środa, 27 kwietnia 2011

Zdarzyło się…

…kilka dni temu, że w zakończeniu uroczystej liturgii Wigilii Paschalnej celebrans …zapomniał o błogosławieństwie. Dla chrześcijan to oczywiście żaden dramat, wszak Pan Bóg wyżej siedzi, ale wychodząc z kościoła myślałem sobie o moralnym wymiarze zaistniałej sytuacji. Nie było chyba dobrego z niej wyjścia. Oto, konsternacja na twarzach niektórych; wahanie, co zrobić, gdy przeoczenie zostało uświadomione a drzwi świątyni zaczynały już się otwierać; prawdopodobne rozważanie naprędce, czy lepiej cofnąć akcję, czy już niczego nie zmieniać – z nadzieją, że nie wszyscy błąd zauważą i może mniej będzie później gadania (i pisania w blogach)…
Myślę, że to jedna z tych sytuacji, które uczą pokory i mogą przyczynić się do lepszej międzyludzkiej komunikacji. Bo nie wszystko zawsze idzie jak z płatka, a tak zwana plama dana w miejscu publicznym przez osobę innych pouczającą i upominającą, to przecież nie plama na honorze kapłana, a jedynie przypomnienie, że do doskonałości droga każdego pozostaje niekrótka. I również takie, własne, niemiłe doświadczenie może mieć duży walor pedagogiczny, o ile tylko otwarcie zostanie opowiedziane, w sposobie i czasie do tego stosownym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz