poniedziałek, 31 października 2011

Używanie klasyków

„Przyjęto tu założenie, skądinąd zapewne kontrowersyjne, a być może stojące nawet w sprzeczności z tymi stanowiskami, które filozofię zdają się podporządkowywać rozwojowi nauki, że czytanie i używanie klasyków może dokonywać się bez usprawiedliwień, bez nużącego przekonywania wątpiących, że korzystanie z tego, co napisali klasycy może być dla naszego dzisiejszego, filozoficznego oglądu rzeczywistości użyteczne – czasami użyteczne o wiele bardziej niż przekopywanie się przez całe hałdy papieru zapisane przez producentów przypisów do wcześniejszych przypisów i nieustanne śledzenie naukowych newsów pojawiających się na najwyżej, pod względem rzetelności i fachowości, notowanych portalach. Tak przynajmniej ową użyteczność zdaje się pojmować filozofujący podmiot – zwyczajny działający człowiek – zainteresowany własnym losem, przeżywanym w zastanych warunkach życia społecznego, a niebędący filozofem akademickim. Twierdzenie, że (1) zwyczajnych, działających a zarazem filozofujących ludzi jest więcej niż filozofów akademickich, i że (2) doświadczeniem tych pierwszych warto zajmować się filozoficznie, przyjęto tu bez dowodu, a jedynie na mocy decyzji aksjologicznej piszącego te słowa”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Podmiotowe doświadczanie działania. Relektura wybranych uwag Znanieckiego, w: Studia z Filozofii Polskiej, t.1, red. M. Rembierz, K. Śleziński, Bielsko-Biała – Kraków 2006, s. 197-206.

środa, 26 października 2011

Gdyby ktoś mnie zapytał…

…o najważniejszą lekturę, wskazałbym łącznie trzy następujące:
1. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu
2. 2001: Odyseja kosmiczna
3. Latający Cyrk Monty Pythona.

Bo właśnie łącznie mówią one o tym, że (ad 1) nie wszystko zależy ode mnie, ale (ad 2) jako człowiek mogę zrobić wiele dobrego, jednak (ad 3) do wszystkiego powinienem mieć stosowny dystans.

sobota, 22 października 2011

Koterie…

powodują, że wielu ludzi stawia nie na swoje umiejętności i doświadczenie, ale na układy towarzyskie. Tacy ludzie zawodzą w sytuacjach trudnych (Waldemar Skrzypczak).

czwartek, 13 października 2011

Niepożądany dystans

„W zakresie edukacyjnego wymiaru współczesnej nauki […] jednym ze sposobów (u)czynienia nauki lepszą wydaje się przywracanie pewnej bezpośredniości relacji: nauczyciel – uczeń (student); innymi słowy, przywracanie moralnego komponentu tej relacji edukacyjnej, który, owszem, w wysoce ztechnologizowanych formach dzisiejszego kształcenia wcale nie wydaje się konieczny, ale też, który – jeśli nabierzemy co do powyższego pewnych wątpliwości – nie pojawi się na mocy oddziaływania samej technologii. Tu znowu rolę wiodącą pełnią konkretni ludzie – ludzie nauki, nauczyciele akademiccy, bo do nich należy zrobienie pierwszego moralnego kroku w stronę tych, do których (s)kierowana jest ich praca. Innymi słowy, chodzi o to, by nie tworzyć zbędnego dystansu między nauczycielem a uczniem (studentem), nie «odgradzać się» od niego komputerem, rzutnikiem multimedialnym, własnymi notatkami, erudycją lub deklaracją ograniczonych kompetencji, itd., zwłaszcza, gdy ów uczeń lub student oczekuje od nauczyciela czegoś więcej niż tylko wiedzy fachowej (a wydaje się, że czasami właśnie tego czegoś więcej oczekuje). Ów niepożądany dystans (s)powoduje bowiem, że być może ważne pytanie nie zostanie zadane, i że próba odpowiedzi na nie nie zostanie podjęta. A to, jak wolno domniemywać, nie będzie pożyteczne dla żadnej ze stron. Wszak współżycie społeczne, porozumienie w sprawach mniej lub bardziej istotnych – a więc to, czego nadmiaru chyba dzisiaj nie doświadczamy – wykorzystuje przecież zdobycze wyspecjalizowanych dyscyplin nauki, ale nic po owych zdobyczach, jeśli brakuje ludzi moralnie zdolnych do ich komunikacyjnej wymiany”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Kilka uwag o aksjologii pracy uniwersyteckiej, „Annales. Etyka w życiu gospodarczym”, t. 9, 2006, nr 2, s. 37-46.

sobota, 8 października 2011

Czy tylko o aktorach?

Czasem wydaje mi się, że to nasze środowisko nie jest już takie odważne jak wtedy… Że dziś taki bojkot byłby niemożliwy, bo każdy jednak woli pieniądze niż ideały. […] Dziwi mnie jednak to, że koledzy z planu z jakichś powodów nie komentują ważnych dla kraju wydarzeń. W najciemniejszych latach stanu wojennego takie polityczne milczenie było nie do pomyślenia. […] Zadziwia mnie, że tych ludzi nic nie obchodzi, a co najwyżej tanie dowcipy, co jutro gramy, kiedy wypłata, a głównie to, żeby nikomu się nie narazić… (Katarzyna Łaniewska)

czwartek, 6 października 2011

Vivat Akademia!

Jeżeli na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi aktywny reprezentant partii politycznej głosi wykład inaugurujący rok akademicki na wydziale uniwersytetu, to być może znaczy, że tam wszystko już ujdzie… Może więc nie wymagajmy już zbyt wiele od studentów.

poniedziałek, 3 października 2011

Z mojego listu do Leszka…(2)

Za chwilę okaże się, że jednak nie pogadamy, bo ja ze swoim zamiłowaniem do jasności, prostoty, zwyczajności, już nie będę mógł za Tobą nadążyć.

Pytanie z poprzedniego maila – chyba jednak całkiem zrozumiałe – podtrzymuję, ale nie musisz brać go do siebie. Interesuje mnie człowiek działający (np. fotografujący), jego wybory, postawy, społeczne (rynkowe, marketingowe i in.) uwarunkowania tych postaw, sposoby ich uzasadniania itd. Można, owszem, deklarować nieideologiczne podchodzenie do problemu X, ale znacznie trudniej to realizować. Wszak np. rozwijający się fotograf korzysta z edukacji estetycznej, która – jak każda edukacja – nie jest wolna od ideologii. Potem mówi np. „tu widzę tylko określoną formę, tu – grę barw, tu – tylko światłocienie; a to, co wypracowałem to doprawdy ciężki kawałek fotografii, niezrozumiały dla naiwnego laika” itd., ale niewykluczone, że zręcznie korzystając z takiej retoryki, wyuczoną estetyką zasłania etykę. I choć nie ma fotografa, który fotografuje wszystko, to zapewne każdy może sobie postawić pytanie, czy intelektualnie uczciwe jest to, jak uzasadnia swoje działanie (nie mówiąc już o nierzadko problematycznej słuszności samego działania – zob. np. spory nt. fotografii wojennej, albo dyskusje dot. sposobów wygrywania w konkursie World Press Photo).

Myślę, że dobrą (choć niebezpośrednią) ilustrację biegunowo przeciwnych sposobów podejścia do problemu uzasadniania postaw stanowią dwie wypowiedzi, które wyciągnąłem ze swoich notatek i które cytuję poniżej:

Z mojego punktu widzenia prawdziwa kariera nie może być zawrotna. Jeżeli coś ma się dziać szybko, to i szybko się kończy. Aby coś stało się sztuką, musi być dopracowane, przemyślane i obudowane swoistym światłem. Ja swoją pierwszą płytę nagrałem dopiero w trzecim roku działalności estradowej. Dzisiaj często słyszę o takich fenomenach, że „artysta” zaczyna karierę od nagrania płyty, czyli powiedział coś, zanim pomyślał. Dlatego zazwyczaj jest to bezmyślne naśladownictwo, a więc nic oryginalnego. Dlatego zazwyczaj kończy się, zanim zaczęło.
(Marek Grechuta)

Mój debiut odbył się na drugim roku studiów, zagrałam Jagodę w jednym z odcinków „Kryminalnych” w reżyserii Patryka Vegi. Wspominam to miło, choć nie było łatwo, początek pierwszego dnia zdjęciowego wyznaczony był na 6 rano, a do zagrania była scena miłosna w samochodzie na łące… Czyli od razu los rzucił mnie na głęboką wodę… (Marta Żmuda-Trzebiatowska)

Oczywiście mam świadomość, że tego rodzaju uwagi są denerwujące, zwłaszcza, gdy są nieproszone (wszak tę naszą internetową rozmowę chyba sam zacząłem), ale trudno – zadaniem filozofa jest przybliżanie się do prawdy, bez kompromisów…