piątek, 20 grudnia 2013

Z mojego listu do Przewodniczącego

'Ja mogę się mylić, ty możesz mieć rację, i wspólnym wysiłkiem możemy zbliżyć się do prawdy' - te słowa K.R. Poppera to właściwie cały mój komentarz do Twojego listu, poniedziałkowego spotkania, jego krytyki itd.

Przykro mi, że tym, co napisałem, poczułeś się urażony - przepraszam, nie było moją intencją sprawienie Ci przykrości! Ale to, co napisałem, podtrzymuję - właśnie dlatego, że 'jestem na głodzie' bezkompromisowego filozofowania, czyli takiego filozofowania, którego mi w naszym środowisku brakuje. (Może dlatego, że filozofię traktuję zwyczajnie, mądrościowo, a nie specjalistycznie, naukowo). Chyba jednak nie mam natury pieniacza, a na pewno nie mam żadnego tytułu do tego, by panoszyć się we wspomnianym środowisku, więc ot tak jedynie odpisuję na listy i 'wymądrzam się' w swoich tekstach, też w blogu; a jeśli nie mam racji, to i nie ma sensu tym moim pisaniem się przejmować. W związku z powyższym, nie mam też żadnych planów, czy strategii towarzyskich - niech dzieje się to, czego chcą towarzyskie władze (co najwyżej przestanę przychodzić na spotkania lub zrezygnuję z własnej przynależności), z nikim się nie układam, nie poszukuję adoratorów, zostaję więc sam ze sobą…

Pytasz, czy uważam "za kulturalne, przerywanie komuś w trakcie gościnnego wystąpienia i uporczywe zwracanie się do księdza per pan i to wielokrotne?". Oczywiście, że nie uważam tego za kulturalne i rozumiem niełatwą rolę prowadzącego spotkanie, ale uważam, że: (1) czyniący w ten sposób sam sobie wystawia świadectwo filozoficznych i in. kompetencji; (2) gwałtowna krytyka - o ile nie jest wyrazem, jakichś psychicznych itp. zaburzeń krytykującego - z czegoś się bierze, więc warto pozwolić jej wybrzmieć, żeby problem lepiej zrozumieć; (3) prelegent, który decyduje się na publiczne wystąpienie, nie jest dzieckiem i powinien umieć poradzić sobie z krytyką tego, co i jak mówi. I, podobnie jak Ty, postulat, żeby "księży nie tolerować na posiedzeniach PTF, uważałem i uważam za niepoważny". Kto taki postulat głosi, sam sobie... itd. (zob. powyżej pkt. 1).

Kończę ten list z nadzieją, że pozostaniemy w dobrych stosunkach! Ale, że o takowe - z kimkolwiek - nie zabiegam za wszelką cenę, to też fakt, z powodu którego chyba nawet w rodzinie i domu nie bardzo mnie lubią…


Zob. także: Z mojego listu do Zniesmaczonego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz