niedziela, 27 grudnia 2020

Jeśli prawdą jest, że z tego, co na co dzień znamy

ostatecznie nie zostanie nawet kamień na kamieniu, to dlaczego ma dziwić, że – chyba nie tylko my, chrześcijanie – w czymś innym ostatecznej szukamy trwałości?

wtorek, 22 grudnia 2020

Świńscy

pańci

Z mojego listu do Jana…(12)

(1) zapewniam Cię, że wszystko co napisałeś, z uwagą przeczytałem i to dwa razy; prawdopodobnie uznasz, że bez zrozumienia

(2) być może faktycznie jesteśmy z różnych planet – jedna z nich chyba nazywa się Zacietrzewienie; zgadnij, którą mam na myśli😊

(3) jeśli mimo powyższego, zechcesz bliżej poznawać, jakim jestem kosmitą i co myślę o rozmaitych sprawach, które pojawiają się również w naszych rozmowach, zapraszam Cię do regularnego czytania, komentowania i dyskutowania treści mojego bloga, z którego teraz – kończąc niniejszą odpowiedź – przesyłam Ci szczerze i bez złośliwości uśmiechnięte słoneczko: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2020/12/blog-post_15.html

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Umberto, wieko

i mię nuży.

Z mojego listu do Studenta (8)

„Czy rodzimy się z moralnością czy też nie”? – to pytanie zapewne stare jak świat… Nauka, poznawczo rozgrzebując rozmaite wycinki i aspekty znanej nam rzeczywistości, wskazuje chyba na to drugie. Niewątpliwie „zdobywanie […] kręgosłupa moralnego jest kwestią doświadczeń i tego jak kreuje się nasza osoba poprzez te doświadczenia”…

W pewnym sensie, chcąc nie chcąc, całe życie moralnie eksperymentujemy, na sobie i na innych, sami będąc jednocześnie materiałem takich eksperymentów… Ale filozofia pozwala jednak pytać o to, czy jest coś, co stanowi, może stanowić itd. jakiś fundament/horyzont potencjału, pozwalającego ludziom – mimo ich biograficznych i in. różnorodności – (a) budować względnie trwałe porozumienia, wspólnoty itp. i (b) dokonywać jakiegoś rozwoju, postępu moralnego itd., w wymiarze jednostkowym, społecznym itd. Niektórzy (np. Kotarbiński) mówili/mówią tu np. o moralnych oczywistościach serca, poznawczych kompetencjach sumienia itd. Oczywiście z naukowego punktu widzenia wszystko daje się, a nawet trzeba kwestionować, by uzyskiwać wiedzę możliwie najlepiej na danym etapie uprawdopodobnioną… Dla niektórych, nauka jest chyba również narzędziem wyśmiewania wszystkiego, czego z jakichś względów ‘wyśmiewacze’ być może nie znoszą, nie trawią itp. A jednak te fundamentalne, graniczne, filozoficzne zagadnienia chyba wciąż powracają – także w jednostkowych biografiach sceptyków, agnostyków i in.

Myślę, że warto w tym kontekście przywołać taką myśl ww. T. Kotarbińskiego: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2013/10/trzeba-podwazac-wszystko.html

Zachęcam również do przeczytania i przemyślenia artykułu o naturze i kulturze, który można znaleźć pod tym adresem: Chowanna-r2016-t2-s17-28.pdf (muzhp.pl)

Zaś odnośnie filozofii Nietzschego, proszę zob. moją odp. z innej koresp. w tej sprawie: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2020/12/z-mojego-listu-do-studenta-7.html

środa, 16 grudnia 2020

Istnienie świadomości zera? Nie wymaga dowodu

Wystarczy, że doskwiera.

Parę luźnych myśli w nawiązaniu do wypowiedzi Studentek i Studentów

  • w relacjach z innymi ludźmi uczymy się świata i (ograniczonego) zaufania do jego mieszkańców
  • interesujące jest również to, jaki udział w tym poznawaniu świata i ludzi ma nasze o/czytanie (tu cytat z Umberto Eco: „Kto nie czyta, ma tylko swoje życie, a jest to, zaręczam wam, niewiele”)
  • postulat etyczny, minimalistyczny, z kręgów krytycznego racjonalizmu itp.: zamiast zabiegać o abstrakcyjne dobro (tu np. idealne państwo), lepiej eliminować konkretne zło!
  • ciągle mam problem z rozróżnianiem utopii, antyutopii, dystopii itp., a nawet myślę, że jeśli coś (tu: ww. rozróżnienie) jest nie dość intuicyjne i wymaga „nauczenia się”, to znaczy, że wartość tego jest praktycznie wątpliwa i przywiązywanie do niej większej wagi może być stratą czasu…; ale na wszelki wypadek sugeruję, by nie brać w tym ze mnie przykładu!😁
  • warte zastanowienia jest chyba również to, że świadectwo mądrości wystawia życie – zwlekając przy tym chyba do jego (doczesnego) końca; tymczasem do kwalifikacji wykształcenia „wystarczy” spełnienie kryteriów instytucjonalnych…

piątek, 11 grudnia 2020

Kreatywność jest sprawą ducha

a nie ego. (Julia Cameron)

Z mojego listu do Studenta (7)

Dziękuję za zainteresowanie, pozwoli Pan, że odpowiem raczej hasłowo, w punktach i posługując się cytatami:

(a) należy pamiętać o tym, że filozofia to nie żarty! – upublicznione myśli, wyartykułowane idee itd. mogą odradzać się, odżywać itp. również po długim czasie i w rozmaitych kontekstach, gdy np. trafią na intelektualnie, społecznie itp. podatny grunt

(b) cytat w nawiązaniu do powyższego: „Ostatecznie, jeśli filozof utrwala swe idee na piśmie i publikuje je, to nabierają one własnego życia i w zależności od przypadku wywierają większy lub mniejszy wpływ” (Frederick Copleston)

(c) Nietzsche intelektualnie przeżywał swoje czasy – gwałtownego rozwoju nauki i erodowania dotychczasowego myślowego porządku – jako zwiastujące, być może, jakąś nową eksplozję życia, niszczącego wszystko to, w co życie dotychczasowe przesta(wa)ło już wierzyć

(d) specyfika myśli i formy wypowiedzi Nietzschego służyła – i oczywiście do dziś ma to miejsce – wielorakim, niekoniecznie spójnym itp. interpretacjom, inspiracjom, wykorzystywaniom…

(e) znowu cytat: „jeśli w świetle wydarzeń dwudziestego wieku spojrzeć wstecz na Nietzscheańskie antycypacje nadejścia «nowego barbarzyństwa» i wojen światowych, to trudno nie przyznać, iż głębiej wnikał on w sytuację niż ci z jego współczesnych, którzy prezentowali pogodną i optymistyczną wiarę w nieuchronny postęp” (Frederick Copleston)

(f) ‘nadwrażliwcy’ bywają nieznośni lub niezrozumiali dla swojego otoczenia, a jednak okazuje się, że z czasem oddziałują rozmaicie

(g) filozoficzne preferowanie raczej wybitności niż wspólnoty, raczej jednostki niż gatunku czy rasy itd. z czasem mogło znaleźć praktyczne zastosowanie, niekoniecznie zgodne z tym, co na myśli miał sam Nietzsche

(h) takie zdanie również warte jest zastanowienia, choć zapewne pozostaje nieznośne dla szeregu wielbicieli Nietzschego lub znawców jego myśli: „W sumie, Nadczłowiek jest tym wszystkim, czym chciałby być schorowany, samotny, udręczony, lekceważony profesor Friedrich Nietzsche” (Frederick Copleston)…

(i) a jeśli przy tym wziąć pod uwagę, że Nietzsche w dzieciństwie otoczony był religią i pobożnością, to do zastanowienia jest również to, dlaczego z czasem odwrócił się od innego samotnego, udręczonego i zlekceważonego człowieka, którego kiedyś ukrzyżowano na Golgocie…

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Pańskie pytanie o „filozofię Nietzschego i jego ideę nadczłowieka”, i o to, „czy była ona wzorem dla Hitlera w szeregu jego działań i uznaniu Aryjczyków za «rasę panów»?”, pozostaje tutaj nierozstrzygnięte…

wtorek, 8 grudnia 2020

Również w biznesie niejeden rekin

 to młot.

Z mojego listu do Studentki (2)

Myślę, że właśnie tak: człowieka bardziej „rozwinie stos lektur faktycznie odpowiadających [jego] zainteresowaniom, z którymi potencjalnie zwiąże przyszłość”. I to chyba jest domena twórców, odkrywców itp., którzy w populacji stanowią zapewne zdecydowaną mniejszość.

Ale to jest też droga trudna – wielu wyżej wymienionych było/bywa samotnikami, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Z kolei systemowa złożoność współczesnej nauki raczej wyklucza efektywność badawczej izolacji. Oczywiście inna sprawa, że na nauce świat ani się nie zaczyna, ani nie kończy.

Z kolei maniera robienia tego, co ‘się robi’, czytania tego, co ‘się czyta’, słuchania tego, co ‘się słucha’ itd. jest oczywiście szeroko wśród ludzi rozpowszechniona – np. socjologowie mają więc o czym pisać, a np. sprzedawcy mogą handlować hurtowo…

Myślę, że wszędzie potrzebny jest jakiś umiar i świadomość tego, że jeśli będziemy tylko dopasowywać się do oczekiwań innych, to niczego twórczego do świata nie wniesiemy.

Odnośnie tego wątku: „zauważyłam, że największym haczykiem podczas czytania są moje niczym niepoparte, ale z góry wyrobione oczekiwania (rzecz jasna - wysokie), którymi już przed startem obarczam lekturę” napiszę, że ograniczanie oczekiwań zmniejsza ryzyko rozczarowań, i że choć generalizacja tej zasady może wydawać się wręcz okropna, to jednak ma ona jakiś potencjał warty rozważenia.

A w nawiązaniu do całości tej naszej koresp. jeszcze dwa skojarzenia literaturowe, proszę zob. w miarę zainteresowania:


niedziela, 6 grudnia 2020

A jeśli Bóg jest Miłością nie tylko

Sam przez Się, ale także przez tę miłość, jaką do życia wnoszą poszczególni ludzie… Czy przeszkodą w uznaniu, że tak również być może, jest tu moja niechęć do bycia rozliczanym z miłości?

wtorek, 1 grudnia 2020

Z mojego listu do Studenta (6)

Tak, tak, wszystko dotarło, niestety, miewam czasami trudniejszy czas i odwleka się moje odpisywanie w takich dających więcej do myślenia sprawach […].

Teraz w punktach odnośnie Pańskiego pytania o ew. minusy filozoficznej itp. otwartości itp.:

(1) myślę, że wszędzie potrzebny jest umiar

(2) myślę, że jeśli pojawiają się ew. obawy, wątpliwości itp., nie należy ich lekceważyć

(3) mówi się czasami, że na filozofii można stracić rozum (a na teologii wiarę itd.) – coś w tym jest; moja śp. babcia mówiła: „nie zaglądaj tam, gdzie nie trza, bo zabraknie ci powietrza” – coś w tym jest; innymi słowy, wszelkie poznawcze itp. drążenie danego zagadnienia, problemu itd. może przynieść jego rozwiązanie, pożądaną wiedzę itd., ale – niejako w pakiecie – zawsze przynosi również kolejne pytania, wątpliwości itd.; dzięki temu dokonuje się poznawczy, cywilizacyjny itd. postęp, a czy człowiek jest przez to szczęśliwszy? – to już inna kwestia; cóż, zachciało się zakazanego owocu z wiadomego drzewa… Rdz 3, 1-24 http://www.biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=3

(4) można na to spojrzeć również przez pryzmat paradoksu nieskończonej poznawczej, analitycznej itp. podzielności wszystkiego, co może być przedmiotem naszego zainteresowania (zob. Zenon z Elei i …małe dzieci, które powtarzają pytanie „a dlaczego?”, dopóki dorośli skutecznie ich nie uciszą)

(5) umiar wspomniany w pkt. 1. powyżej jest jakimś ładem, harmonią, równowagą, spokojem… – jego odwrotnością w przedmiotowej sprawie jest jakaś wojna przeciwieństw: poznawczy obłęd i pęd „po urwistym zboczu” (por. Mt 8, 32 https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=251), albo zasklepienie się w jakiejś skorupie, zamknięcie przed światem i czekanie na lepsze czasy, czyli nie wiadomo na co…

Oczywiście powyższe jest tylko jakimś moim spojrzeniem – proszę zachować umiar w jego ew. przyjmowaniu!😊

Zaś Pańska wątpliwość dot. poznawczego „chaosu w głowie” niewątpliwie zasługuje na dłuższą dyskusję!

Z Biblioteczki Seniora: Geriatryczne qui pro quo

czyli „Rzężenie zwrotne” i inne eseje Uwaga, nakład na wykończeniu! /źródło: wezLibrary/

niedziela, 29 listopada 2020

Z mojego listu do Studentki

Dziękuję za tę refleksję! […] Odpowiem raczej luźnymi skojarzeniami😊…

Motyw wujka Karola, jako znaczącego innego, jest jakoś obecny w literaturze soc. i in. (zob. np. E. Aronson, Człowiek – istota społeczna) i chociażby w filmie – np. w polskim serialu pt. „40-latek” z lat 70. ubiegłego wieku (https://www.filmweb.pl/serial/Czterdziestolatek-1974-35865)…

Odnośnie cd. [nt. pożądanej relacji: rodzic – dziecko], niewątpliwie wciąż poszukiwana jest jakaś „uniwersalna odpowiedź” w przedmiotowej sprawie, przy czym na jednym biegunie lokuje się zapewne filozofia – gdy w swej ogólności zahacza wręcz o banał – a na drugim lokuje się nauka, wyspecjalizowana do tego stopnia, że lekceważy wszelkie próby mądrościowych jej uogólnień. Człowiek zaś, m.in. rodzic, między tymi biegunami musi jakoś sobie radzić z życiem😊…

Odnośnie pyt., „czy jest możliwe, że już kilkuletnie dziecko zdaje sobie sprawę, gdy opiekun postępuje przykładowo wbrew prawu?” – odpowiem: być może, o ile ma ono dostateczną świadomość prawną, której nabywanie – i tu znowu: być może – ‘przyspiesza’ podobnie, jak ma to miejsce w przypadku świadomości elektronicznej, informatycznej itp. małych dzieci… Innymi słowy, nie wydaje mi się, aby „konkretny nastoletni wiek” był tu bezdyskusyjnie konieczny lub rozstrzygający…

Oczywiście te moje uwagi proszę przyjmować z niezbędnym krytycznym dystansem!


 

środa, 25 listopada 2020

Dawaj korzyści i nie stwarzaj problemów

a dobrze ci – o, pardon! – innym z tobą będzie i nie będziesz się musiał tłumaczyć przed nimi.

Z mojego listu do Jana…(11)

Dzięki, przeczytałem z uwagą i zrozumieniem, na miarę moich możliwości😊. Nie wiem, kim jest autor artykułu, Rafał Hirsch [zob. https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/ziobro-powiedzial-trzy-zdania-o-gospodarce-zadne-z-nich-nie-ma-sensu/8kf7en9], ale z krótkiego przeglądu sieci domyślam się, że ekonomistą lub dziennikarzem, komentatorem ekonomicznym, i że na ekonomii zna się lepiej niż ja, czy minister Ziobro. I myślę też, że powodem napisania tego tekstu nie jest ekonomia – bo po co zajmować się egzegezą wypowiedzi o gospodarce osoby, która nie zna się na niej dość dobrze, gdy wokół jest szereg bardziej kompetentnych – ale raczej jakaś ekonomiczna, czy wprost polityczna aksjologia. (Wracam do tego, o czym przy innych okazjach nie raz rozmawialiśmy). Dla Hirscha kluczowy jest wzrost gospodarczy, a dla Ziobry i innych – nie. Ot, i cała filozofia…

To mi trochę przypomina sytuację w jakimś małżeństwie, gdy mąż dziwi się, że żona chce od niego odejść, mimo że materialnie dużo na tym straci. Tymczasem dla żony, w tym przykładzie, materialny dobrobyt po prostu nie ma najwyższego znaczenia.

poniedziałek, 23 listopada 2020

Z mojego listu do Studenta (5)

Chyba ma Pan rację – pojęcie złotego środka jest idealistyczne, zapewne jak szereg innych pojęć o podobnym charakterze. Tym, który ów złoty środek w pełni, zawsze itd. osiąga jest, może być, chyba tylko Absolut. A można by chyba rzec także, że tenże Absolut/Bóg sam jest właśnie Złotym Środkiem!😊… Myślę, że na poziomie ludzkiego życia, działania człowieka w świecie itp., nie ma sprzeczności pomiędzy (a) możliwością permanentnego dążenia do złotego środka, właściwej miary postępowania itp., a (b) opowiadaniem się za wartościami, które określają daną stronę barykady… Oczywiście jest w tym jakiś paradoks i trudność, ale Stwórca przecież nie obiecywał, że będzie łatwo😃… Myślę, że powyższe dobrze oddaje postawa/zasada, którą przywołałem kiedyś, rozpoczynając pisanie w blogu: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2010/09/deklaracja-na-powitanie.html

[…]

Idealistyczne jest również wspomniane przez Pana pojęcie równości, przy czym, to co dzisiaj się z nim wyprawia – w rejestrach politycznej poprawności itp. – sprawia, że rozmaite barykady między ludźmi rosną coraz wyżej, a przy tym eskalują emocje, zanika wola otwartej rozmowy, wzajemnego wysłuchiwania racji itp. (rysunkowo tutaj😊: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2015/01/blog-post_15.html ). Pojęcie kompromisu bywa również nadużywane, gdy np. staje się medialną itp. przykrywką dla faktycznej dominacji jednej ze stron. Swego czasu narysowałem to tak: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2013/12/blog-post.html …

wtorek, 17 listopada 2020

Z nadzieją wymiany myśli, podesłałem Znajomemu

link do artykułu:

https://diecezja.pl/aktualnosci/protesty-wobec-wyroku-trybunalu-konstytucyjnego-komentarz-teologiczny/

W otrzymanej odpowiedzi przeczytałem m.in., że poziom rozważań w tym artykule jest „żałośnie niski”; że „dużo w tym demagogii, brak horyzontów, taki seminaryjny typ zaślepienia”; że autor „stawia jakieś tezy, a za moment się na nie powołuje, wcześniej ich nie udowadniając”; że „zabawne jest, gdy powołuje się na logikę i wiedzę, gdzie całym swoim tekstem i logice i wiedzy zaprzecza”; że „pewnie jest wykładowcą na jakimś seminarium duchownym co niewątpliwie jest dramatem dla seminarzystów, którzy na takim poziomie są kształceni, a w konsekwencji jest to dramat dla kościoła w Polsce”; że „nie ma sensu dokonywać głębszej analizy tego tekstu, gdyż tu co drugie zdanie należałoby opatrzeć komentarzem lub znakiem zapytania”; że jest „ogromnie przykre, że tak nisko upadł kościół w Polsce, w tak krótkim czasie”…

I cóż, nie pozostało mi nic innego, jak tylko podziękować Znajomemu za opinię i pozdrowić go – z mojego ciemnogrodu. Z którego, mimo krytyki, donikąd się nie wybieram.

Z ogłoszeń drobnych: Dobrze umiem tylko

nie mieć czasu na nic. Oczekuję propozycji. Krótkoterminowych.

niedziela, 8 listopada 2020

Wydawnictwo Niesmak poleca kolejną książkę z serii „Biblioteka

Kiczu i Zażenowania”: Alojzy Niestrawny, Zieleń na rzygowisku. Oprawa twarda, zawartość miękka. Uwaga! Nie prowadzimy sprzedaży wysyłkowej, bo niedobrze się robi już od samych zamówień. /źródło: wezLibrary/

piątek, 6 listopada 2020

Z głośnika na dworcu: Pociąg osobowy z Gdyni do Katowic

– przez Gdańsk, Pruszcz Gdański, działki ogrodnicze za Pruszczem i osiedle domków za tymi działkami – odjedzie z toru trzeciego przy peronie pierwszym. Pociąg objęty jest całkowitą dewastacją miejsc. /źródło: wezPress/

sobota, 31 października 2020

Z mojego listu do PTS (4)

Szanowna Pani, Szanowni Państwo,
Z zadowoleniem przyjmuję – wyrażone 27 października 2020 r. – stanowisko Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego (https://pts.org.pl/stanowisko-zarzadu-glownego/), ponieważ ono pozwala m.in. racjonalizować wydatki w okresie pandemii. Oto bowiem, zmobilizowany – choć z opóźnieniem, za które przepraszam – opłaciłem tegoroczną składkę członkowską, a niniejszym informuję, że kolejnych składek już opłacać nie będę, ponieważ rezygnuję z dalszej przynależności do PTS.

Do PTS wstąpiłem w 2002 roku, traktując je jako towarzystwo naukowe, i do dzisiaj cenię sobie możliwość i doświadczenie owej niemal dwudziestoletniej przynależności. Ponieważ jednak w ostatnich latach Zarząd Główny PTS coraz częściej sprawia na mnie wrażenie stronnictwa światopoglądowego lub wręcz politycznego – robiąc dokładnie to, przed czym Kodeks Etyki Socjologa, eksponowany na stronie PTS przestrzega w punkcie 40.; cyt.: „Socjologowie powinni zachować szczególną ostrożność w wyrażaniu poglądów w bieżących sprawach politycznych, gdyż wpływ własnych preferencji społecznych na wygłaszane opinie może być silny” (https://pts.org.pl/wp-content/uploads/2016/04/kodeks.pdf) – nie widzę uzasadnienia dla dalszego mojego pozostawania pod takim zarządem.

Życzę Państwu wszystkiego dobrego w dalszej działalności – wszystkiego dobrego dla naszego dobra wspólnego! – i zapewniam, że są to życzenia szczere, bo kierowane zasadą, która jest mi bardzo bliska: „ja mogę się mylić, ty możesz mieć rację, i wspólnym wysiłkiem możemy zbliżyć się do prawdy” (Karl R. Popper).

Z poważaniem,
Wojciech E. Zieliński
Oddział Gdański PTS

poniedziałek, 26 października 2020

Hejże, akademiccy filozofowie! Uprawiacie

filozofię naukowo, chcecie, by za rozwijanie nauki wasza praca była uważana, a domagacie się dla niej uznania i przywilejów, jakby od naukowej profesji była czymś wyraźnie lepszym... Gdzież tu konsekwencja i na co liczycie? I w sprawie jakich posad się toczy to dziwne staranie?

środa, 14 października 2020

Z mojego listu do Jana…(10)

To jeszcze w miarę krótko, w punktach, w ramach moich korespondencyjnych zaległości:

(1) Myślę, że nie spieramy się o fakty, ale właśnie o interpretacje.

(2) W odpowiedzi na moje słowa: „Mam wrażenie, że ten człowiek coraz bardziej gardzi własnym, wedle [auto]deklaracji: definitywnie kończącym się jestestwem, dlatego też coraz łatwiej mu przychodzi gardzenie innymi ludźmi…”, Ty napisałeś: „To co mówi […] o naszym kraju niestety jest prawdą w 100%. Nie musi niczego naciągać wystarczy że powie faktycznie jak jest. Co do tej jego diagnozy, to jaki wpływ na jego racje ma jego brak wiary w życie po śmierci?”… Otóż, ja jednak dostrzegam u ludzi jakieś aksjologiczne powiązanie ich stosunku do tego, co bieżące, ze stosunkiem do tego, co graniczne, ostateczne…; ale w żadnym razie nie wydaje mi się, abym pod tym względem był wyjątkowy. Ilustracją – przez analogię – niech będzie materiał, który znajdziesz tutaj: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2016/04/samotnosc-pacjenta-i-lekarza.html; mowa w nim o aksjologii w spotkaniach pacjentów i lekarzy.

(3) Napisałeś: „Wszędzie, w historii, literaturze, w bieżących wydarzeniach, ci co nawołują do walki z elitą, pierwszą rzeczą którą robią to budują własną elitę, składającą się z zakompleksiałych nieudaczników, której pogarda dla społeczeństwa jest znacznie większa niż była tej pierwszej. Pokaż mi przykład z historii, z literatury, chociaż jeden gdzie byłoby inaczej. Skąd zatem bierze się to naiwne zaślepienie?”… Odpowiem krótko: Zgoda! I dlatego właśnie, ja nie widzę potrzeby hołubienia tak zwanych elit, podziwiania ludzi, którzy sami siebie nie szanują – na przykład w tym, co robią jako aktorzy na rozmaitych scenach – lub pogardzają innymi, ani nie widzę potrzeby za wszelką cenę przekonywania zaślepionych… I wszystko to skutkuje u mnie żywotem raczej pustelniczym, ale trudno.

Tymczasem więc, podziwiajmy uroki jesieni! :)


PS
Jako ciekawostkę dodam, że ostatnie zdanie miało wcześniej wersje następujące:

Tymczasem więc, podziwiajmy uroki lata!
Tymczasem więc, podziwiajmy uroki kończącego się lata!
Tymczasem więc, podziwiajmy uroki złocistej jesieni!

Nie bez przyczyny na wstępie wspomniałem o zaległościach…
:)

sobota, 3 października 2020

Na obiad zjadłem zupę pomidorową

kotlet schabowy z kapustą i ziemniakami, dwie kiełbasy na gorąco ze smażoną cebulą oraz miskę śliwek na słodko w domowym kompocie… Niechże wreszcie podadzą mi kawę i deser!

czwartek, 1 października 2020

Z ostatniej chwili: Intelektualny pogrom na uniwersytecie!

Jak informują osoby zbliżone do władz uczelni, wczorajsza konferencja poświęcona najważniejszym problemom współczesnej nauki, przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów. Już podczas ceremonii uroczystego otwarcia obrad zgromadzonych ogarnął istny szał zachwytu, gdy wiwatowano na cześć kolejno przedstawianych mówców – wybitnych specjalistów z całego świata i najbliższych okolic. Potem rozpoczęła się najważniejsza, merytoryczna część konferencji. Seria brawurowych wystąpień kolejnych prelegentów nie pozostawiła najmniejszych złudzeń co do naukowej wartości zorganizowanych obrad. Kilkugodzinną debatę, okraszoną donośnym chrapaniem umysłowo wyczerpanych słuchaczy, zwieńczyło nobliwe rzężenie najbardziej zasłużonych pracowników nauki.
/źródło: wezPress/

czwartek, 10 września 2020

Z Podręcznika Nowoczesnej Wrażliwości Społecznej

Przeczytaj z uwagą, przemyśl, a następnie podkreśl właściwą odpowiedź:

Wnuczek miał dziadka, dziadek miał pieska, a piesek nazywał się …Murzyn. Czy teraz, dorosły już wnuczek powinien wyprzeć się dziadka – który pieska tak haniebnie nazywał – czy wystarczy, że zbezcześci dziadkowy nagrobek?…

piątek, 4 września 2020

Sprostowanie. Uprzejmie informujemy, że w ogłoszeniach

duszpasterskich, które zostały wyemitowane po głównym wydaniu wczorajszego dziennika, podano nieprawidłowy numer konta bankowego, na które należy dokonywać opłat za możliwość wysłuchiwania wspomnianych ogłoszeń. Prawidłowy numer konta zostanie pokazany na pasku u dołu ekranu, dzisiaj po południu, gdy zadzwonią dzwonki na rozpoczęcie koronki. /źródło: wezPress/

czwartek, 3 września 2020

Dwie „długie” myśli z krótkiego opowiadania

pt. „Czy warto wybijać zęby” (Ludwik Górski, Lubię być szczęśliwy, Warszawa 1968, s. 7-9):

Pierwsza, że „człowiek jest jak gazowa latarnia: gdy zapalisz – świeci”.

Druga, że „życie jest jak wagon kolejowy. Wagon pędzi, pędzi w dal i życie pędzi w dal. Tylko że wagon jest kolejowy, a życie jest ludzkie. I wagon, kiedy jest na bocznym torze, nie szarpie, a człowiek odstawiony na boczny tor szarpie, szarpie się w sobie”…

Czy słusznie napisałem, że te myśli są długie?

środa, 2 września 2020

Trzeba to wreszcie stwierdzić z absolutną stanowczością, że nie tylko czytanie

ale również pisanie całych książek jest zbyt czasochłonne i w końcowym rozrachunku kompletnie bezużyteczne. W związku z powyższym, postanowiłem ograniczyć się do pisania samych tytułów. Do lektury kolejnych zapraszam już wkrótce!

wtorek, 1 września 2020

ZG PTS znowu nadaje!

Na temat „robotnic i robotników, pracowniczek i pracowników”, dziękując „obywatelkom i obywatelom”, wskazując „Polki i Polaków” oraz rolę, jaką odegrali „socjologowie i socjolożki, w tym członkowie i członkinie”… (zob. Oświadczenie Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego w związku z czterdziestą rocznicą utworzenia „Solidarności”).

W Oświadczeniu najważniejsze? Że ma rodzaj nijaki.

sobota, 22 sierpnia 2020

Z mojego listu do Jana…(9)

Ten wywiad pięknie pokazuje różnicę między totalitaryzmami: faktycznym i rzekomym. Gdybyśmy mieli faktyczny, to ten aktor, i jemu podobni, zajmowałby się aktorstwem, albo by siedział (tudzież już leżał😊). Tymczasem wraz z innymi politykuje przeciwko władzy, podobnie jak gromada z przeciwka politykuje na tej władzy cześć; i obie strony robią to bezkarnie…

Ale klucz jest chyba także w tym fragmencie wypowiedzi: „Od dziecka wiedziałem, że po śmierci nie ma nic. Nie liczę więc, że będę się zapisywał moimi czynami na to, co jest po śmierci”… Mam wrażenie, że ten człowiek coraz bardziej gardzi własnym, wedle powyższej deklaracji: definitywnie kończącym się jestestwem, dlatego też coraz łatwiej mu przychodzi gardzenie innymi ludźmi…

Sugeruję unikanie takiego towarzystwa!😊

niedziela, 16 sierpnia 2020

W nocy z poniedziałku na środę, w miejscowości Aua

pod Pasyżem, grupa nieznanych sprawców dokonała brutalnego napadu na mlecze. Policja poszukuje świadków zdarzenia, wyznaczono nagrodę za wskazanie napastników. Podejrzewa się, że za atakiem stoją okoliczni chłopi, niezadowoleni z gwałtownego wzrostu tudzież nadmiernego zarostu niechcianych porostów. /źródło: wezPress/

niedziela, 9 sierpnia 2020

Kidane Tumelo Miluba – północno-afrykański wieśniak

z plemienia Papaciupa, uczestnik – w roli tragarza i przewodnika – ekspedycji Johna H.T. Scotta (1753-1807) z Brytyjskiego Towarzystwa Miłośników Dzikich Zwierząt; celem ekspedycji (1801-1802) było sprawdzenie doniesień o pojawieniu się w dorzeczu Nilu wielu zwierząt o nieproporcjonalnej długości lewych kończyn; wyprawa Scotta nie dostarczyła jednoznacznych dowodów występowania wspomnianych anomalii, została jednak zapamiętana, głównie za sprawą olbrzymiego krokodyla wytropionego przez K.T. Milubę; 7-metrowej długości gad, ważący prawie 900 kilogramów, miał lewe łapy niemal dwukrotnie dłuższe od prawych, co utrudniało mu przemieszczanie się zwłaszcza po piaszczystym brzegu rzeki; po zbadaniu i opisaniu cech anatomicznych, zwierzę zostało wypuszczone na wolność; rycina przedstawiająca krokodyla w towarzystwie Miluby, Scotta oraz członków jego wyprawy – przez wiele lat, wraz z innymi pamiątkami i trofeami eksponowana w siedzibie BTMDZ – zaginęła w czasie drugiej wojny światowej; postać K.T. Miluby została odnotowana na kartach historii nauki oraz literatury pięknej. /źródło: wezLibrary/

środa, 29 lipca 2020

Anonimowość recenzji? W moim przekonaniu

to zwyczajna ściema - zbiurokratyzowana głupota, która jedynie stwarza pozory naukowości i obiektywizmu, ale także umacnia hipokryzję społecznych, m.in. akademickich relacji, a samych recenzentów uwalnia od ciężaru cywilnej odwagi i poczucia moralnej odpowiedzialności za to, co i w jaki sposób piszą o pracy innych.

wtorek, 21 lipca 2020

Zbieraj punkty, aby móc wymieniać je

na nagrody! Udzielaj polubień, abyś też przez innych mógł być polubiony! Zapraszaj do kontaktu i poszerzaj swoje grono znajomych, by zbudować wraz z nimi relacyjny kapitał!… Co, nie stosujesz się do takich zaleceń? To czego ty jeszcze szukasz na uniwersytecie!? Prawdy?

niedziela, 21 czerwca 2020

W moim pojęciu, wiedza naukowa jest jedynie swego rodzaju

racjonalnym wykwitem życia, ulokowanym między stanem nieświadomego bytowania niekoniecznego-czegokolwiek a logosem-wszechkonieczności-czyli-mądrością-boskiego-absolutu. Jako taka, wiedza naukowa przydaje się jedynie pomiędzy owymi biegunami – które można oczywiście ponazywać inaczej – nie jest potrzebna ani temu, co bytuje nieświadomie, ani temu, co jest przeciwległą pełnią mądrości.

Filozofia może pełnić rolę światłowodu – łącznika wiedzy naukowej z tym, co splata nieświadome oraz pełne w człowieku. Przy czym, im bardziej próbuje konkurować z nauką, tym bardziej staje się gadatliwa. Im bardziej zaś przybliża do siebie owe bieguny nieświadomego bytowania i absolutnej mądrości, tym bardziej sama pozostaje milczeniem…

Postscriptum
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że powyższa wypowiedź zostanie przez niektórych uznana za spekulatywny, niczemu niesłużący bełkot. Inni, być może, odnajdą w niej drobiny sensu, ale zanim zechcą je uznać, sprawdzą, kto jest jej autorem, jakie ma wykształcenie, jaką pozycję zajmuje na przykład w rankingu cytowań, i dopiero na tej podstawie ocenią ewentualną wartość słów zapisanych powyżej. I niewątpliwie w gronie osób, które trafiwszy tutaj zechcą chwilę o tych słowach pomyśleć, ujawnią się jeszcze inne, rozmaite, może także trudne do przewidzenia postawy. Czy z powyższego płynie zatem jakaś konkluzja? Drogi Czytelniku, jeżeli jeszcze tu jesteś, sformułuj ją sobie w postaci dla Ciebie najbardziej wygodnej…


Komentarze w LinkedIn:
https://www.linkedin.com/posts/wojciech-edmund-zieli%C5%84ski-34504196_w-moim-poj%C4%99ciu-wiedza-naukowa-jest-jedynie-activity-6680390541898739712-lzkC

środa, 17 czerwca 2020

Z mojego listu do Studenta (4)

Przyjmując w dobrej wierze to, co – na temat bieżących opóźnień w obowiązkach studenckich – Pan w obydwu listach napisał, uważam, że nie tylko nie ma Pan za co (zwłaszcza mnie) przepraszać i czego się wstydzić, ale wręcz, że to Pan mógłby uczyć innych odpowiedzialności, pracy z myślą nie tylko o sobie, szacowania priorytetów wobec przeżywanych trudności życiowych itp. Tak to odbieram. A studia i edukację, które sprowadzają się do uzyskiwania kolejnych stopni bez oglądania się na innych i na dobro wspólne, uważam za paliwo społecznej degrengolady, która zdaje się postępować, także w naszym najbliższym otoczeniu… Innymi słowy, materiałem własnych studiów proszę uczynić również opisane przeżywanie pandemii i jej konsekwencji w Pana świecie życia, a uzyskane w ten sposób doświadczenie i kompetencje pozwolą Panu tym bardziej cieszyć się dyplomem, który w stosownym czasie zapewne Pan wypracuje.

środa, 3 czerwca 2020

Co rusz gdzieś słyszę narzekania na niemądre

czy wręcz głupie społeczeństwo, które pozwala na sprawowanie władzy ludziom myślącym tylko o jej sprawowaniu i czerpanych z tego korzyściach. Irytująca jednak jest konstatacja, że owi, od innych światlejsi, zatroskani obywatele narzekający na nieobywatelskie społeczeństwo, to również ci, którzy w minionych latach robili akademickie kariery, byle jak przy tym kształcąc studentów, w przekonaniu, że większość z tychże w ogóle nie powinna studiować, bo to zwykłe matoły – plewy, które z powodu braku egzaminów wstępnych na studia zawczasu nie zostały odsiane. Nie mniej irytujące jest spostrzeżenie, że zarazem owi zdegustowani społeczeństwem narzekacze domagają się dzisiaj ze strony ciemnego, krytykowanego przez nich ludu, uznania dla własnych osiągnięć, eksperckości i rzekomego autorytetu… Doprawdy nie wiem, na co liczą ci dziwni ludzie.

Dodam jeszcze, że „byle jakie” kształcenie, o którym mowa powyżej to takie, które docelowo na straty spisuje studentów, którzy „i tak sobie nie radzą”, przy jednoczesnym czerpaniu profitu z faktu ich pozostawania studentami dopóki to tylko możliwe. Ów profit, najogólniej mówiąc, polega na posiadaniu odbiorcy edukacyjnego przekazu… Wszak posiadanie takowego odbiorcy pozwala utrzymywać zatrudnienie i dochody nadawcy.

środa, 13 maja 2020

Czym jest tak zwana kultura obrazkowa, w której

– jak wielu twierdzi – dzisiaj żyjemy? Och, to bardzo łatwo wyjaśnić. Przykładowo, jeżeli poszukujesz właściwego znaczenia terminu „menda”, już nie musisz – jak niegdyś – wertować papierowego słownika,
ani nawet zaglądać do internetowej Wikipedii. Wystarczy bowiem, że włączysz telewizor, albo spojrzysz na okładkę jakiegoś tygodnika. Tam niewątpliwie ujrzysz zobrazowaną mendę, a zapewne rychło zaczniesz też dostrzegać różne jej odmiany: polityczną, artystyczną, dziennikarską, naukową, prawniczą i inne…

wtorek, 12 maja 2020

Z mojego listu do Jana…(8)

No, to po kolei:

Cyt.: „Ja dopiero od Ciebie dowiaduje się, że autor to dr czy prof.
Po prostu zapominam o przeczytaniu tego kto jest autorem i to jest niewątpliwie mój błąd”



Cyt.: „Co do filozofii to nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi? Wytłumacz, co masz na myśli”

- nie wiem, czy potrafię wytłumaczyć; widzę to tak: masz papiery filozoficzne […], ale gdy rozmawiamy, jest wszystko (ekonomia, politologia, socjologia, sztuka, historia itd.), tylko nie filozofia; jeśli chodzi o to, że traktujesz ją specjalistycznie, to rozumiem, szanuję itp. – do takiej potrzeba kompetentnych dyskutantów-specjalistów; a jeśli jednak nie chodzi o ‘specjalistykę’, to ja z kolei nie rozumiem, dlaczego filozofii nie praktykujesz!?...

Nie zrozum mnie źle. To może wyglądać na jakieś osobiste ‘przytyki’, ale dla mnie powyższe wątpliwości są bardzo istotne i wręcz systemowe, ważne społecznie itd. – filozofia jest w papierach, dyplomach, posadach, stopniach i tytułach naukowych, czasopismach itd., a gdy przychodzi do zwyczajnej rozmowy z posiadaczami ww. walorów, nie widzę jej w praktycznym zastosowaniu… Coś, co kwintesencję może mieć w praktycznej mądrości, zatrzymuje się na szczeblach specjalistycznej drabiny, czasem dziwiąc się, że podcina ową drabinę ktoś, komu ona przyda się po prostu na opał… Chyba wszystko, co do tej pory napisałem jakoś wiąże się z tą kwestią… Nigdy nie znalazłem zrozumienia i takowego chyba już się nie spodziewam😊…

piątek, 8 maja 2020

Czy pomiędzy chęcią bycia chcianym

a niechęcią do bycia niechcianym, jest jakiś złoty środek doskonałej obojętności? Czy da się na nim stanąć, utrzymać życiową równowagę, czy jest tylko bezwymiarowym punktem, ideą, myślą, której niepodobna uchwycić się trwale? A też, co lub kogo miałaby ta obojętność obejmować? Jeśli powiem, że każdego, wszystkich i wszystko, to czy na pewno pomieszczę w tym samego siebie?

poniedziałek, 4 maja 2020

Z mojego listu do Jana…(7)

Dziękuję, wybacz, ale przeczytałem tylko nagłówki; jeżeli facet z doktoratem pisze w „Polityce”, że polityka PiS doprowadziła do rozbicia społecznej solidarności, to znaczy, że doktorat robił chyba na księżycu – gdzie być może taką solidarność kiedyś widział. I też wybacz, że powtórzę to, co już kiedyś mówiłem: gdzie u Ciebie jest filozofia?… Jeżeli tylko tam, gdzie są naukowe tytuły i środowiskowe adoracje, to znaczy, że żyjemy na różnych planetach.
Serdeczności i do usłyszenia😊

sobota, 2 maja 2020

Czy na pewno nigdy nie doświadczyłeś

choćby najmniejszego dobra? Czy na pewno nigdy nie wyświadczyłeś choćby najmniejszego dobra? I czy na pewno nie wierzysz, że Bóg jest Miłością?

czwartek, 30 kwietnia 2020

czwartek, 23 kwietnia 2020

Z mojego listu do Jana…(6)

Dzięki i gratuluję szekspirowskiej publikacji!
[Reminiscencje Festiwalowe. 23. Festiwal Szekspirowski, https://pl-pl.facebook.com/PolskieTowarzystwoSzekspirowskie/]

Później może trochę więcej poczytam, tymczasem przejrzałem zdjęcia. Jednak wizualnie nie pociąga mnie taka sztuka anatomiczno-fizjologiczna, a jako ignorant mam swobodę opinii. W czasach, gdy fotografia teatralna była mniej precyzyjna, nie trzeba było oglądać choćby śliny i pryszczy aktorów.

Serdeczności

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Mam serdeczną prośbę

Do osób, które będą o tym decydowały, aby już nie wyłączano kamery skierowanej obiektywem w stronę prezbiterium. Chcę znowu pójść na wieczorną mszę świętą – do pokoju z telewizorem – nie mogąc być fizycznie obecnym w kościele. Niech to dobro, jakim jest stały internetowy przekaz tego, co się dzieje w świątyni, nie okaże się dobrem tylko tymczasowym. Tymczasowe – oby jak najkrótsze i jak najmniej, mimo wszystko, bolesne – niech okażą się jedynie te paskudne wirusowe okoliczności, które sprawiły, że tak wiele i tak gwałtownie pozmieniało się w życiu społecznym, a więc także w życiu Kościoła.

Oto, sam lub wespół z domownikami, stoję, siedzę, leżę lub klęczę przed ołtarzem, na którym sprawowana jest Eucharystia. Modlę się w domowym kościele – w czasie rzeczywistym i we własnej parafii. To jest bycie u siebie!, choć fizycznie niekiedy w dużym oddaleniu od miejsca, w którym byłbym osobiście, gdyby możliwości na to pozwalały. To nie jest to samo, co oglądanie transmisji uroczystych mszy z Watykanu, Częstochowy, Krakowa, Warszawy… Nie umniejszając tamtym i nie kwestionując wagi religijnego ich przeżywania, wolę bliskość na co dzień znanego mi miejsca; wolę obecność i widok mojego parafialnego, „zwykłego” księdza, o którym wiem, że podobnie jak ja i inni ludzie z kościelnych ławek, przyszedł tu nie tylko z przyzwyczajenia, nie tylko z racji pełnionego tu obowiązku, ale przede wszystkim z powodu wyrażanej w ten sposób wiary – wiary w Boga, której kościelnym i społecznym wyrazem jest pośród innych pełniona liturgia. Jej otwarty i stały internetowy przekaz – możliwość przyjścia na mszę „do pokoju”, przed pracą, albo po jej zakończeniu, a może i w trakcie jakiejś pracy domowej, gdy fizyczne dotarcie do świątyni, ze względów czasowych lub innych po prostu nie byłoby możliwe – sprawia, że parafialny kościół tym bardziej staje się wspólnym miejscem parafian. I to jest wspólna czasoprzestrzeń Kościoła! – zwielokrotniona pandemicznymi uwarunkowaniami dzisiejszej doby – czasoprzestrzeń, której w moim przekonaniu nie wolno zlekceważyć lub zgubić, gdy codzienne realia w jakimś sensie „wrócą do normalności”.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że – gdy wspomniany do normalności powrót nastąpi – szereg argumentów zgodnym chórem wyśpiewa potrzebę fizycznego powrotu wiernych do murów świątyni i niezgodę na organizacyjną relatywizację praktyk religijnych. I od razu jedna, bynajmniej nie bardzo głęboka, ale zwyczajnie prozaiczna kwestia przychodzi mi na myśl, gdy piszę te słowa. Otóż pamiętam, jak wiele lat temu – w czasach, gdy telewizyjne transmitowanie mszy miało dopiero swoje początki – koleżanka w mojej obecności zapytała księdza, jak ma się zachować, gdy podczas domowego uczestnictwa w mszy transmitowanej, organizm zmusi ją do skorzystania z toalety i gdy w tejże znajdzie się akurat wtedy, gdy zadzwonią dzwonki na Podniesienie… Nie pamiętam, jak na to pytanie odpowiedział rzeczony ksiądz, ale pamiętam, co sam wówczas pomyślałem – nie mówiąc tego głośno, bo o zdanie nie byłem pytany: „Dziewczyno, jaki ty masz z tym problem!? Idź do łazienki skoro musisz i zrób to, co tam masz do zrobienia!”… Domowy udział w mszy świętej nie zawiesza przecież praw przyrody, a dzwonki, śpiewy czy suplikacje da się słyszeć także w parafialnym „toi toiu”. Innymi słowy, zwykła fizjologia sprawia, że wierni odchodzą czasem sprzed telewizora tak, jak też muszą czasem wyjść z kościoła „z racji siły niższej, która bywa siłą wyższą”. Ale dlaczegóżby przy tej okazji właśnie na ów internetowy przekaz mszy w czasie rzeczywistym nie spojrzeć jako na coś dobrego, głębokiego i religijnie wychowawczego. Skoro domowej „mszy na żywo” – tak, jak tej na żywo spełnianej w kościele – nie mogę lub nie chcę sobie tak po prostu zatrzymać i odtworzyć później, to znaczy, że jeśli na żywym udziale w niej mi naprawdę zależy, muszę inne sprawy jej podporządkować; i chociażby wyłączyć telefon. Czy trzeba tu dodawać, że jeśli komuś na takim żywym udziale w mszy nie zależy, to przecież z jej powodu nie pójdzie ani do kościoła, ani do wspomnianego pokoju z telewizorem?

Reasumując, dostrzegam wielką wartość i wychowawczy potencjał w tym, co z powodu pandemii stało się „konieczną możliwością” – prezbiterium parafialnego kościoła na wyciągnięcie ręki dostępne we własnym domu to przestrzeń domowej modlitwy, ale też ewangelizacji i możliwości kształtowania postaw religijnych i moralnych, oraz działań i zachowań z nimi powiązanych; przestrzeń, która aż prosi się o w przyszłości szersze, nie tylko ściśle liturgiczne wykorzystanie. Nie obawiam się, że później – gdy profilaktyczne obostrzenia ustąpią – zabraknie ludzi w „prawdziwym” kościele, choć podejrzewam, że po obecnym czasie już nie wszyscy, którzy mogliby, faktycznie do niego powrócą. Czy nie warto więc zawczasu pomyśleć o tym opisanym wyżej dobru Internetu? A on, działając przecież w obie strony, daje chyba już teraz możliwość założenia i wykorzystania także wirtualnej tacy; takiej, która – nie zastępując tradycyjnego konta bankowego parafii – byłaby w obsłudze bardziej uproszczona. Ta prawdziwa taca, wiklinowa lub inna, nadal przecież będzie potrzebna, ale czy na pewno stanie się pełniejsza, gdy zabraknie wspomnianej na wstępie kamery?


[Wojciech E. Zieliński, Mam serdeczną prośbę, "Na Rozstajach", 2020, nr 5-6 (335), s. 10.]

czwartek, 19 marca 2020

Czy nadgorliwość jest gorsza

od faszyzmu? Myślę, że tak. I dotyczy to także edukacji w czasach zarazy. Oto, stało się dzisiaj wręcz wymogiem intelektualnego savoir vivre’u odmienianie przez przypadki pouczenia, że tymczasowa przerwa w funkcjonowaniu szkół i uczelni, to nie ferie, ale czas nie mniej intensywnej pracy, tyle że w organizacyjnie zmienionej formule. I trudno temu pouczeniu nie przyznać słuszności. Ale problem, jak zwykle, dotyczy miary. Na jednym biegunie lokuje się bowiem – niewątpliwie wymagająca ciągłego przezwyciężania – pokusa totalnej laby, bumelki i szkolnego tumiwisizmu. Ale na biegunie przeciwległym bryluje idiotyczna około-dydaktyczna histeria, zaklinająca „rzeczywistość realną”, by – drogą nauczania online – zamieniła się bez strat w wirtualną. Przodują w niej, obok jak zwykle dyżurnych prymusów aktywizmu, zwłaszcza kontrolerzy cudzej pracy – zawsze gotowi do pouczania kontrolowanych, rozmaici skrupulanci i biurokraci-szczególarze, w głowach których roi się chyba jakieś bezrozumne przekonanie, że w ludzkim świecie nie ma miejsca na jakikolwiek nieład, przerwę lub rozproszenie. Tymczasem, pomiędzy jedną a drugą skrajnością – właśnie w obecnym stanie wymuszonego spowolnienia edukacyjnego pędu do niewiadomo czego – jest miejsce na zwyczajną refleksję i spokojne działanie. Działanie teraz odpowiednie dla pandemicznie zmienionych priorytetów i refleksję chociażby nad stanem ludzkiej wiedzy, rozwijanej i przekazywanej w szkołach i uczelniach. Czyż to bowiem nie owa wysoko rozwinięta wiedza pozwala właśnie jakoś radzić sobie z pełzającym po świecie zagrożeniem ludzkiego życia i zdrowia? I czyż to nie ona wytworzyła wcześniej możliwości skutecznego pełzania?

poniedziałek, 9 marca 2020

Nie mam pewności, czy owi aktywiści klimatycznej histerii

którzy wieszczą rychły koniec znanego nam świata, to te same osoby, grupy, środowiska, które innym ludziom zarzucają gatunkowy szowinizm i staroświeckie przywiązanie do biblijnego porządku wartości. Wszak, jeśliby tak było, czyż nie powinny raczej zacząć cieszyć się z nadchodzącej zmiany i z tego, że wreszcie rządy nad światem przejmie jakiś mądrzejszy, bo nieludzki gatunek?…

środa, 15 stycznia 2020

Z mojego listu ws. wyborów do Zarządu OG PTF

Odpisuję po kilku dniach zastanowienia – dziękuję za dobre słowo i zaufanie, i przepraszam, ale nic z tego😊.

Do pełnienia tej funkcji potrzeba wiary w sens podejmowanego wysiłku oraz wiary w siebie, a u mnie – po latach pracy na UG – już chyba niczego takiego nie ma😊. Bezinteresowność filozoficznego dyskutowania widzę jeszcze wśród niektórych osób, które niegdyś mnie uczyły, oraz wśród młodzieży na zajęciach i to jest bardzo budujące, ale pomiędzy jednym a drugim dostrzegam przede wszystkim skupienie delikwentów – rozmaitych lokalnych i przyjezdnych mądrali – na zbieraniu punktów do dorobku itp. I kompletnie nie interesuje mnie obsługiwanie ich pod tym względem poprzez organizowanie im odczytów w Towarzystwie😊. Mam za sobą ‘kilkunastoletni epizod’ współtworzenia i prezesowania PTFT. Mój pomysł na rolę i sposób działania Towarzystwa – mniej widowiskowy, za to bardziej dyskusyjny i seminaryjny – nie znalazł jednak dostatecznego zrozumienia i akceptacji, więc też już od lat w tym towarzystwie mnie nie ma. Ono samo jednak działa bardzo sprawnie, pełniąc kulturalną rolę na środowiskowej mapie. A ponieważ we mnie nie ma też ducha walki😊, to w ew. roli Przew. nie widziałbym sensu rywalizowania OG PTF z PTFT. Nie widzę również sensu forsowania własnej ww. wizji towarzystwa w tutejszym akademickim środowisku osób wszystko wiedzących lepiej, a przy tym bardziej tytułowanych itd. Myślę nawet, że ew. moje przewodniczenie OG PTF większość przyjęłaby z rozbawieniem, albo zażenowaniem😊.

Mówi się nie bez racji, że nasze myśli kształtują nasze życie. Cóż, nie prosiłem się o takie jak wyżej, ale takie nabyłem, więc ich w sobie nie duszę😊.

Urok dualizmu? Kobiety, które nadal

chcą być kobietami, i mężczyźni, którzy nadal chcą być mężczyznami.

piątek, 10 stycznia 2020

Owszem, jestem gotów uznać priorytet

filozofii naukowej, jeśli tylko wskaże mi choć jeden skuteczny sposób pełnego samounicestwienia. Takiego, które obejmie nie tylko moją teraźniejszość i niedoczekaną przyszłość, ale także wszelaką przeszłość mojej obecności w świecie... I co, czy są gdzieś moce takiego wskazania?