niedziela, 27 grudnia 2020

Jeśli prawdą jest, że z tego, co na co dzień znamy

ostatecznie nie zostanie nawet kamień na kamieniu, to dlaczego ma dziwić, że – chyba nie tylko my, chrześcijanie – w czymś innym ostatecznej szukamy trwałości?

wtorek, 22 grudnia 2020

Świńscy

pańci

Z mojego listu do Jana…(12)

(1) zapewniam Cię, że wszystko co napisałeś, z uwagą przeczytałem i to dwa razy; prawdopodobnie uznasz, że bez zrozumienia

(2) być może faktycznie jesteśmy z różnych planet – jedna z nich chyba nazywa się Zacietrzewienie; zgadnij, którą mam na myśli😊

(3) jeśli mimo powyższego, zechcesz bliżej poznawać, jakim jestem kosmitą i co myślę o rozmaitych sprawach, które pojawiają się również w naszych rozmowach, zapraszam Cię do regularnego czytania, komentowania i dyskutowania treści mojego bloga, z którego teraz – kończąc niniejszą odpowiedź – przesyłam Ci szczerze i bez złośliwości uśmiechnięte słoneczko: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2020/12/blog-post_15.html

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Umberto, wieko

i mię nuży.

Z mojego listu do Studenta (8)

„Czy rodzimy się z moralnością czy też nie”? – to pytanie zapewne stare jak świat… Nauka, poznawczo rozgrzebując rozmaite wycinki i aspekty znanej nam rzeczywistości, wskazuje chyba na to drugie. Niewątpliwie „zdobywanie […] kręgosłupa moralnego jest kwestią doświadczeń i tego jak kreuje się nasza osoba poprzez te doświadczenia”…

W pewnym sensie, chcąc nie chcąc, całe życie moralnie eksperymentujemy, na sobie i na innych, sami będąc jednocześnie materiałem takich eksperymentów… Ale filozofia pozwala jednak pytać o to, czy jest coś, co stanowi, może stanowić itd. jakiś fundament/horyzont potencjału, pozwalającego ludziom – mimo ich biograficznych i in. różnorodności – (a) budować względnie trwałe porozumienia, wspólnoty itp. i (b) dokonywać jakiegoś rozwoju, postępu moralnego itd., w wymiarze jednostkowym, społecznym itd. Niektórzy (np. Kotarbiński) mówili/mówią tu np. o moralnych oczywistościach serca, poznawczych kompetencjach sumienia itd. Oczywiście z naukowego punktu widzenia wszystko daje się, a nawet trzeba kwestionować, by uzyskiwać wiedzę możliwie najlepiej na danym etapie uprawdopodobnioną… Dla niektórych, nauka jest chyba również narzędziem wyśmiewania wszystkiego, czego z jakichś względów ‘wyśmiewacze’ być może nie znoszą, nie trawią itp. A jednak te fundamentalne, graniczne, filozoficzne zagadnienia chyba wciąż powracają – także w jednostkowych biografiach sceptyków, agnostyków i in.

Myślę, że warto w tym kontekście przywołać taką myśl ww. T. Kotarbińskiego: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2013/10/trzeba-podwazac-wszystko.html

Zachęcam również do przeczytania i przemyślenia artykułu o naturze i kulturze, który można znaleźć pod tym adresem: Chowanna-r2016-t2-s17-28.pdf (muzhp.pl)

Zaś odnośnie filozofii Nietzschego, proszę zob. moją odp. z innej koresp. w tej sprawie: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2020/12/z-mojego-listu-do-studenta-7.html

środa, 16 grudnia 2020

Istnienie świadomości zera? Nie wymaga dowodu

Wystarczy, że doskwiera.

Parę luźnych myśli w nawiązaniu do wypowiedzi Studentek i Studentów

  • w relacjach z innymi ludźmi uczymy się świata i (ograniczonego) zaufania do jego mieszkańców
  • interesujące jest również to, jaki udział w tym poznawaniu świata i ludzi ma nasze o/czytanie (tu cytat z Umberto Eco: „Kto nie czyta, ma tylko swoje życie, a jest to, zaręczam wam, niewiele”)
  • postulat etyczny, minimalistyczny, z kręgów krytycznego racjonalizmu itp.: zamiast zabiegać o abstrakcyjne dobro (tu np. idealne państwo), lepiej eliminować konkretne zło!
  • ciągle mam problem z rozróżnianiem utopii, antyutopii, dystopii itp., a nawet myślę, że jeśli coś (tu: ww. rozróżnienie) jest nie dość intuicyjne i wymaga „nauczenia się”, to znaczy, że wartość tego jest praktycznie wątpliwa i przywiązywanie do niej większej wagi może być stratą czasu…; ale na wszelki wypadek sugeruję, by nie brać w tym ze mnie przykładu!😁
  • warte zastanowienia jest chyba również to, że świadectwo mądrości wystawia życie – zwlekając przy tym chyba do jego (doczesnego) końca; tymczasem do kwalifikacji wykształcenia „wystarczy” spełnienie kryteriów instytucjonalnych…

piątek, 11 grudnia 2020

Kreatywność jest sprawą ducha

a nie ego. (Julia Cameron)

Z mojego listu do Studenta (7)

Dziękuję za zainteresowanie, pozwoli Pan, że odpowiem raczej hasłowo, w punktach i posługując się cytatami:

(a) należy pamiętać o tym, że filozofia to nie żarty! – upublicznione myśli, wyartykułowane idee itd. mogą odradzać się, odżywać itp. również po długim czasie i w rozmaitych kontekstach, gdy np. trafią na intelektualnie, społecznie itp. podatny grunt

(b) cytat w nawiązaniu do powyższego: „Ostatecznie, jeśli filozof utrwala swe idee na piśmie i publikuje je, to nabierają one własnego życia i w zależności od przypadku wywierają większy lub mniejszy wpływ” (Frederick Copleston)

(c) Nietzsche intelektualnie przeżywał swoje czasy – gwałtownego rozwoju nauki i erodowania dotychczasowego myślowego porządku – jako zwiastujące, być może, jakąś nową eksplozję życia, niszczącego wszystko to, w co życie dotychczasowe przesta(wa)ło już wierzyć

(d) specyfika myśli i formy wypowiedzi Nietzschego służyła – i oczywiście do dziś ma to miejsce – wielorakim, niekoniecznie spójnym itp. interpretacjom, inspiracjom, wykorzystywaniom…

(e) znowu cytat: „jeśli w świetle wydarzeń dwudziestego wieku spojrzeć wstecz na Nietzscheańskie antycypacje nadejścia «nowego barbarzyństwa» i wojen światowych, to trudno nie przyznać, iż głębiej wnikał on w sytuację niż ci z jego współczesnych, którzy prezentowali pogodną i optymistyczną wiarę w nieuchronny postęp” (Frederick Copleston)

(f) ‘nadwrażliwcy’ bywają nieznośni lub niezrozumiali dla swojego otoczenia, a jednak okazuje się, że z czasem oddziałują rozmaicie

(g) filozoficzne preferowanie raczej wybitności niż wspólnoty, raczej jednostki niż gatunku czy rasy itd. z czasem mogło znaleźć praktyczne zastosowanie, niekoniecznie zgodne z tym, co na myśli miał sam Nietzsche

(h) takie zdanie również warte jest zastanowienia, choć zapewne pozostaje nieznośne dla szeregu wielbicieli Nietzschego lub znawców jego myśli: „W sumie, Nadczłowiek jest tym wszystkim, czym chciałby być schorowany, samotny, udręczony, lekceważony profesor Friedrich Nietzsche” (Frederick Copleston)…

(i) a jeśli przy tym wziąć pod uwagę, że Nietzsche w dzieciństwie otoczony był religią i pobożnością, to do zastanowienia jest również to, dlaczego z czasem odwrócił się od innego samotnego, udręczonego i zlekceważonego człowieka, którego kiedyś ukrzyżowano na Golgocie…

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Pańskie pytanie o „filozofię Nietzschego i jego ideę nadczłowieka”, i o to, „czy była ona wzorem dla Hitlera w szeregu jego działań i uznaniu Aryjczyków za «rasę panów»?”, pozostaje tutaj nierozstrzygnięte…

wtorek, 8 grudnia 2020

Również w biznesie niejeden rekin

 to młot.

Z mojego listu do Studentki (2)

Myślę, że właśnie tak: człowieka bardziej „rozwinie stos lektur faktycznie odpowiadających [jego] zainteresowaniom, z którymi potencjalnie zwiąże przyszłość”. I to chyba jest domena twórców, odkrywców itp., którzy w populacji stanowią zapewne zdecydowaną mniejszość.

Ale to jest też droga trudna – wielu wyżej wymienionych było/bywa samotnikami, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Z kolei systemowa złożoność współczesnej nauki raczej wyklucza efektywność badawczej izolacji. Oczywiście inna sprawa, że na nauce świat ani się nie zaczyna, ani nie kończy.

Z kolei maniera robienia tego, co ‘się robi’, czytania tego, co ‘się czyta’, słuchania tego, co ‘się słucha’ itd. jest oczywiście szeroko wśród ludzi rozpowszechniona – np. socjologowie mają więc o czym pisać, a np. sprzedawcy mogą handlować hurtowo…

Myślę, że wszędzie potrzebny jest jakiś umiar i świadomość tego, że jeśli będziemy tylko dopasowywać się do oczekiwań innych, to niczego twórczego do świata nie wniesiemy.

Odnośnie tego wątku: „zauważyłam, że największym haczykiem podczas czytania są moje niczym niepoparte, ale z góry wyrobione oczekiwania (rzecz jasna - wysokie), którymi już przed startem obarczam lekturę” napiszę, że ograniczanie oczekiwań zmniejsza ryzyko rozczarowań, i że choć generalizacja tej zasady może wydawać się wręcz okropna, to jednak ma ona jakiś potencjał warty rozważenia.

A w nawiązaniu do całości tej naszej koresp. jeszcze dwa skojarzenia literaturowe, proszę zob. w miarę zainteresowania:


niedziela, 6 grudnia 2020

A jeśli Bóg jest Miłością nie tylko

Sam przez Się, ale także przez tę miłość, jaką do życia wnoszą poszczególni ludzie… Czy przeszkodą w uznaniu, że tak również być może, jest tu moja niechęć do bycia rozliczanym z miłości?

wtorek, 1 grudnia 2020

Z mojego listu do Studenta (6)

Tak, tak, wszystko dotarło, niestety, miewam czasami trudniejszy czas i odwleka się moje odpisywanie w takich dających więcej do myślenia sprawach […].

Teraz w punktach odnośnie Pańskiego pytania o ew. minusy filozoficznej itp. otwartości itp.:

(1) myślę, że wszędzie potrzebny jest umiar

(2) myślę, że jeśli pojawiają się ew. obawy, wątpliwości itp., nie należy ich lekceważyć

(3) mówi się czasami, że na filozofii można stracić rozum (a na teologii wiarę itd.) – coś w tym jest; moja śp. babcia mówiła: „nie zaglądaj tam, gdzie nie trza, bo zabraknie ci powietrza” – coś w tym jest; innymi słowy, wszelkie poznawcze itp. drążenie danego zagadnienia, problemu itd. może przynieść jego rozwiązanie, pożądaną wiedzę itd., ale – niejako w pakiecie – zawsze przynosi również kolejne pytania, wątpliwości itd.; dzięki temu dokonuje się poznawczy, cywilizacyjny itd. postęp, a czy człowiek jest przez to szczęśliwszy? – to już inna kwestia; cóż, zachciało się zakazanego owocu z wiadomego drzewa… Rdz 3, 1-24 http://www.biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=3

(4) można na to spojrzeć również przez pryzmat paradoksu nieskończonej poznawczej, analitycznej itp. podzielności wszystkiego, co może być przedmiotem naszego zainteresowania (zob. Zenon z Elei i …małe dzieci, które powtarzają pytanie „a dlaczego?”, dopóki dorośli skutecznie ich nie uciszą)

(5) umiar wspomniany w pkt. 1. powyżej jest jakimś ładem, harmonią, równowagą, spokojem… – jego odwrotnością w przedmiotowej sprawie jest jakaś wojna przeciwieństw: poznawczy obłęd i pęd „po urwistym zboczu” (por. Mt 8, 32 https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=251), albo zasklepienie się w jakiejś skorupie, zamknięcie przed światem i czekanie na lepsze czasy, czyli nie wiadomo na co…

Oczywiście powyższe jest tylko jakimś moim spojrzeniem – proszę zachować umiar w jego ew. przyjmowaniu!😊

Zaś Pańska wątpliwość dot. poznawczego „chaosu w głowie” niewątpliwie zasługuje na dłuższą dyskusję!

Z Biblioteczki Seniora: Geriatryczne qui pro quo

czyli „Rzężenie zwrotne” i inne eseje Uwaga, nakład na wykończeniu! /źródło: wezLibrary/