piątek, 21 czerwca 2013

Nauka chce więcej

„Antoni Kępiński pisał: «Dzięki cywilizacji zdobywamy świat podporządkowując go sobie, dzięki kulturze zbliżamy się do niego przez jego uświęcenie i ukochanie». Cywilizacja to bowiem władza nad światem, a kultura to miłość ku światu kierowana. Gdy brakuje miłości, prawdziwe staje się inne twierdzenie, tu i ówdzie przecież także słyszane. To mianowicie, że kultura tworzy cywilizację, a potem cywilizacja zabija kulturę – jakże inaczej, skoro rozwijamy się cywilizacyjnie, a kulturowo chyba jakoś degradujemy. Zdaniem niektórych, kluczowym problemem współczesnej cywilizacji jest «brak jedności między sferą ludzką a sferą nauki i techniki». Być może rację ma Neil Postman, przekonując, że dopadło nas brzemię technopolu. Technika nie sama przez się świadoma, lecz wiedziona umysłami i rękoma bezkrytycznych użytkowników, stawia dzisiaj człowiekowi warunki i infekuje zarazą technofilii.
Postman pisze: «W technopolu nie wystarczy powiedzieć, że rzeczą niemoralną i degradującą jest pozwalanie na to, by ludzie nie mieli gdzie mieszkać. Niczego nie osiągniesz, prosząc sędziego, polityka czy biurokratę, by przeczytał Nędzników, Nanę lub wręcz Nowy Testament. Musisz wskazać dane statystyczne, z których wynika, iż bezdomni są nieszczęśliwi i narażają gospodarkę na nadmierne wydatki. Dostojewski ani Freud, Dickens ani Weber, Twain ani Marks – żaden z nich nie dostarcza teraz prawomocnej wiedzy. Są ciekawi; są ‘warci przeczytania’; są artefaktami naszej przeszłości. Ale po ‘prawdę’ musimy się zwrócić do ‘nauki’». Problem polega jednak na tym, że o nauce nie wystarczy dzisiaj powiedzieć, iż jest poszukiwaniem uniwersalnych, niezmiennych praw rządzących procesami, poszukiwaniem opartym na założeniu, że między tymiż procesami zachodzą poznawalne, przyczynowo-skutkowe relacje. Nie wystarczy wskazanie falsyfikowalności jako kryterium twierdzenia naukowego i przypomnienie, że «nauka jest możliwa nie dzięki temu, że potrafimy rozpoznać ‘prawdę’, lecz dlatego, że umiemy rozpoznać fałsz». Gdyby to wszystko było wystarczające, to wspomniani Dostojewski, Dickens i inni nadal byliby ważni, jako autorzy wyjaśniający wiele z tego, czego nauka ogarnąć nie potrafi. Nauka chce jednak więcej. Chce dominować na wszystkich polach ludzkiego doświadczenia. Chceniem własnych przedstawicieli i bezkrytycznych użytkowników, ogarniając wszelkie wytwory ludzkiej aktywności, staje się przedmiotem technokratycznego kultu, przy czym zarówno ów kult, jak i jego przedmiot są teraz bardziej złożone i wymagające niż w czasach wcześniejszych eskalacji scjentyzmu”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Kto u kogo na służbie, czyli parę uwag o zmaganiu człowieka z techniką, w: Elbląskie przekładnie zębate. Teoria i praktyka, red. T. Rybczyńska, J. Łabanowski, Elbląg 2013, s. 87-97.