W pewnym sensie, chcąc nie chcąc, całe życie moralnie eksperymentujemy, na sobie i na innych, sami będąc jednocześnie materiałem takich eksperymentów… Ale filozofia pozwala jednak pytać o to, czy jest coś, co stanowi, może stanowić itd. jakiś fundament/horyzont potencjału, pozwalającego ludziom – mimo ich biograficznych i in. różnorodności – (a) budować względnie trwałe porozumienia, wspólnoty itp. i (b) dokonywać jakiegoś rozwoju, postępu moralnego itd., w wymiarze jednostkowym, społecznym itd. Niektórzy (np. Kotarbiński) mówili/mówią tu np. o moralnych oczywistościach serca, poznawczych kompetencjach sumienia itd. Oczywiście z naukowego punktu widzenia wszystko daje się, a nawet trzeba kwestionować, by uzyskiwać wiedzę możliwie najlepiej na danym etapie uprawdopodobnioną… Dla niektórych, nauka jest chyba również narzędziem wyśmiewania wszystkiego, czego z jakichś względów ‘wyśmiewacze’ być może nie znoszą, nie trawią itp. A jednak te fundamentalne, graniczne, filozoficzne zagadnienia chyba wciąż powracają – także w jednostkowych biografiach sceptyków, agnostyków i in.
Myślę, że warto w tym kontekście przywołać taką myśl ww. T. Kotarbińskiego: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2013/10/trzeba-podwazac-wszystko.html
Zachęcam również do przeczytania i przemyślenia artykułu o naturze i kulturze, który można znaleźć pod tym adresem: Chowanna-r2016-t2-s17-28.pdf (muzhp.pl)
Zaś odnośnie filozofii Nietzschego, proszę zob. moją odp. z innej koresp. w tej sprawie: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2020/12/z-mojego-listu-do-studenta-7.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz