„pozwala uchwycić podwójne niejako uwarunkowanie podmiotu dialogu, każdego potencjalnego lub aktualnego jego uczestnika. Z jednej strony ta podmiotowość indywidualna warunkowana jest bowiem przez jej wyposażenie własne; choćby przez owe, wyżej wspomniane, racje konstytuujące postawy indywidualne i wszelkie niskich lotów zwykłe egoizmy. Z drugiej strony jednak niebagatelną rolę odgrywają czynniki makroskopowe: już sam dialog poszerza skalę doświadczenia indywidualnego jego uczestnika, ale – zwłaszcza w obecnej, globalnej dobie – realizowany lub postulowany jest on na tle rozlicznych układów odniesienia, schematów umożliwiających porównywanie jego jakości lub charakteru, systemów normatywnych wyznaczających, nie zawsze zgodnie, pożądane jego kształty. Innymi słowy, podmiot dialogu – nie wolny przecież od własnych mocy i niemocy indywidualnego dialogowania – widzi wokół, jak faktyczne dialogi przebiegają i zewsząd słyszy, jak właściwy dialog przebiegać powinien, ale z całą tą wiedzą – przesadnie rozdętą, bo znaczoną skalą komunikatorów masowych – (po)radzić musi sobie w lokalnym miejscu własnego działania, faktycznie przezeń zajmowanym. Pojęcie mikroskali moralnej pozwala owo miejsce uchwycić”.
Więcej w: Wojciech Zieliński, Człowiek działający jako podmiot dialogu. Uwagi z zakresu filozofii praktycznej, „Studia Paradyskie”, 2009, t. 19, s. 139-149.
chronione przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
poniedziałek, 3 marca 2014
Spojrzenie przez pryzmat mikroskali
Etykiety:
działanie,
edukacja,
epistemologia,
etyka,
filozofia,
kultura,
moralność,
nauka,
socjologia,
współczynnik humanistyczny,
wychowanie,
zaproszenie do lektury,
Zieliński
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja nie wiem, czy ja dobrze rozumiem, bo tu dość naukowo napisane. Ale czy chodzi o to, że człowiek ma swoje różne cechy, poglądy i sposoby bycia, rozmawiania itd. ale nie do końca może ,,być sobą'', ponieważ istnieją jakby formy rozmów, szablony, które jakby społeczeństwo, media itd. narzucają, do których trzeba się dostosować i jakoś to się zderza z dyspozycjami wewnętrznymi... i co za tym idzie trzeba jedno z drugim jakoś pogodzić? Jeśli tak, to właśnie... często tak jest, że można się aż zatracić bo życie w pewnych sytuacjach wymusza chowanie naszego ,,ja'' gdzieś do kieszeni a włączenie roli, maski.... Mówimy to cczego oczekują, mówimy w taki sposób jak oczekują... Rozumiem, że to jest czasem niezbędny wymóg funkcjonowania w społeczeństwie, aczkolwiek może powodować nawet i frustrację chyba? Że trzeba być elastycznym, że trzeba chować siebie, gdzie liczą się pozory i rolę w którą wejdziemy, czasem daleko odmienną od tego jacy jesteśmy w środku.
OdpowiedzUsuńKtoś kiedyś mądrze powiedział, że sztuką jest być sobą i umieć żyć z innymi. Myślę, że warto o tę sztukę zabiegać, a że to trudne – od dawna wiadomo. Pryzmat moralnej mikroskali pozwala, w moim przekonaniu, między innymi uchwycić owo zmaganie człowieka, który nie godzi się – o ile faktycznie się nie godzi – na chowanie własnego „ja” do kieszeni. Elastyczność musi mieć swoją miarę, zaś o jej bezmierności słowami Lema napisałem w notce pt. Rozciągliwa moralność (http://wojciechzielinski.blogspot.com/2012/01/rozciagliwa-moralnosc.html), o której notabene już też ‘rozmawialiśmy’.
Usuń