czwartek, 28 kwietnia 2011

W kryzysie

Na wykład prof. Jadwigi Staniszkis, zatytułowany Polska – po kryzysie czy w kryzysie?, zorganizowany przez ECS i UG w ramach Gdańskich Wykładów Solidarności, poszedłem z zainteresowaniem, ale też – jak na każde tego rodzaju spotkanie – bez żadnych oczekiwań. Dlatego nie wyszedłem rozczarowany. W ramach samokształcenia zapisałem sobie tylko trzy uwagi: (1) nie jest dobrze mówić o wszystkim na raz; (2) profesorowie-celebryci, podobnie jak celebryci-nieprofesorowie rozliczani są raczej frekwencyjnie niż merytorycznie, więc dopóki frekwencja jest wysoka, również ważność wystąpień uznawana jest za wysoką; profesorowie-niecelebryci stanowią w tym zestawieniu sort niższej wagi; (3) wstępne rozliczenie się z rozezna(wa)nia tego, co?, po co? i do kogo się mówi?, mogłoby stanowić warunek dostępu do uniwersyteckiego nagłośnienia.

Powyższe uwagi zapisałem nie mając względu na osoby (por. Syr 35, 12), ale mając świadomość, że i owe uwagi, i takowe ich skwitowanie, mogą u niektórych budzić sprzeciw wręcz histeryczny. Wierzę jednak, że uniwersytet i jego okolice mogą nadal być miejscem dyskusji krytycznej o sprawach rozmaitych. A nie mam wątpliwości, że ważną uczestniczką krytycznej dyskusji o sprawach społecznych, dla naszego życia istotnych, pozostaje autorka wspomnianego wykładu.

środa, 27 kwietnia 2011

Zdarzyło się…

…kilka dni temu, że w zakończeniu uroczystej liturgii Wigilii Paschalnej celebrans …zapomniał o błogosławieństwie. Dla chrześcijan to oczywiście żaden dramat, wszak Pan Bóg wyżej siedzi, ale wychodząc z kościoła myślałem sobie o moralnym wymiarze zaistniałej sytuacji. Nie było chyba dobrego z niej wyjścia. Oto, konsternacja na twarzach niektórych; wahanie, co zrobić, gdy przeoczenie zostało uświadomione a drzwi świątyni zaczynały już się otwierać; prawdopodobne rozważanie naprędce, czy lepiej cofnąć akcję, czy już niczego nie zmieniać – z nadzieją, że nie wszyscy błąd zauważą i może mniej będzie później gadania (i pisania w blogach)…
Myślę, że to jedna z tych sytuacji, które uczą pokory i mogą przyczynić się do lepszej międzyludzkiej komunikacji. Bo nie wszystko zawsze idzie jak z płatka, a tak zwana plama dana w miejscu publicznym przez osobę innych pouczającą i upominającą, to przecież nie plama na honorze kapłana, a jedynie przypomnienie, że do doskonałości droga każdego pozostaje niekrótka. I również takie, własne, niemiłe doświadczenie może mieć duży walor pedagogiczny, o ile tylko otwarcie zostanie opowiedziane, w sposobie i czasie do tego stosownym.

sobota, 16 kwietnia 2011

Niebyt

W naszej epoce – opakowań – liczy się etykieta, a nie zawartość… Nazwawszy mnie krętaczem i oszustem, panowie uczeni wtrącili mnie w niebyt, z którego nie mogę być dosłyszany, choćbym ryczał jak trąby jerychońskie. Im głośniejszy ryk, tym większy śmiech (Stanisław Lem).

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Współczynnik (w) dialogu

„Trudno mówić konstruktywnie a zarazem instruktywnie o dialogu niezbędnym dla pokojowego współistnienia we współczesnym, globalnym świecie, (a) nie biorąc pod uwagę tego, w jaki sposób swoją w nim sytuację postrzega określony podmiot – niekoniecznie indywidualny – do owego dialogu motywowany; (b) nie biorąc pod uwagę racji, jakie postrzega ów podmiot – i tego, jak on je postrzega – przemawiających za podjęciem bądź odrzuceniem (idei) dialogu; (c) tracąc z pola widzenia – lub też powodując, że na to pole w ogóle nie jest wpuszczany – lokalny wymiar doświadczenia globalizacji. Zastosowanie współczynnika humanistycznego już na etapie dyskusji na temat różnych, aktualnych i postulowanych form dialogu we współczesnym świecie, pozwala między innymi uniknąć wielu rozczarowań, które pojawiają się wówczas, gdy moralnie słuszne, racjonalnie uzasadnione i szlachetne skądinąd idee dyskusji i porozumienia rozbijają się o rafę niechęci lub niezrozumienia na poziomie działania”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Dialog lokalny w kulturze globalnej. Uwagi o etyce działania komunikacyjnego, w: Filozofia wobec problemów globalizacji, red. B. Choińska, S. Konstańczak, M. Olech, Słupsk 2008, s. 85-96.

piątek, 8 kwietnia 2011

Z mojego listu do Piotra…

Natomiast odnośnie tego, co piszesz o arogancji władzy, cóż, przyszedł mi na myśl termin „lumpeninteligencja”. Przy czym, nie bardzo mnie tu interesują polityczno-personalne źródła, miejsca, jego pochodzenia i występowania, ponieważ mam na myśli pojęcie systemowe: określenie pragmatycznej krzyżówki (a) zadowolonego z siebie cwaniactwa z (b) pozycją decyzyjną zajmowaną w strukturze. Wydaje mi się, że lumpeninteligencja tak pojmowana to gatunek dzisiaj popularny i występujący w strukturach rozmaitych. Nietępiony, łatwo się rozrasta, mutuje, reprodukuje i wyznacza standardy… Ale też chyba słusznie ‘korzysta z życia’, skoro jego ideowi oponenci tak łatwo ustępują mu pola, marnując energię na wojenki wzajemne.

środa, 6 kwietnia 2011

Z filozofii polskiej

„Wydaje się, że wynikająca z «potrzeby serca» praca na rzecz «samookreślenia się na ‘rynku’ twórczości filozoficznej» jest dziś udziałem niejednego polskiego filozofa. Rysowanie własnej tożsamości intelektualnej w nawiązaniu do polskiej tradycji filozoficznej […] można zaś traktować jako tym bardziej potrzebne, im większej ‘standaryzacji’, ‘uniformizacji’ i ‘konformizacji’ ulega, instytucjonalna zwłaszcza, filozofia. Wszak nie przystoi filozofowi posłuszeństwo w myśleniu, a znacząca lekcja na ten temat, pozostawiona w dorobku myśli rodzimej, zasługuje na permanentne odczytywanie. Skuteczną zachętę do krytycznego namysłu nad filozofią i własnym miejscem w jej uprawianiu odnajdujemy w Studiach z Filozofii Polskiej”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Rec.: Studia z Filozofii Polskiej, red. Marek Rembierz i Krzysztof Śleziński, Wydawnictwo «scriptum», tom 1, Bielsko-Biała – Kraków 2006, ss. 336; tom 2, Bielsko-Biała – Kraków 2007, ss. 412 (…i ciąg dalszy zapewne nastąpi), „Universitas Gedanensis”, 2008, R. 20, nr 2 (36), s. 97-100.

piątek, 1 kwietnia 2011

Krowa na stacji

W skargach na święte krowy słyszy się najczęściej, że chodzą one, gdzie im się podoba, tarasując drogi, wprowadzając nieład na bazarach czy stacjach kolejowych. Mało kto zastanawia się nad celem tych wędrówek z punktu widzenia krowy… (Władysław Kopaliński).