Wprawdzie z dużym opóźnieniem, ale jednak odpisuję…
W nawiązaniu do kwestii tzw. dyskryminacji gatunkowej itp., proponuję niejako odwrócić, uprościć i zradykalizować perspektywę, zadając pytanie następujące:
Czy jako ludzie, biologiczne organizmy, których populacja liczona jest obecnie w miliardach jednostek, jesteśmy w stanie – przy wszystkich swoich możliwościach i ułomnościach – żyć tak, aby nie naruszać życia innych organizmów?… A jeśli jest to tylko w pewnym stopniu możliwe, to jakie są kryteria określania tego stopnia i kto jest uprawniony do takich określeń?…
Oczywiście ‘zawracamy sobie głowę’ takimi wątpliwościami itp., ponieważ, poza wszystkim innym, mamy rozum i – owszem, różną – moralną wrażliwość, która na nie(?)szczęście każe nam zajmować się problemami, na które Pani wskazuje.
I oto pyta Pani m.in.: „W jaki sposób działa moralność człowieka, jeśli na krzywdę wyrządzoną psu lub kotu jest wrażliwy, ale na masowy ubój świń już nie?”…
Może dzieje się tak dlatego, że nasz stosunek moralny (i in.) jest różny w zależności od tego, czy mamy do czynienia (a) z pojedynczą jednostką, czy ze zbiorem jednostek lub masą; (b) z istotami, które pod jakimiś względami są nam relacyjnie bliskie lub np. fizycznie podobne, czy z takimi, które wspomnianych cech nie mają itd. Specjaliści z zakresu biologii moralności, psychologii moralności itp. mają tu zapewne wiele do powiedzenia…
Jeśli poszukiwanie odpowiedzi na takie pytania – i szereg innych, mniej lub bardziej podobnych – czyni nas mądrzejszymi, warto poszukiwać. Jeśli jednak wiedzione jest przekonaniem, że doprowadzi nas do wiedzy bezdyskusyjnej – a to zdaje się być aspiracyjną przypadłością niektórych naukowców – to zapewne jedynie powtórzy się scenariusz znany od zarania: twierdzenia uznane za pewne pomnożą liczbę kolejnych wątpliwości… Aż tyle. I tylko tyle.
Pisze Pani: „Spożywanie mięsa, naturalne futra, czy skórzane buty są dla niektórych czymś «normalnym» i całkowicie w porządku”…
A ja zapytam, czy zawsze i bez względu na wszystko są to tylko karygodne fanaberie?… (Oczywiście nie da się ukryć, że przemawia przeze mnie ciemnogród😊)
Pisze Pani: „przecież każde zwierzę, niezależnie od gatunku i wielkości, jest tak samo świadome i zdolne do przeżywania doświadczeń”…
Ja nie wiem, czy tak jest. Ale niezależnie od tego, chyba zgadzamy się w jednej z podstawowych kwestii: zadawanie cierpienia jest złem!
Napisała Pani również tak:
„W społeczeństwie wciąż panuje głęboko zakorzenione, stereotypowe postrzeganie kobiety i mężczyzny, które myślę, że w dużej mierze jest skutkiem zróżnicowanej socjalizacji. Już od samych narodzin wiele rodziców ukierunkowuje dzieci w stronę pewnych wzorców np. dziewczynki ubierane są na różowo, bawią się wyłącznie lalkami lub ubierane są tylko w sukienki. Nawet z tak małych, pozornie nic nieznaczących kwestii wynikają pewne konsekwencje. Jedną z nich jest przykładowo utożsamianie się z powszechnie propagowanym i pożądanym wzorcem płci. Mimo to, uważam, że w dzisiejszych czasach powoli, stopniowo ten podział i zróżnicowanie się zacierają, nie są one tak bardzo wymagane. Miejscem, które z pewnością poszerza ludzkie horyzonty jest internet oraz social media, które rozpowszechniają oraz pokazują chociażby androgynię, starając się oswajać z nią i innymi zjawiskami społeczeństwo”…
Niewykluczone, że jest tak, jak Pani pisze, i oczywiście szanuję taki ogląd rzeczywistości – jak każdy inny, który wiedziony jest uczciwymi poznawczymi motywacjami. Mój p/ogląd jest nieco inny, co sygnalizują też uwagi zapisane wcześniej. Myślę, że pomnażanie różnorodności, dokonywane w ograniczonej przestrzeni – a taką jest na razie świat, w którym żyjemy – prowadzi do szarzyzny. To trochę, jak z kolorową plasteliną, która ‘szarzeje’, gdy zostanie zmieszana.
Innymi słowy, horyzonty horyzontami, realia realiami, a ja nadal sobie myślę dualistycznie😊, jak tu:
– bo człowiek jest nie tylko składnikiem i badaczem świata, ale również jego współtwórcą.
Bardzo Pani dziękuję za tę obszerną zachętę do refleksji – z nadzieją, że ciąg dalszy nastąpi!
😊