„W związku z aktualną sytuacją epidemiologiczną i rozpoczętą akcją szczepień apeluję i stanowczo zalecam pracownikom, studentom i doktorantom Uczelni poddanie się szczepieniu przeciwko SARS-CoV-2”.
i
„Niewyobrażalna jest sytuacja, w której studenci i pracownicy uczelni medycznej mogą podważać rolę szczepionki przeciwko SARS-CoV-2”.
Pandemiczna sytuacja, w jakiej znajdujemy się od wielu miesięcy, nie jest zabawna, a na szacunek i wsparcie zasługują wszystkie osoby, które uczciwie i na miarę swoich kompetencji i możliwości starają się tej sytuacji skutecznie zaradzić. Wobec panujących wielorakich problemów, nie do pozazdroszczenia jest też praca osób zajmujących kierownicze stanowiska rozmaitych szczebli i odpowiadających między innymi za bezpieczeństwo ludzi im podlegających. Ale to wszystko przecież chyba nie wyklucza ani odrobiny uśmiechu, gdy się do niego okazja nadarzy, ani krytycznego myślenia, zwłaszcza gdy takowe wyda się konieczne.
W przywołanym komunikacie (u)śmiech wzbudza wyrażenie „apeluję i stanowczo zalecam” – kierowane przez szefa wobec jego podwładnych; cóż ma biedak zrobić, na razie, póki prawo nie daje mu narzędzi ostrzejszych. Krytycznego myślenia zaś wymaga sugestia jego, tegoż myślenia, …niestosowania, wskazywana chyba przez drugie z przytoczonych wyżej zdań.
Nauka jako taka, jeśli ją dobrze rozumiem, nie tylko dopuszcza, ale wręcz domaga się krytycznego myślenia, i to zawsze i wszędzie. Co innego jednak nauka uprawiana metodą „apeli i stanowczych zaleceń”, o ewentualnych rozkazach nawet nie wspominając – taka wymaga oczywiście myślowego i praktycznego posłuszeństwa; niezależnie od poziomu grzędy, na której siedzą jej, wzajemnie i wielorako zależni, przedstawiciele.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na takie uwagi można zareagować wręcz nerwowym przypomnieniem okoliczności, w ramach których toczy się przedmiotowa dyskusja – chętnie zacytuję jeszcze jedno zdanie: „W dobie pandemii, kiedy mamy częściowo sparaliżowaną opiekę medyczną, umierają ludzie, chorują pacjenci i personel szpitali, szczepienie to jedyna szansa by się skutecznie ochronić przed ciężką chorobą, powikłaniami i śmiercią”… Ale uwagi przeze mnie pisane przypomnianych tu okoliczności w żadnym stopniu przecież nie lekceważą.
I na koniec.
Wystarczy przyjrzeć się dorobkowi zbieranemu chociażby na stronach niniejszego bloga, by zarówno ludzie nauki jako takiej, jak i funkcjonariusze systemu „bezdyskusyjnej słusznomyślności” uznali, że nie mają ze mną wiele wspólnego… Wyobrażam więc sobie, że jedni i drudzy – przy dogodnej okazji na przykład zapytani o te moje słowa – zaleciliby może traktowanie ich co najwyżej z przymrużeniem oka… I co ja wówczas odpowiedziałbym na to? Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu.
W miarę możliwości i stosowności zalecam więc również uśmiech – okraszony polewą krytycznego myślenia.
Zgadzam się najpierw uśmiech potem ewentualnie krytykczne myślenie.
OdpowiedzUsuń:)
Usuń