Stary Testament uczy, że kto szuka Mądrości, znajdzie ją łatwo: „Mądrość jest wspaniała i niewiędnąca: / ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują, / i ci ją znajdą, którzy jej szukają, / uprzedza bowiem tych, co jej pragną, wpierw dając się im poznać. / Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, / znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. / O niej rozmyślać – to szczyt roztropności, / a kto z jej powodu nie śpi, wnet się trosk pozbędzie: / sama bowiem obchodzi i szuka tych, co są jej godni, / objawia się im łaskawie na drogach / i wychodzi naprzeciw wszystkim ich zamysłom. / Początkiem jej najprawdziwszym – pragnienie nauki, / a staranie o naukę – to miłość, / miłość zaś – to przestrzeganie jej praw, / a poszanowanie praw to rękojmia nieśmiertelności, / a nieśmiertelność przybliża do Boga” (Mdr 6, 12-19).
Ale jak wobec powyższego rozumieć tę prośbę, słowami Agnieszki Osieckiej powtarzaną nieraz przez Marylę Rodowicz: „...nie daj mi, Boże, broń Boże, skosztować tak zwanej życiowej mądrości, dopóki życie trwa, póki życie trwa”?… Okazuje się, że życie nieraz samo przynosi odpowiedzi; również na te pytania, których mu wcale nie zadajemy.
Niedawno, odpowiadając na list znajomej napisałem: „Proszę przyjąć serdeczne wyrazy współczucia i wszelkiego możliwego wsparcia… Pisze Pani: «Jeżeli kiedykolwiek w swoim życiu myślałam, że jest mi źle to nie wiedziałam wtedy co to znaczy ‘czuć się źle’» – i to jest chyba ta niełatwa mądrość życiowa, która czasami ludzi dopada. A mnie też skądinąd dźwięczą tu słowa z Iz 55, 8-9: «Bo myśli moje nie są myślami waszymi / ani wasze drogi moimi drogami – / wyrocznia Pana. / Bo jak niebiosa górują nad ziemią, / tak drogi moje – nad waszymi drogami / i myśli moje – nad myślami waszymi»… I pozostaje chyba tylko milczenie”…
Milczenie jest doświadczeniem ludzkim, także chrześcijańskim w tym sensie, że stanowi nieraz chyba jedyną sensowną, niemą odpowiedź na niełatwe tajemnice wiary – te, które skupiają uwagę na Bogu, i te, a może zwłaszcza te, które kierują ją na życie człowieka. – Miało być tak dobrze, …a wszystko poszło zupełnie inaczej; – Mogło zachwycać, …ale na kawałki się połamało – czyż nie są to „cytaty” doskwierającego nam czasami myślenia? I okazuje się, że chociaż taka „prosta” jest Modlitwa Pańska, to fragment: „bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”, jakby odruchowo jest zapominany – może właśnie ze względu na tę (a) przewidywaną w nim trudność godzenia się z biegiem spraw nie po naszej myśli i (b) nieuświadamianą pokusę stawiania się na równi z Najwyższym. Tymczasem cytowany wyżej fragment Księgi Izajasza o nietożsamości Bożych i człowieczych dróg nie pozostawia złudzeń, kto komu tu winien poddanie. W Katechizmie Kościoła Katolickiego zaś można znaleźć stosowne tej lekcji uzupełnienie: „Jezus, «chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał» (Hbr 5, 8). O ileż bardziej zobowiązuje to nas, będących stworzeniami i grzesznikami, którzyśmy w Nim stali się przybranymi dziećmi. Prosimy naszego Ojca, by złączył naszą wolę z wolą Jego Syna, byśmy pełnili Jego wolę i wykonywali Jego zamysł zbawienia za życie świata. Sami jesteśmy całkowicie niezdolni do tego, ale zjednoczeni z Jezusem i dzięki mocy Jego Ducha Świętego możemy Mu poddać naszą wolę i zdecydować się na wybór tego, co zawsze wybierał Jego Syn: czynić to, co podoba się Ojcu [por. J 8, 29]” (KKK, nr 2825; podaję za: http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkIV-2.htm).
Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że dla człowieka niewierzącego, a tym bardziej dla niechętnego wierze ignoranta, cała ta pisania może brzmieć jak bezsensowny religijny bełkot. Myślę, że nie trzeba obrażać się na to. Człowiek nieznający danego języka ma prawo nie rozumieć tego, co mówi znający, a bywa, że i bezmyślnie lub wręcz głupio z tego i owego się śmieje. Ale odwracając perspektywę warto dostrzec również taką zależność: Poszukujący zrozumienia u słuchającego, a mówiący nieznanym temu ostatniemu językiem, musi czasem pokazać gestami, czynami, działaniem, postawą, to, co się stara powiedzieć. Życie chrześcijanina, jeśli się nie mylę, jest ciągłym pokazywaniem – gestami, czynami, działaniem, postawą – tego, co odnalazł w swej wierze i czego zrozumienie chciałby znaleźć u innych: potrzeby niekończącej się wierności Bogu. I nie chodzi tu przecież o żałosne, faryzejskie pokazywanie na pokaz, ale o to, że stosownych słów czasami brakuje; o to, że czasami, choć i takie się znajdą, same grzęzną w gardle bez siły wybrzmienia. Najlepiej więc, gdy po prostu żyje i działa, robiąc chrześcijańskie „swoje” – czasem z koniecznością bezsilnego milczenia i nadzieją, że nawet ono może wskazać mu drogę spotkania Mądrości.
[Wojciech E. Zieliński, Nietożsame drogi, "Na Rozstajach", 2017, nr 11 (307), s. 12.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz