Jest w tych słowach pewna, wymagająca głębszego zastanowienia prawda. Nie można jednak deprecjonować znaczenia owych szeroko pojętych "innych", których intencje - często nieczyste - kryją się we mgle historii naszego kraju. Historia Polski obok ludzi wielkich była i jest pisana zdradą, korupcją, zacietrzewieniem i brakiem umiaru ludzi małych. Pocieszającym jest jednak fakt, iż na końcu zawsze liczy się nie to jak często padamy na kolana ale jak często z nich wstajemy. I tak każdy upadek, każda tragedia - obok zwycięstw rzecz jasna - z której potrafimy się podnieść jako naród czyni nas silniejszymi a kraj bogatszym w to, czego kupić nie można.
Sznikiel, dziękuję za komentarz. Przy tym, w duchu mojej 'deklaracji na powitanie' (http://wojciechzielinski.blogspot.com/2010/09/deklaracja-na-powitanie.html), staram się ważyć, na ile rozmaici ‘inni’ mieszają się z rozmaitymi ‘swoimi’, a rozmaici ‘wielcy’ z rozmaitymi ‘małymi’, i na ile nam wszystkim grozi pokusa ulegania nienajczystszym zawsze intencjom… (Owszem, to z mojej strony dość pokrętna uwaga).
Pokusa ulegania "intencjom nieczystym" leży w dwoistej naturze ludzkiej. Życie jest swoistą walką między dwoma naturami. Jest to oczywiście w dzisiejszych czasach jedynie trywialne stwierdzenie. Nie mniej jednak każdy z nas jest mniej lub bardziej świadomy owej mrocznej i jasnej strony swej natury. Co więcej śmiem twierdzić - mimo iż nie jestem specjalistą w tej dziedzinie - iż dla dobra społecznej struktury owi "mali" są niezbędni. Są nierozerwalną częścią skomplikowanej struktury społecznej. Tak jak skóra człowieka składa się z wielu cząsteczek, których niemożliwym jest dostrzec gołym okiem tak i struktura społeczna składa się z wielu zróżnicowanych cząsteczek. Gdyby więc zabrakło tego "maluczkiego" elementu w jej budowie całość stała by się słabsza lub też mogła by po prostu ulec rozpadowi.
Historia dała świadectwo faktowi, iż naród nasz stawał się tym silniejszy i trwalszy w swej strukturze, im mocniejszy był nacisk zewnętrzny na rozszarpanie owej struktury - elementów składowych narodu. Można więc wysnuć hipotezę jakoby owa martyrologia narodu - chociaż szczerze nie cierpię tego sformułowania podobnie jak sformułowania "mesjasz narodów", typowo mickiewiczowskiego czterdzieści i cztery czyniącego z naszego narodu naród "wybrany" - wpływała bezpośrednio na fakt przetrwania polskości w narodzie zgodnie z zasadą "im bardziej ktoś chce mi coś odebrać tym cenniejsze się to dla mnie staje".
Dopiero po dłuższym czasie ‘dojrzałem’ do odpowiedzi: To chyba prawda, że „naród nasz stawał się tym silniejszy i trwalszy w swej strukturze, im mocniejszy był nacisk zewnętrzny na rozszarpanie owej struktury – elementów składowych narodu”, jednak pewności co do przyszłości owej trwałości i siły mieć chyba nie można… Zwłaszcza, gdy – odnoszę takie wrażenie – u niejednego z nas rozprawianie o polskości w kategoriach narodowych budzi zażenowanie i mimowolne rozglądanie się wokół, z obawą, że usłyszą to inni.
Jest w tych słowach pewna, wymagająca głębszego zastanowienia prawda. Nie można jednak deprecjonować znaczenia owych szeroko pojętych "innych", których intencje - często nieczyste - kryją się we mgle historii naszego kraju. Historia Polski obok ludzi wielkich była i jest pisana zdradą, korupcją, zacietrzewieniem i brakiem umiaru ludzi małych. Pocieszającym jest jednak fakt, iż na końcu zawsze liczy się nie to jak często padamy na kolana ale jak często z nich wstajemy. I tak każdy upadek, każda tragedia - obok zwycięstw rzecz jasna - z której potrafimy się podnieść jako naród czyni nas silniejszymi a kraj bogatszym w to, czego kupić nie można.
OdpowiedzUsuńSznikiel, dziękuję za komentarz. Przy tym, w duchu mojej 'deklaracji na powitanie' (http://wojciechzielinski.blogspot.com/2010/09/deklaracja-na-powitanie.html), staram się ważyć, na ile rozmaici ‘inni’ mieszają się z rozmaitymi ‘swoimi’, a rozmaici ‘wielcy’ z rozmaitymi ‘małymi’, i na ile nam wszystkim grozi pokusa ulegania nienajczystszym zawsze intencjom… (Owszem, to z mojej strony dość pokrętna uwaga).
OdpowiedzUsuńPokusa ulegania "intencjom nieczystym" leży w dwoistej naturze ludzkiej. Życie jest swoistą walką między dwoma naturami. Jest to oczywiście w dzisiejszych czasach jedynie trywialne stwierdzenie. Nie mniej jednak każdy z nas jest mniej lub bardziej świadomy owej mrocznej i jasnej strony swej natury. Co więcej śmiem twierdzić - mimo iż nie jestem specjalistą w tej dziedzinie - iż dla dobra społecznej struktury owi "mali" są niezbędni. Są nierozerwalną częścią skomplikowanej struktury społecznej. Tak jak skóra człowieka składa się z wielu cząsteczek, których niemożliwym jest dostrzec gołym okiem tak i struktura społeczna składa się z wielu zróżnicowanych cząsteczek. Gdyby więc zabrakło tego "maluczkiego" elementu w jej budowie całość stała by się słabsza lub też mogła by po prostu ulec rozpadowi.
OdpowiedzUsuńHistoria dała świadectwo faktowi, iż naród nasz stawał się tym silniejszy i trwalszy w swej strukturze, im mocniejszy był nacisk zewnętrzny na rozszarpanie owej struktury - elementów składowych narodu. Można więc wysnuć hipotezę jakoby owa martyrologia narodu - chociaż szczerze nie cierpię tego sformułowania podobnie jak sformułowania "mesjasz narodów", typowo mickiewiczowskiego czterdzieści i cztery czyniącego z naszego narodu naród "wybrany" - wpływała bezpośrednio na fakt przetrwania polskości w narodzie zgodnie z zasadą "im bardziej ktoś chce mi coś odebrać tym cenniejsze się to dla mnie staje".
Dopiero po dłuższym czasie ‘dojrzałem’ do odpowiedzi: To chyba prawda, że „naród nasz stawał się tym silniejszy i trwalszy w swej strukturze, im mocniejszy był nacisk zewnętrzny na rozszarpanie owej struktury – elementów składowych narodu”, jednak pewności co do przyszłości owej trwałości i siły mieć chyba nie można… Zwłaszcza, gdy – odnoszę takie wrażenie – u niejednego z nas rozprawianie o polskości w kategoriach narodowych budzi zażenowanie i mimowolne rozglądanie się wokół, z obawą, że usłyszą to inni.
OdpowiedzUsuńCoś musi byc w tym być skoro wciąż istniejemy jako naród.
OdpowiedzUsuńNo, właśnie...
Usuń