poniedziałek, 20 listopada 2017

O wielkości i ważności filozofii

ochoczo mówią jej akademiccy przedstawiciele. Nie omieszkają przy tym wytykać innym, że ci nie sięgają poziomu ich szczególnej profesji i nie rozumieją tejże fundamentalnych znaczeń. Mimo to jednak, owi – sami tak chętnie siebie określający – profesjonalni filozofowie chyba nie dla wszystkich pozostają wiarygodni. By to sprawdzić i ewentualnie naprawić, proponuję, co następuje:

Drodzy Akademiccy Filozofowie! Uczelnia utrzyma dla Was możliwość prowadzenia zajęć, zapewni Wam dużą swobodę organizacyjną i znacząco ograniczy zakres dydaktyki – tak, aby Wasza profesja rozkwitała i promieniowała blaskiem tego, co w niej sami widzicie. Jest tylko jeden warunek: nie otrzymacie za to żadnego wynagrodzenia…

Czy wielu Was tam wówczas zostanie? Czy wiele tam zostanie z Waszej wyniosłości?…


zob. także: Czy instytuty filozofii to zakłady

2 komentarze:

  1. Filozofia niepodważalnie jest królową nauk, jednak nie powinna być oceniania, na co nie może pozwolić współczesny uniwersytet. Każda teoria jest propozycją, nawet gdy jest błędna, może być wartościowa dla myśli.
    Pozostaje jednak pytanie kto zainteresowałby się filozofią, gdyby nie była kierunkiem studiów?
    Czy byłaby wówczas uważana za naukę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję spojrzenie niejako odwrócić (oczywiście zdając sobie sprawę z dokonywanych tą drogą ogromnych uproszczeń): Otóż, czy bycie uważaną za naukę dowodzi królowania filozofii, czy może jednak zniża ją do poziomu własnego wytworu?… Bliższe mi jest oto przekonanie o matczynym – wobec nauki i innych ludzkich wytworów – charakterze filozofii. Ono na dalszy plan odsuwa problem jej naukowości i pozwala wyrozumiale godzić się m.in. z takim twierdzeniem: „Każda teoria jest propozycją, nawet gdy jest błędna, może być wartościowa dla myśli”. Tymczasem na polu nauki jako takiej – nie zajmującej się badaniem jej własnych dziejów – błędnymi teoriami zajmować się wręcz ‘nie wypada’, nie warto itd.

      Również pytanie, „kto zainteresowałby się filozofią, gdyby nie była kierunkiem studiów?”, jest bardzo interesujące! Proszę pomyśleć, jak musieliby ‘się nastarać’ akademiccy filozofowie, by przekonać, że to, o ważności czego mówią pod groźbą niezaliczenia danego przedmiotu, jest ważne, wartościowe itd. niezależnie od takiego i temu podobnych warunków. (Swego czasu, w artykule odrzuconym przez profesjonalnych recenzentów, napisałem: „niejeden skupiony na sobie etyk wciąż dostaje pensję głosząc wykłady do niemal pustej sali – jego kwalifikacja i uprawnienie jej wykorzystywania nie zależą od tych, na których temat i wobec których się wypowiada; nie podlegają społecznemu sprawdzianowi własnej użyteczności” /zob. https://wojciechzielinski.blogspot.com/2017/05/niech-spotkaja-sie-nasze-swiaty.html/ – jestem przekonany, że coś jest w tej sprawie ‘na rzeczy’, przy czym problem nie sprowadza się oczywiście ani do etyki, ani do kwestii samej użyteczności filozofii).

      Z drugiej strony nie można zapominać, że faktyczne zainteresowanie filozofią jest przecież niemałe i chyba ma się całkiem dobrze na pozaakademickich terenach, czyli w literaturze, filmie itp. Owszem, w przekonaniu chyba niejednego akademika nie ma ono nic albo ma niewiele wspólnego z profesjonalizmem filozofii. Tylko, czy to ma jakieś znaczenie dla innych twórców i użytkowników kultury?… (przy okazji zob. także: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2010/09/sowa-sowa-sowa.html)

      Usuń