piątek, 7 maja 2021

Zapytany o trend tzw. busyness, too busy, odpowiedziałem

Wrażenie bycia ciągle zajętym niewątpliwie ma swoje złożone podstawy. Psychologiczne obejmują między innymi to, co można nazwać przewlekle niekorzystnym bilansem zamiarów i ich realizacji – chcemy osiągać więcej niż faktycznie jesteśmy w stanie. A ponieważ nierzadko dotyczy to także prozaicznych czynności życia codziennego – takich, jak zakupy, sprzątanie, przyrządzanie zadowalających posiłków, niespieszna rozmowa z domownikami itp. – piętrzą i fałdują się nasze myśli o obciążeniu podjętymi, a nie w pełni realizowanymi zamiarami. Nietrudno przy tym zauważyć, że ciągłe mówienie o tym, iż jesteśmy zajęci, jakkolwiek wewnętrznie może być uzasadnione, zajmuje nas przecież i obciąża dodatkowo. Jeśli zaś z socjologicznej perspektywy spojrzymy na nasze otoczenie cywilizacyjne, zauważymy pewien paradoks. Otóż, mamy dziś do dyspozycji mnóstwo narzędzi ułatwiających sprawne i szybkie wykonywanie zadań – chociażby komunikacyjnych, w szerokim tego słowa znaczeniu. Nie tylko dawny zegar z ratuszowej wieży, ale także cały ratusz wraz z innymi instytucjami w pewnym sensie nosimy dzisiaj w kieszeni, pod postacią smartfona. Problem w tym, że mając pod ręką szereg możliwości usprawniania potrzebnego działania, zajmujemy się usprawnianiem, nie zajmując działaniem. Narzędzia zaprojektowane do zwiększania efektywności pracy, stosowane w nadmiarze skutkują jej nieefektywnością. Bezrefleksyjnie używający ich człowiek, niestety, ciągle pozostaje zajęty…

2 komentarze:

  1. Spotykam (w pracy) osoby, które godzinami opowiadają o tym, co mają do zrobienia i narzekają na brak czasu. I tak sobie myślę, ile można zrobić "w tym czasie"😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! A chyba również w domach zdarzają się takie spotkania…��

      Usuń