Bardzo przykre jest to, co napisałeś o kulisach konferencji. Niestety, w ogóle mnie to nie dziwi. Tak właśnie buduje się ‘wielkość’ naszych tzw. naukowych elit. Nie chcę przesadzać ze skojarzeniami, ale na pewno kojarzysz ten fragment:
„Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi” (Mt 23, 3-7).
Powtórzę: nie chcę przesadzać ze skojarzeniami – w kontekście naszej korespondencji powyższy fragment to jedynie zwyczajny zapis przypadłości tych ‘wielkich’.
Pozbieraj/cie się więc po tym doświadczeniu i – jeśli mogę coś zasugerować – nie marnujcie więcej Waszej energii na przedsięwzięcia inne niż wyłącznie własne, autorskie; przynajmniej dopóty, dopóki nie upewnicie się, że instytucja, w której pracujecie, we właściwy sposób uszanuje Wasz wysiłek. (No, chyba, że aspirujecie do tej uczelnianej ‘sztafety’, i pozwalacie się wykorzystywać po to, by m.in. awansować bez przeszkód, a potem móc spokojnie wykorzystywać innych… Oczywiście przy takim podejściu, powyższa sugestia jest ‘nie na miejscu’).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz