piątek, 29 stycznia 2021

Kilka myśli i skojarzeń w nawiązaniu do dyskusji o treści wybranych lektur

Szczęście

Prostytucja

Płynność

Przemoc

Psychopaci i inni

Dyskusja do kitu


😊

czwartek, 28 stycznia 2021

Z mojego listu do Studentki (4)

Wprawdzie z dużym opóźnieniem, ale jednak odpisuję…

W nawiązaniu do kwestii tzw. dyskryminacji gatunkowej itp., proponuję niejako odwrócić, uprościć i zradykalizować perspektywę, zadając pytanie następujące:

Czy jako ludzie, biologiczne organizmy, których populacja liczona jest obecnie w miliardach jednostek, jesteśmy w stanie – przy wszystkich swoich możliwościach i ułomnościach – żyć tak, aby nie naruszać życia innych organizmów?… A jeśli jest to tylko w pewnym stopniu możliwe, to jakie są kryteria określania tego stopnia i kto jest uprawniony do takich określeń?…

Oczywiście ‘zawracamy sobie głowę’ takimi wątpliwościami itp., ponieważ, poza wszystkim innym, mamy rozum i – owszem, różną – moralną wrażliwość, która na nie(?)szczęście każe nam zajmować się problemami, na które Pani wskazuje.

I oto pyta Pani m.in.: „W jaki sposób działa moralność człowieka, jeśli na krzywdę wyrządzoną psu lub kotu jest wrażliwy, ale na masowy ubój świń już nie?”…

Może dzieje się tak dlatego, że nasz stosunek moralny (i in.) jest różny w zależności od tego, czy mamy do czynienia (a) z pojedynczą jednostką, czy ze zbiorem jednostek lub masą; (b) z istotami, które pod jakimiś względami są nam relacyjnie bliskie lub np. fizycznie podobne, czy z takimi, które wspomnianych cech nie mają itd. Specjaliści z zakresu biologii moralności, psychologii moralności itp. mają tu zapewne wiele do powiedzenia…

Jeśli poszukiwanie odpowiedzi na takie pytania – i szereg innych, mniej lub bardziej podobnych – czyni nas mądrzejszymi, warto poszukiwać. Jeśli jednak wiedzione jest przekonaniem, że doprowadzi nas do wiedzy bezdyskusyjnej – a to zdaje się być aspiracyjną przypadłością niektórych naukowców – to zapewne jedynie powtórzy się scenariusz znany od zarania: twierdzenia uznane za pewne pomnożą liczbę kolejnych wątpliwości… Aż tyle. I tylko tyle.

Pisze Pani: „Spożywanie mięsa, naturalne futra, czy skórzane buty są dla niektórych czymś «normalnym» i całkowicie w porządku”…

A ja zapytam, czy zawsze i bez względu na wszystko są to tylko karygodne fanaberie?… (Oczywiście nie da się ukryć, że przemawia przeze mnie ciemnogród😊)

Pisze Pani: „przecież każde zwierzę, niezależnie od gatunku i wielkości, jest tak samo świadome i zdolne do przeżywania doświadczeń”…

Ja nie wiem, czy tak jest. Ale niezależnie od tego, chyba zgadzamy się w jednej z podstawowych kwestii: zadawanie cierpienia jest złem!

Dziękuję również za polecenie filmu [https://www.filmweb.pl/film/Dominion-2018-827218].

Napisała Pani również tak:
„W społeczeństwie wciąż panuje głęboko zakorzenione, stereotypowe postrzeganie kobiety i mężczyzny, które myślę, że w dużej mierze jest skutkiem zróżnicowanej socjalizacji. Już od samych narodzin wiele rodziców ukierunkowuje dzieci w stronę pewnych wzorców np. dziewczynki ubierane są na różowo, bawią się wyłącznie lalkami lub ubierane są tylko w sukienki. Nawet z tak małych, pozornie nic nieznaczących kwestii wynikają pewne konsekwencje. Jedną z nich jest przykładowo utożsamianie się z powszechnie propagowanym i pożądanym wzorcem płci. Mimo to, uważam, że w dzisiejszych czasach powoli, stopniowo ten podział i zróżnicowanie się zacierają, nie są one tak bardzo wymagane. Miejscem, które z pewnością poszerza ludzkie horyzonty jest internet oraz social media, które rozpowszechniają oraz pokazują chociażby androgynię, starając się oswajać z nią i innymi zjawiskami społeczeństwo”…

Niewykluczone, że jest tak, jak Pani pisze, i oczywiście szanuję taki ogląd rzeczywistości – jak każdy inny, który wiedziony jest uczciwymi poznawczymi motywacjami. Mój p/ogląd jest nieco inny, co sygnalizują też uwagi zapisane wcześniej. Myślę, że pomnażanie różnorodności, dokonywane w ograniczonej przestrzeni – a taką jest na razie świat, w którym żyjemy – prowadzi do szarzyzny. To trochę, jak z kolorową plasteliną, która ‘szarzeje’, gdy zostanie zmieszana.

Innymi słowy, horyzonty horyzontami, realia realiami, a ja nadal sobie myślę dualistycznie😊, jak tu:


– bo człowiek jest nie tylko składnikiem i badaczem świata, ale również jego współtwórcą.

Bardzo Pani dziękuję za tę obszerną zachętę do refleksji – z nadzieją, że ciąg dalszy nastąpi!
😊

środa, 27 stycznia 2021

Z mojego listu do Studenta (12)

Żyję nadzieją, że mimo takiego opóźnienia mojej odpowiedzi, nie zrazi(ł) się Pan do dalszej wymiany myśli😊…

„Czy wypuszczenie zwierząt, żyjących wcześniej tylko w klatkach, nie będzie dla nich równie szkodliwe?” – nie wiem, czy równie, ale w jakimś stopniu szkodliwe niechybnie będzie…

Żyjemy w kulturze nadmiaru, marnotrawstwa, hodowania i produkowania ‘na zapas’ itd., który to stan równocześnie towarzyszy ubóstwu wielu ludzi, złej dystrybucji dóbr itd. itp. Zwiększenie możliwości cywilizacyjnego oddziaływania na świat, w którym żyjemy, znacznie wyprzedziło naszą zdolność mądrego tymi możliwościami zarządzania. Przerabiamy to chociażby obecnie, w dobie pandemii.

I powyższe dotyczy również stosunku do (nadmiaru) zwierząt hodowlanych i in. Brak moralnego poukładania myśli o świecie i hierarchii jego bytów sprawia, że słuszne wydaje się twierdzenie, że to właśnie człowiek jest dzisiaj największą zawadą ekologicznej harmonii… Tylko że takie myślenie bywa podszywane idiotycznym utożsamianiem równości z jednakowością – zakłada się równość wszystkich istot żyjących i na tej podstawie jednakowość ich praw. W oparach takiego absurdu można by posunąć się do twierdzenia, że również walka z koronawirusem zasługuje na potępienie, bo odbiera mu prawo do kształtowania świata według jego możliwości i potrzeb.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że powyżej (a) dokonuję ogromnego uproszczenia, (b) narażam się lub wręcz ośmieszam przed biologami, wirusologami itp., i że (c) nie wprost odnoszę się do szeregu Pańskich myśli zapisanych w liście. Jednak mimo to zakładam, że te moje słowa – w kontekście Pańskich pytań o etykę zwierząt – choćby w małym stopniu okażą się przydatne.


– a to tylko jeden z przykładów intelektualnego zmagania się z problemami, na które Pan wskazuje.

