niedziela, 11 grudnia 2016

Po linii ewangelicznego rozeznania…

…porusza się myśl Franciszka, chrystusowego ucznia-misjonarza, zapisana w roku 2013 w adhortacji apostolskiej Evangelii gaudiumO głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie (por. 50). Pisząc w drugim rozdziale dokumentu o kryzysie zaangażowania wspólnotowego, Papież nie pozostawia złudzeń:

„Dzisiaj musimy powiedzieć «nie dla ekonomii wykluczenia i nierówności społecznej». Ta ekonomia zabija. Nie może tak być, że nie staje się wiadomością dnia fakt, iż z wyziębienia umiera starzec zmuszony, by żyć na ulicy, natomiast staje się nią spadek na giełdzie o dwa punkty. To jest wykluczenie. Nie można dłużej tolerować faktu, że wyrzuca się żywność, podczas gdy są ludzie cierpiący głód. To jest nierówność społeczna. Dzisiaj wszystko poddane jest prawom rywalizacji i pra­wu silniejszego, gdzie możny pożera słabszego. W następstwie tej sytuacji wielkie masy ludności są wykluczone i marginalizowane: bez pracy, bez perspektyw, bez dróg wyjścia. Samego człowieka uważa się za dobro konsumpcyjne, które można użyć, a potem wyrzucić. Daliśmy początek kulturze «odrzucenia», którą wręcz się promuje. Nie chodzi już tylko o zjawisko wyzysku i ucisku, ale o coś nowego: przez wykluczenie zraniona jest w samej swej istocie przynależność do społeczeństwa, w którym człowiek żyje, ponieważ nie jesteśmy w nim nawet na samym dole, na peryferiach czy po­zbawieni władzy, ale poza nim. Wykluczeni nie są «wyzyskiwani», ale są odrzuceni, są «niepotrzebnymi resztkami»” (53). Tak oto „kult starożytnego złotego cielca (por. Wj 32, 1-35) znalazł nową i okrutną wersję w bałwochwalstwie pieniądza i w dyktatu­rze ekonomii bez ludzkiej twarzy i bez naprawdę ludzkiego celu” (55), a tak zwana „teoria skapywa­nia”, zakładająca, „że każdy wzrost ekonomiczny, któremu sprzyja wolny rynek, jest zdolny sam w sobie tworzyć większą sprawied­liwość i uczestnictwo społeczne w świecie”, okazała się zwodniczym wyrazem prostodusznej i naiwnej ufności jej orędowników „w dobroć tych, którzy mają władzę ekonomiczną i w uświęcone mechanizmy panującego systemu ekonomicznego” (54).

Papież zachęca do myślenia i działania kierującego się ideą dobra wspólnego. To niełatwe w świecie gloryfikującym bezkrytyczny indywidualizm – „kultura, w której każdy chce posia­dać własną prawdę subiektywną, utrudnia [bowiem] pragnienie uczestnictwa we wspólnym projekcie, wykraczającym poza osobiste interesy i pragnienia” (61). Przeszkodą są dziś zatem rozmaite fascynacje „duchowością dobrobytu bez wspólnoty”, „pomyślno­ścią bez braterskich zobowiązań”, i skupionym wyłącznie na sobie rozwojem osobistym (por. 90). Franciszek przestrzega także przed ignorowaniem znaczenia, jakie w życiu społecznym ma lekceważenie zła. Pisze: „Podobnie jak dobro dąży do udzielania się, tak też i zło, na które wyrażamy zgodę, czyli niesprawiedliwość, ma skłonność do poszerzania swej niszczącej siły i milczącego podważania podstaw każdego systemu politycznego i społecznego, niezależnie od tego jak bardzo wydaje się trwały. Jeśli każde działanie ma swoje konse­kwencje, to zło zagnieżdżone w strukturach jakiegoś społeczeństwa zawiera zawsze potencjał rozkładu i śmierci. Od zła wpisanego na trwałe w niesprawiedliwe struktury społeczne nie można oczekiwać lepszej przyszłości” (59).

Papież nie ma złudzeń, że zgorszenie niosą światu także niektórzy ludzie Kościoła – ci, zarówno świeccy, jak i duchowni, współcześni faryzeusze (zob. m.in. J 5, 44), zawsze gotowi do wyniosłego pouczania innych, a zatroskani przede wszystkim o swój własny dobrobyt (zob. 63, 78, 82, 93-100 i in.). Ale też nie ma złudzeń, że krytyka kierowana pod adresem Kościoła niejednokrotnie jest nieadekwatna i również pełna obłudy (zob. 64, 79 i in.). Franciszek podkreśla jednak kluczowe znaczenie prostej, otwartej na bliźnich, chrześcijańskiej miłości i wzywa do przezwycię­żania tego, co tłumi jej zbawcze oddziaływanie: ciągłej wobec innych podejrzliwości, nieustannej nieufności, „postaw obronnych, jakie narzuca nam dzisiejszy świat” (88). I przestrzega przed popadaniem …w psychologię grobu, „która stopniowo zamienia chrześcijan w muzealne mumie”. Dotknięci taką destrukcyjną przemianą chrześcijanie, „rozczarowani rzeczywistością, Kościołem lub samymi sobą, prze­żywają nieustanną pokusę przywiązania do słodkawego smutku bez nadziei, który opanowuje serce jako «najtęższy z eliksirów złego ducha». Powołani do oświecania i komunikowania życia, w koń­cu ulegają fascynacji rzeczami rodzącymi jedynie ciemność i znu­żenie oraz osłabiającymi dynamizm apostolski” (83). Wobec powyższego, nie dziwi głośne i pełne wiary wołanie Papieża:

„Nie pozwólmy się okradać z radości ewangelizacji!” (83) – „wyzwania są po to, aby im podołać. Bądźmy realistami, ale nie tracąc radości, odwagi i ofiarności pełnej nadziei! Nie dajmy się okraść z misyjnej siły!” (109).

[Wojciech E. Zieliński, Po linii ewangelicznego rozeznania…, "Na Rozstajach", 2016, nr 11 (296), s. 12.]

Zob. także:

https://wojciechzielinski.blogspot.com/2016/10/czytanie-franciszka.html

https://wojciechzielinski.blogspot.com/2016/11/zapach-owiec.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz