środa, 9 października 2013

Z mojego listu do Absolwentki

Z opóźnieniem, ale tym bardziej serdecznie dziękuję za Pani list, dobre słowo i wsparcie. Dzięki takim ‘zwrotnym sygnałom’ upewniam się, że ma sens to, co robię, co staram się przekazywać itd. (a co niespecjalnie jest łatwe, gdy w uczelnianym otoczeniu mocuje się z poczuciem własnej ‘trędowatości’).
To prawda: „dwie z założenia odmienne od siebie rzeczywistości, businessowa i akademicka, mają ze sobą coraz więcej wspólnego”. Ma to oczywiście także swoje dobre strony, o ile idea uniwersytetu zachowuje swoje uszanowanie. Ale różnie z tym bywa, a wtedy i doktoranckie i inne studia rozczarowują itp. Na szczęście ludzie bywają mądrzejsi od warunków, w których przyszło im żyć, uczyć się i pracować.
A teraz jeszcze raz Panią zacytuję, bo lepiej bym tych życzeń nie ujął: „aby świadczenie pracy w zgodzie z własnym sumieniem stało się normą, a nie luksusem naszych czasów”!

poniedziałek, 7 października 2013

Rozpoczęcie studiów

„zawsze wzbudza wiele emocji. Oto staje przed nami kolejny etap życia, nowe znajomości, nowe, ciekawe zajęcia. Duchowa radość, jakiej wówczas doświadczamy, jest tym większa, im bardziej bezinteresownie traktujemy wysiłek, który nas czeka, im bardziej wiedza, którą pragniemy zdobyć, ma być wiedzą zdobytą dla niej samej. Przeciwnie, gdy nasze studiowanie to wyłącznie środek do otrzymania dyplomu i «profitów» z nim związanych, gdy wypływa ono tylko z aktualnie panującej mody, bądź jest formą ucieczki przed innego rodzaju zajęciami (np. służbą wojskową), wówczas każdy egzamin, każde dodatkowe wykłady stają się źródłem niechcianego zmęczenia, kolejną udręką na drodze do upragnionego końca nauki. Nic dziwnego, że w skrajnych przypadkach koniec ten następuje przed planowym czasem”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Refleksja metaprzedmiotowa, „Universitas Gedanensis”, Nr 12, 1995, s. 109-112.