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Z mojego listu do Studenta (11)

Proszę wybaczyć opóźnienie mojej odpowiedzi i – w miarę możliwości – proszę nie zrażać się nim w dziele dalszej wymiany myśli…

Zacznę od zdania, które napisał Pan w zakończeniu, i wykorzystam je jako motto: „Racjonalność tak jak wiele rzeczy na tym świecie ma swoje plusy i minusy”…

Miejscem samych plusów jest Raj, a samych minusów – piekło. …Jedno i drugie raczej trudno sobie wyobrazić.

Napisał Pan: „Obserwując różne osoby, które grają w gry zaobserwowałem, że opcje, które twórcy nam dają by móc wpłynąć na świat, kierują nas by stworzyć świat zgodny z naszymi poglądami. Niektórzy jednak wykorzystują takie mechaniki by zobaczyć co się stanie podczas opcji, której nigdy w prawdziwym życiu by nie wybrali. Często przy wyborze decyzji przeciwnej z naszymi wartościami ludzie reagują śmiechem, bądź rozczarowaniem albo nawet uczuciem dyskomfortu”…

Oczywiście rozmaicie można na to spoglądać. Myślę, że m.in. warto dostrzec w tym ciekawość poznawczą, potrzebę eksperymentowania, szukanie alternatyw itd. – śmiech, rozczarowanie, dyskomfort, okazują się reakcjami znanymi aż nadto. Przy czym warto mieć na uwadze, że spełnianie określonej potrzeby (tu: poznawczej), nie jest równoznaczne z pochwałą jej zaspokajania – wszak wartość zaspokojenia ‘wchodzi do gry’ z szeregiem innych, rozmaitych wartości.

Twierdzenie, że „wartości są już podświadome i podczas próby zmiany tych wartości są wydobywane negatywne emocje”, jest chyba zasadne, co nie znaczy: bezdyskusyjne, bezwzględnie prawdziwe itd. Wszak można pytać m.in. o status owej ‘aksjologicznej podświadomości’, o jej pochodzenie, trwałość, spójność, plastyczność itp.

Przykład Sparty i Spartan, podany w ostatniej części Pańskiego listu i powiązany z mottem zamieszczonym powyżej, to kolejna kwestia do obszernej dyskusji – także o filozofii jako takiej, która, o ile nie sprzeniewierza się swojej roli, podejmuje również takie kwestie, o których ‘niefilozoficzne uszy’ wręcz nie chcą słuchać. Ale z tym jest trochę jak z burzą – można zatkać uszy, by nie słyszeć jej grzmotów, lecz to nie da gwarancji, że ulewa przejdzie bokiem…

Bardzo Panu dziękuję za inspirację i proszę o więcej!😊

sobota, 23 stycznia 2021

Z mojego listu do Studenta (10)

Dzisiaj odpisuję na rozmaite listy grudniowe i właśnie ‘dojechałem’ do listu Pańskiego – bo jeśli ew. myślał/myśli Pan, że przeoczyłem, albo zlekceważyłem tę korespondencję, to to oczywiście nie jest prawda.

Bardzo Panu dziękuję za dobre słowo – nie wiem, czy w pełni zasłużone, ale traktuję je, jako dalsze zobowiązanie!

Napisał Pan: „Zauważyłem, że nazwa przedmiotu […] jest tylko pretekstem do spotkania się z drugim człowiekiem /nie jego funkcją/”… Cóż, myślę, że funkcjonariusze biurokratycznej jakości kształcenia itp. znajdą w tym na mnie haka, ale trudno😊 – są ważniejsze sprawy niż wykwity rozmaitych tabelkowych wartości; właśnie wobec deficytu, o którym Pan wspomina. Inna sprawa, że to oczywiście nie może usprawiedliwiać ew. bylejakości kształcenia przedmiotowego. Zatem, staram się na miarę moich możliwości.

O tym, że Pan, to Pan😊, i że konsultujemy się również pod tym adresem: www.wojciechzielinski.pl (lub: https://wojciechzielinski.blogspot.com/), ‘dowiedziałem się’ chyba przy okazji naszych drugich zajęć, gdy Pański podpis na czacie skojarzyłem z tym wyświetlanym w blogu… Bardzo Panu dziękuję za zainteresowanie moimi blogowymi zapiskami i za dotychczasowe komentarze – trudno o lepsze paliwo dla myśli! I w miarę możliwości, chęci i zainteresowania zapraszam Pana oczywiście do dalszego ciągu takiej wymiany – również po zakończeniu formalnych/zajęciowych powodów naszej znajomości.

środa, 20 stycznia 2021

Z mojego listu do Studentki (3)

Odpisuję, ‘jak gdyby nigdy nic’, mimo, że minął miesiąc…, sorry😊.

Najpierw odnośnie „pisania w niedzielę” – ja nie mam z tym żadnego problemu, proszę pisać do mnie, kiedy ma Pani ochotę! (A ja przeczytam, kiedy będę miał ochotę😃). Przypuszczam, że dawniej papierowe listy ludzie też pisali m.in. w niedzielę i może jeszcze tego samego dnia naklejali znaczek i spacerowali do czerwonej, pocztowej skrzynki… Inna sprawa, że niektórzy dzisiaj mają problem z takimi sytuacjami, widząc elektroniczne powiadomienie, że ktoś do nich właśnie „dzisiaj”, w niedzielę, a może właśnie „teraz”, w nocy itp. przysłał maila… Przez lata mojego wicedyrektorowania w Instytucie zdarzało mi się wielokrotnie tłumaczyć wykształconym ludziom, prowadzącym zajęcia itp., że listów, wysyłanych do nich przez studentów i in. w niedzielę lub w nocy, nie muszą od razu w niedzielę lub w nocy odczytywać… Oczywiście te moje tłumaczenia były niewiele warte dla osób, które opisane wyżej sytuacje odbierały, jako obrazę ich uniwersyteckiego majestatu.

A teraz odnośnie meritum; pisze Pani tak: „Czasami rozważam, w jakim stopniu da się opanować tematykę danego kierunku studiów, nie studiując go w rozumieniu uczęszczania na uczelnię, a zgłębiać temat przykładowo w domowym zaciszu. Idąc dalej, czy osoby odpowiednio zdeterminowane i zmotywowane, lecz zgłębiające przedmiot socjologii na własną rękę, są w stanie mimo wyraźnych ograniczeń – braku uszeregowanej wiedzy, pozbawione możliwości wykonywania zadań grupowych i bezpośredniego dostępu do wyedukowanych profesorów zgłębić jej tajniki tak samo dobrze jak student nauk społecznych”…

Myślę, że gdyby miara znajomości danego tematu/przedmiotu była jednoliniowa, odpowiedź byłaby stosunkowo prosta: wieloczynnikowe i usystematyzowane uczenie (się) w szkole, na uczelni itp., jest bezwzględnie lepsze od takiego, które dokonuje się indywidualnie, w domowym zaciszu… Problem w tym, że taka ‘jednoliniowa miara’ to narzędzie biurokratów, którzy muszą jakoś ogarnąć złożoność (tu: edukacyjnej) rzeczywistości. Mamy z tego zatem zarówno szkolne stopnie na świadectwach, jak i tytuły naukowe itp. na dyplomach… Ale życie, będąc wieloczynnikowe, nie jest przecież jednoliniowe (w sensie, o którym tu mowa) – cała ta ww. biurokracja jest więc tylko jego tymczasowym i lokalnym wykwitem. Owszem, na tyle rozległym w przestrzeni i czasie, że być może nie wyobrażamy sobie życia poza nim. Innymi słowy, w domowym zaciszu dokonuje się poznawanie świata nie mniej rozległe(go), niż owo poznawanie na uczelni, ale po prostu pod pewnymi względami inne(go). Miarą jest ciekawość świata i poznawcza wnikliwość poznającego podmiotu, a nie biurokratyczna kreska określająca zakres i poziom wykształcenia owego podmiotu. Brak takiej kreski nie wyklucza z życia – ale ogranicza lub uniemożliwia dostęp do niektórych jego zasobów. Z biegiem czasu człowiek dokonuje też przewartościowań kosztów, jakie ponosi za zdobywanie wspomnianych kresek.

Nawiązując zatem do powyższego i odnosząc się do Pani pytania: „czy wystarczająco uważna obserwacja świata może dać podstawę do pełnego obrazu schematów i zachowań, które w nim zachodzą?”, odpowiadam: i tak, i nie. Tak, gdy chodzi o to, co w świecie zachodzi. Nie, gdy chodzi o naukowe tego obrazy. Znajomość pierwszego jest znajomością życia, znajomość drugiego – rozmaitych nauk o nim. Przy czym, o ile mi wiadomo, żaden człowiek nie ma absolutnej znajomości życia. I żaden nie ma absolutnej znajomości nauki. I tak oto, przychodzi czasem podejmować decyzje. Bo gdy na przykład w określonej sprawie życie przeczy danej jego teorii, to tym gorzej dla… życia, czy dla teorii?… Ludzie oczywiście rozmaicie sobie z tym radzą i czasami zaklinają rzeczywistość – jedni zaklinają ją życiowo, a inni naukowo. I to dotyczy chyba również socjologów.

Ale powyższe oczywiście nie wyklucza słuszności tego Pani stwierdzenia: „nieczęsto spotyka się ten pewien rodzaj dociekliwości, którym określiłabym jednostkę socjologa”… Warto zatem, w miarę możliwości i zainteresowania, taką dociekliwość rozwijać!

Bardzo Pani dziękuję za tę zachętę do przemyśleń! Na koniec zaś powtórzę to, co już innym razem pisałem: proszę o krytycyzm wobec tych moich uwag – środowiskowo uznawanych raczej za ‘wynurzenia chłopskiego filozofa’😊.

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Z mojego listu do Studenta (9)

Pańskie pytanie [jak filozofia egzystencjalna wpłynęła bądź nie wpłynęła na nasze życie codzienne w społeczeństwie?] odnotowałem w swoich papierach, ale proszę o jego doprecyzowanie/ograniczenie/zawężenie, bo w obecnej postaci jest ‘zabójcze’😊…

Wspierając się drobiem i nabiałem zauważę tylko, że ono m.in. nawiązuje do odwiecznej sprawy pierwszeństwa – kury lub jajka… Jeśli słusznie kojarzone z egzystencjalizmem jest hasło „egzystencja poprzedza esencję”, to na uwadze trzeba mieć m.in. to, że w szybkim tempie zmieniające się życie codzienne w ostatnich dwóch stuleciach nie dało spokoju filozofii, wpłynęło na nią, czyniąc miejscami wręcz „chwilozofią” (T. Kotarbiński)… Innymi słowy, zasadne, ale nie mniej obszerne jest pytanie, jak życie codzienne w społeczeństwie wpłynęło bądź nie wpłynęło na filozofię, egzystencjalną i inną?

I co Pan na to?😃…

sobota, 2 stycznia 2021

Styczeń 2021 – czyżby początek inwazji

cele-idio-ta-bry-tów?

Przypadek, a ściślej zapewne jakieś tam algorytmy Google itp. sprawiły

że w zestawie wiadomości proponowanych mi do przeczytania pojawił się Komunikat Rektora Uniwersytetu Medycznego w Łodzi „w sprawie szczepień przeciwko SARS-CoV-2”. Dwa zdania w tym dokumencie – opublikowanym 30 grudnia 2020 r. pod adresem: https://umed.pl/komunikat-rektora-w-sprawie-szczepien-przeciwko-sars-cov-2/ – zwróciły moją szczególną uwagę:

„W związku z aktualną sytuacją epidemiologiczną i rozpoczętą akcją szczepień apeluję i stanowczo zalecam pracownikom, studentom i doktorantom Uczelni poddanie się szczepieniu przeciwko SARS-CoV-2”.

i

„Niewyobrażalna jest sytuacja, w której studenci i pracownicy uczelni medycznej mogą podważać rolę szczepionki przeciwko SARS-CoV-2”.

Pandemiczna sytuacja, w jakiej znajdujemy się od wielu miesięcy, nie jest zabawna, a na szacunek i wsparcie zasługują wszystkie osoby, które uczciwie i na miarę swoich kompetencji i możliwości starają się tej sytuacji skutecznie zaradzić. Wobec panujących wielorakich problemów, nie do pozazdroszczenia jest też praca osób zajmujących kierownicze stanowiska rozmaitych szczebli i odpowiadających między innymi za bezpieczeństwo ludzi im podlegających. Ale to wszystko przecież chyba nie wyklucza ani odrobiny uśmiechu, gdy się do niego okazja nadarzy, ani krytycznego myślenia, zwłaszcza gdy takowe wyda się konieczne.

W przywołanym komunikacie (u)śmiech wzbudza wyrażenie „apeluję i stanowczo zalecam” – kierowane przez szefa wobec jego podwładnych; cóż ma biedak zrobić, na razie, póki prawo nie daje mu narzędzi ostrzejszych. Krytycznego myślenia zaś wymaga sugestia jego, tegoż myślenia, …niestosowania, wskazywana chyba przez drugie z przytoczonych wyżej zdań.

Nauka jako taka, jeśli ją dobrze rozumiem, nie tylko dopuszcza, ale wręcz domaga się krytycznego myślenia, i to zawsze i wszędzie. Co innego jednak nauka uprawiana metodą „apeli i stanowczych zaleceń”, o ewentualnych rozkazach nawet nie wspominając – taka wymaga oczywiście myślowego i praktycznego posłuszeństwa; niezależnie od poziomu grzędy, na której siedzą jej, wzajemnie i wielorako zależni, przedstawiciele.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na takie uwagi można zareagować wręcz nerwowym przypomnieniem okoliczności, w ramach których toczy się przedmiotowa dyskusja – chętnie zacytuję jeszcze jedno zdanie: „W dobie pandemii, kiedy mamy częściowo sparaliżowaną opiekę medyczną, umierają ludzie, chorują pacjenci i personel szpitali, szczepienie to jedyna szansa by się skutecznie ochronić przed ciężką chorobą, powikłaniami i śmiercią”… Ale uwagi przeze mnie pisane przypomnianych tu okoliczności w żadnym stopniu przecież nie lekceważą.

I na koniec.
Wystarczy przyjrzeć się dorobkowi zbieranemu chociażby na stronach niniejszego bloga, by zarówno ludzie nauki jako takiej, jak i funkcjonariusze systemu „bezdyskusyjnej słusznomyślności” uznali, że nie mają ze mną wiele wspólnego… Wyobrażam więc sobie, że jedni i drudzy – przy dogodnej okazji na przykład zapytani o te moje słowa – zaleciliby może traktowanie ich co najwyżej z przymrużeniem oka… I co ja wówczas odpowiedziałbym na to? Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu.

W miarę możliwości i stosowności zalecam więc również uśmiech – okraszony polewą krytycznego myślenia.

piątek, 1 stycznia 2021

Modlitwa o pogodę ducha

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić. Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić. I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego. Pozwól mi co dzień żyć tylko jednym dniem, i czerpać radość chwili, która trwa; i w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć drogę wiodącą do spokoju; i przyjąć – jak Ty to czyniłeś – ten grzeszny świat takim, jakim on naprawdę jest, a nie takim, jakim ja chciałbym go widzieć; i ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli, to wszystko będzie jak należy. Tak, bym w życiu doczesnym osiągnął umiarkowane szczęście, a w życiu przyszłym, u Twego boku, na wieki posiadł szczęśliwość nieskończoną. Amen

(z modlitewnika)