To jest chyba 'temat-rzeka'…
Twierdzeniu "bezsens życia jest kwestią niepodważalną" - którego treść, owszem, jest wielorako złożona - nie można chyba niczego zarzucić w zakresie formalno-logicznym.
Piszesz: "Dobrze, ktoś powie, że logicznie zdanie jest twierdzeniem, ale całe to twierdzenie podlega fałszowi gdyż jest źle sformułowane, nie uważasz?". Tak nie uważam (zob. powyżej), ale sądzę, że ono, przynajmniej aktualnie, pozostaje niefalsyfikowalne…
Ale rozumiem, że Twoja wątpliwość jest zasadnicza: "Sens może odnosić się do jakiejś wypowiedzi, działania, itp., ale nie można określać życia w kategoriach sensu lub bezsensu. To jakby określać, że drzewo ma sens lub nie ma sensu"…
Być może masz rację, ale:
(a) jeśli istnienie rzeczy, bieg życia itd. są jakąś formą działania, albo jakąś formą wypowiedzi bytu?.. - konsekwentnie (zob. powyżej) należałoby im przyznać jakąś miarę potencjalnej sensowności
(b) wówczas pod znakiem zapytania staje chyba sporo treści z obszaru tzw. filozofii życia, z nurtu egzystencjalistycznego w filozofii itd. [Oczywiście sam fakt istnienia takiego dorobku nie świadczy o jego sensowności; chyba że w znaczeniu pkt. (a) powyżej].
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Sens może odnosić się do jakiejś wypowiedzi, działania, itp., ale nie można określać życia w kategoriach sensu lub bezsensu."
OdpowiedzUsuńViktor E. Frankl opracował całą swoją terapię na założeniu, że życie ma sens ("poszukiwanie sensu stanowi podstawową motywację w życiu człowieka, a nie jedynie "wtórną racjonalizację" instynktownych popędów" - ) - według Frankla życie polega na wypełnieniu go sensem niezależnie od tego jakie ono jest. Czym byłoby nasze życie gdybyśmy pozbawili go sensu zupełnie, lub co jeszcze gorsze, podstawowej miary do ocenienia jego wartości - a bo jeśli istnieje miara (sens) mamy powody by projektować nasze życie jak najlepiej. W przeciwnym razie, moglibyśmy się jedynie gapić w sufit :-)
Interesujące jest dla mnie doświadczenie tej dyskusji (mailowej i blogowej), albowiem z jednej strony bliskie mi jest stanowisko uznające sensowność życia itd. (wszak napisałem wcześniej: „«bezsens życia jest kwestią niepodważalną» - to daleko idące twierdzenie, którego nie podzielam”), a z drugiej strony występuję tu jednak niczym advocatus diaboli.
UsuńW Pańskim komentarzu (który, jeśli dobrze rozumiem, wprost odnosi się do twierdzenia cytowanego na wstępie, a wcześniej cytowanego również przeze mnie) – i w przywołanym Frankla opracowaniu terapii – kluczową, jak rozumiem, rolę odgrywa właśnie owo: założenie, „że życie ma sens”. Rzec można: tylko założenie! Przyjęcie tego założenia stanowi jednak w moim przekonaniu swego rodzaju decyzję aksjologiczną, która pociąga za sobą określoną jakość działania, stosunek do życia itd. Decyzja ta ma charakter akognitywny, nie wyraża żadnego ontologicznego rozstrzygnięcia przedmiotowej kwestii, ale to w niczym nie umniejsza wartości działania podejmowanego dla życia w konsekwencji podjęcia wspomnianej decyzji. Wszak, „czym byłoby nasze życie, gdybyśmy…”, i tak dalej, jak w Pańskim komentarzu.