piątek, 27 lipca 2012

Nieelita

„Podczas jednego z pierwszych zebrań, w jakich uczestniczyłem jako osoba funkcyjna na uczelni, usłyszałem słowa: «Nie po to robiłem habilitację, żeby teraz stać w korkach!». A przedmiotem uzgodnień była godzina rozpoczęcia następnego planowanego zebrania. Pomyślałem: «Elita!». I do dzisiaj nie mam pewności, w jakim stopniu usłyszane słowa pozostają reprezentatywne dla charakterystyki naszego, szeroko lub wąsko pojmowanego, środowiska”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Humanistyczny kapitał uczelni, „Forum Akademickie”, 2012, nr 7-8, s. 52-53.

wtorek, 24 lipca 2012

Efektywności efektowności

„Wydaje się, że dzisiaj jednym z istotnych spoiw – organizacyjnych, ale nie moralnych – pracy uniwersyteckiej jest zasada efektywności i efektowności podejmowanych działań. System społeczny uniwersytetu pozostaje wszak podsystemem systemu społecznego w ogóle. I dlatego, podobnie jak ma to miejsce gdzie indziej, również władze uczelni zabiegać dziś muszą m.in. o dobre miejsce w rankingach, a właściwość podejmowanych w tym zakresie działań weryfikowana jest (a) w ramach zewnętrznej kontroli społecznej – m.in. przez zainteresowanie danym uniwersytetem potencjalnych kandydatów na studia, i (b) w ramach wewnętrznej kontroli społecznej – m.in. stopniem zawodowej lojalności kadry. Z kolei kadra, wykładowcy zainteresowani efektywnością swojej pracy, racjonalizują podejmowane działania ograniczając kontakty naukowe ze studentami do sformalizowanego minimum, co nie pozwala czynić im zarzutów o niewypełnianie obowiązków dydaktycznych, ale też, co z drugiej strony nie daje studentom poczucia, że mają na uczelni kontakt z ludźmi gotowymi intelektualnie współdziałać z nimi w poznawaniu świata. Gdy chodzi zaś o kwestię efektowności w działaniu naukowo-dydaktycznej kadry uczelni to wydaje się, że przejawem bezkrytycznego ulegania jej presji stają się coraz częstsze, a przynajmniej coraz częściej ujawniane przypadki plagiatów. Oto możliwość efektownego wykazania się długą listą publikacji w recenzowanych czasopismach staje się ważniejsza niż uczciwość i rzetelność w ich przygotowaniu. Jest to zarazem kolejny przyczynek do twierdzenia, że jakakolwiek sprawna organizacja pracy nie jest w stanie zapełnić moralnej próżni wytwarzanej przez niemoralnie działające podmioty. Wreszcie sami studenci będąc stroną potencjalnego przynajmniej działania komunikacyjnego na uniwersytecie, naznaczeni presją efektywności i efektowności działania – wymaganego od nich w takim właśnie kształcie przez agresywny rynek pracy – ulegają przysłowiowemu «wyścigowi szczurów», sprowadzając uniwersytet i jego pracowników do roli sprzedawców i operatorów sprzedaży wiedzy, która to wiedza zaś warta jest zainteresowania tylko o tyle, o ile da się nią na wspomnianym rynku handlować i na niej zarobić”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Nauka i sceptycyzm a działanie komunikacyjne na uniwersytecie, „Annales. Etyka w życiu gospodarczym”, t. 8, Problemy etyczne środowiska akademickiego, 2005, nr 2, s. 67-76.

wtorek, 17 lipca 2012

Z mojego listu do Marka…(6)

Dzięki, że zajrzałeś!
[tutaj: ..dla filozofów nie jestem filozofem, bo socjologizuję, a dla socjologów nie jestem socjologiem, bo filozofuję…]

No, cóż, zacytowałem tutaj samego siebie z artykułu: W. Zieliński, Czy Tatarkiewicz jest do szczęścia jeszcze komuś potrzebny? Spojrzenie z perspektywy filozofii bardzo praktycznej, „Filo-Sofija”, Rok XI, 2011, nr 2-3 (13-14), s. 675-688, tu s. 676;

bo też prawda jest taka, że przez jednych i drugich – tzn. i przez filozofów, i przez socjologów – ‘trzymany jestem na dystans’, a w każdym razie takie jest moje tego doświadczenie/poczucie/wrażenie…, raczej dość przykre. Ale przynajmniej jakaś ‘woda sodowa nie rzuci mi się na głowę’.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Intelektualizm i kodeksy

„Mam jednak zasadniczą wątpliwość (i wiąże się ona z moim, krytykowanym, stanowiskiem dotyczącym edukacyjnej funkcji kodeksów), czy wyrazem intelektualizmu etycznego – wyrazem rzeczywistym a nie jedynie formalnym – jest np. owo […] bezwzględne poparcie dla zasady uczciwej konkurencji. Ta zasada, jak już wcześniej pisałem, wydaje mi się wtórna a przy tym abstrakcyjna, podobnie jak abstrakcyjna a przy tym nierealistyczna – w świecie organizacyjnie przeładowanym – wydaje mi się zasada bezwzględnego unikania potencjalnego konfliktu interesów. Przyjmując (górnolotnie?), że przybliżanie się do prawdy – tu: o możliwie najlepszych rozwiązaniach problemów moralnych w życiu gospodarczym – dokonuje się w działaniu komunikacyjnym, z trudem recypuję pogląd, wedle którego zapis kodeksowy miałby stanowić bezpośrednią dyrektywę działania, roszcząc sobie przy tym prawo do miana bezwzględnej normy moralnej. Innymi słowy sprawę widzę tak”…

Więcej w: Wojciech Zieliński, Moralność i etyka w działalności gospodarczej (głos ostatni), „Diametros”, 2005, nr 6, s. 265-267.

piątek, 6 lipca 2012

Z mojego listu do ‘Pałacowych’

(napisanego między pierwszym a drugim spotkaniem)

Dziękuję za zaproszenie i będę wdzięczny za informacje o kolejnych spotkaniach (o ile takowe, zważywszy co piszę poniżej, zechcą mi Państwo nadal przesyłać).

Na spotkanie pierwsze (w sali BHP) poszedłem wiedziony (a) zainteresowaniem, jakie to środowisko tworzy się w ‘Pałacu’ i (b) ew. nadzieją, że może to zalążek jakiegoś konstruktywnego lokalnego ‘ruchu obywatelskiego’, którego działanie, z jednej strony, wykroczy ponad poziom ‘kółka wzajemnej adoracji’, a z drugiej – będzie czymś więcej niż organizowaniem dyskusji jedynie ‘akademickich’ vel ‘pałacowych’. Z zainteresowaniem wysłuchałem wówczas całej dyskusji – także, choć z trudem, głoszonych ‘z ławki’, żenujących wynurzeń ‘bezpartyjnego fachowca od edukacji’…

Oczywiście prawem Organizatora spotkania jest dobieranie, a przez to także promowanie jego prelegentów, a prawem zapraszanych – odniesienie się do tego doboru i promocji. Odnosząc się zatem do programu najbliższego spotkania, jako czynnik skutecznie zniechęcający (czy tylko mnie?) do udziału w nim, zgłaszam dalszą promocję wspomnianego wyżej ‘fachowca’…

Niezależnie od tego, czy w doborze prelegentów kierują się Państwo faktycznym przekonaniem o ich zasługach, czy względami lokalnej poprawności politycznej, warto zastanowić się, jakie straty dla zamierzonego i skądinąd pożądanego przedsięwzięcia generowane są już ‘na wejściu’.