…porusza się myśl Franciszka, chrystusowego ucznia-misjonarza, zapisana w roku 2013 w adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium – O głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie (por. 50). Pisząc w drugim rozdziale dokumentu o kryzysie zaangażowania wspólnotowego, Papież nie pozostawia złudzeń:
„Dzisiaj musimy powiedzieć «nie dla ekonomii wykluczenia i nierówności społecznej». Ta ekonomia zabija. Nie może tak być, że nie staje się wiadomością dnia fakt, iż z wyziębienia umiera starzec zmuszony, by żyć na ulicy, natomiast staje się nią spadek na giełdzie o dwa punkty. To jest wykluczenie. Nie można dłużej tolerować faktu, że wyrzuca się żywność, podczas gdy są ludzie cierpiący głód. To jest nierówność społeczna. Dzisiaj wszystko poddane jest prawom rywalizacji i prawu silniejszego, gdzie możny pożera słabszego. W następstwie tej sytuacji wielkie masy ludności są wykluczone i marginalizowane: bez pracy, bez perspektyw, bez dróg wyjścia. Samego człowieka uważa się za dobro konsumpcyjne, które można użyć, a potem wyrzucić. Daliśmy początek kulturze «odrzucenia», którą wręcz się promuje. Nie chodzi już tylko o zjawisko wyzysku i ucisku, ale o coś nowego: przez wykluczenie zraniona jest w samej swej istocie przynależność do społeczeństwa, w którym człowiek żyje, ponieważ nie jesteśmy w nim nawet na samym dole, na peryferiach czy pozbawieni władzy, ale poza nim. Wykluczeni nie są «wyzyskiwani», ale są odrzuceni, są «niepotrzebnymi resztkami»” (53). Tak oto „kult starożytnego złotego cielca (por. Wj 32, 1-35) znalazł nową i okrutną wersję w bałwochwalstwie pieniądza i w dyktaturze ekonomii bez ludzkiej twarzy i bez naprawdę ludzkiego celu” (55), a tak zwana „teoria skapywania”, zakładająca, „że każdy wzrost ekonomiczny, któremu sprzyja wolny rynek, jest zdolny sam w sobie tworzyć większą sprawiedliwość i uczestnictwo społeczne w świecie”, okazała się zwodniczym wyrazem prostodusznej i naiwnej ufności jej orędowników „w dobroć tych, którzy mają władzę ekonomiczną i w uświęcone mechanizmy panującego systemu ekonomicznego” (54).
Papież zachęca do myślenia i działania kierującego się ideą dobra wspólnego. To niełatwe w świecie gloryfikującym bezkrytyczny indywidualizm – „kultura, w której każdy chce posiadać własną prawdę subiektywną, utrudnia [bowiem] pragnienie uczestnictwa we wspólnym projekcie, wykraczającym poza osobiste interesy i pragnienia” (61). Przeszkodą są dziś zatem rozmaite fascynacje „duchowością dobrobytu bez wspólnoty”, „pomyślnością bez braterskich zobowiązań”, i skupionym wyłącznie na sobie rozwojem osobistym (por. 90). Franciszek przestrzega także przed ignorowaniem znaczenia, jakie w życiu społecznym ma lekceważenie zła. Pisze: „Podobnie jak dobro dąży do udzielania się, tak też i zło, na które wyrażamy zgodę, czyli niesprawiedliwość, ma skłonność do poszerzania swej niszczącej siły i milczącego podważania podstaw każdego systemu politycznego i społecznego, niezależnie od tego jak bardzo wydaje się trwały. Jeśli każde działanie ma swoje konsekwencje, to zło zagnieżdżone w strukturach jakiegoś społeczeństwa zawiera zawsze potencjał rozkładu i śmierci. Od zła wpisanego na trwałe w niesprawiedliwe struktury społeczne nie można oczekiwać lepszej przyszłości” (59).
Papież nie ma złudzeń, że zgorszenie niosą światu także niektórzy ludzie Kościoła – ci, zarówno świeccy, jak i duchowni, współcześni faryzeusze (zob. m.in. J 5, 44), zawsze gotowi do wyniosłego pouczania innych, a zatroskani przede wszystkim o swój własny dobrobyt (zob. 63, 78, 82, 93-100 i in.). Ale też nie ma złudzeń, że krytyka kierowana pod adresem Kościoła niejednokrotnie jest nieadekwatna i również pełna obłudy (zob. 64, 79 i in.). Franciszek podkreśla jednak kluczowe znaczenie prostej, otwartej na bliźnich, chrześcijańskiej miłości i wzywa do przezwyciężania tego, co tłumi jej zbawcze oddziaływanie: ciągłej wobec innych podejrzliwości, nieustannej nieufności, „postaw obronnych, jakie narzuca nam dzisiejszy świat” (88). I przestrzega przed popadaniem …w psychologię grobu, „która stopniowo zamienia chrześcijan w muzealne mumie”. Dotknięci taką destrukcyjną przemianą chrześcijanie, „rozczarowani rzeczywistością, Kościołem lub samymi sobą, przeżywają nieustanną pokusę przywiązania do słodkawego smutku bez nadziei, który opanowuje serce jako «najtęższy z eliksirów złego ducha». Powołani do oświecania i komunikowania życia, w końcu ulegają fascynacji rzeczami rodzącymi jedynie ciemność i znużenie oraz osłabiającymi dynamizm apostolski” (83). Wobec powyższego, nie dziwi głośne i pełne wiary wołanie Papieża:
„Nie pozwólmy się okradać z radości ewangelizacji!” (83) – „wyzwania są po to, aby im podołać. Bądźmy realistami, ale nie tracąc radości, odwagi i ofiarności pełnej nadziei! Nie dajmy się okraść z misyjnej siły!” (109).
[Wojciech E. Zieliński, Po linii ewangelicznego rozeznania…, "Na Rozstajach", 2016, nr 11 (296), s. 12.]
Zob. także:
https://wojciechzielinski.blogspot.com/2016/10/czytanie-franciszka.html
https://wojciechzielinski.blogspot.com/2016/11/zapach-owiec.html
chronione przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
niedziela, 11 grudnia 2016
Po linii ewangelicznego rozeznania…
Etykiety:
dobro wspólne,
działanie,
edukacja,
etyka,
Franciszek,
Kościół,
kultura,
moralność,
Na Rozstajach,
psychologia,
realizm,
religia,
socjologia,
teologia,
wiara,
wychowanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz