„Mikołaj Bierdiajew (1874-1948) należy do grona najwybitniejszych filozofów pierwszej połowy XX wieku. Miejsce poczesne w systemie filozoficznym tego myśliciela urodzonego w Rosji, a zmarłego we Francji […], zajmuje antropologia o wyraźnie chrystologiczno-personalistycznym charakterze, odwołuje się ona bowiem do idei obrazu Bożego w człowieku”. Przytoczony cytat pochodzi ze Wstępu, autorstwa Zbigniewa Podgórca, autora wyboru i tłumacza myśli Bierdiajewa, zawartych w maleńkim tomiku zatytułowanym Okruchy twórczości (Wydawnictwo „Łuk”, Białystok 1993). Parę tych myśli – o Bogu i o człowieku, o religii i chrześcijaństwie, o dobru i o twórczości – przywołuję poniżej, opatrując je krótkimi komentarzami.
„Chrześcijaństwo to nie tylko wiara w Boga, lecz również w człowieka, w możliwość odnalezienia w człowieku tego, co boskie” (s. 19). Można odczytać to zdanie między innymi, jako zachętę do spoglądania okiem wiary nie tylko w górę, ale także na boki – nie tylko w stronę boskiego Absolutu, ale także w stronę innych ludzi Tegoż poszukujących. Jak rozeznać to, czy szukanie jest szczere? Jak uniknąć rozczarowania zręcznością pozorantów, nierzadko przecież przyodzianych w rozmaite atrybuty religijności? Bierdiajew podpowiada: „Honor to obraz i podobieństwo Boga migocące w człowieku” (s. 9). Rzec można: wypatruj ludzi mających swój honor! – a ten przecież nie jest tożsamy ani z miejscem zajmowanym w hierarchii społecznej, ani z pełnioną w społeczności rolą. Myślę, że gdyby Bóg był tak bardzo plastikowy lub tak całkowicie wyprany z właściwości, jak ów niejeden życiowy lawirant – który pręży się na wszystkie strony, by tylko zadowolić tych, którzy mogą mu zapewnić powodzenie doczesne, i dla którego pojęcie honoru to tylko kłopotliwy przeżytek – nie byłby w stanie stworzyć choćby zwykłej muchy. Ludzie bez honoru zdają się bowiem nie tworzyć dobra – co najwyżej przetwarzają takowe, a pielęgnują w nim jedynie to, co zapewnia im wygodne egzystowanie; używają pracy wykonanej przez innych.
Nie jest jednak rolą chrześcijanina uganianie się za dobrem abstrakcyjnym, choćby najwyższym – skoro tyle konkretnych prac, właśnie dóbr, jest do wykonania wokół – i nie jest jego rolą potępianie tych, których może podejrzewać o skrajną przyziemność i wygodne pasożytnictwo. Bierdiajew pisze: „Dobro ewangeliczne czyni się wtedy, gdy samego dobra nie uważa się za wartość nadrzędną, lecz za taką wartość uważa się człowieka” (s. 14). Trzeba więc codziennej samokontroli – by przedwcześnie, niczym synowie Zebedeusza (por. Mk 10, 35-37), nie sadowić się w fotelach boskiej chwały – i trzeba chrześcijańskiej wyrozumiałości wobec słabości innych. Ale i tu wskazana jest powściągliwość i właściwa miara postępowania. Wszak chyba wiele racji ma rosyjski filozof, gdy dopowiada, że „nie ma nic gorszego niż dążenie za wszelką cenę do zapewnienia człowiekowi szczęścia” (s. 15)…
A czy słuszne są również twierdzenia, że „chrześcijaństwo to religia ukrzyżowanej prawdy” (s. 19), zaś „fanatyzm to obłęd, który zrodzony został przez niemożność objęcia pełni prawdy” (s. 26)? Pierwsze zdaje się zionąć pesymizmem, drugie zaś wskazuje możliwe pesymizmu zastosowania – niedaleko stąd do cierpiętnictwa i do łatwo wyradzającej się z niego agresji; nieraz kierowanej w stronę bliskich lub obcych, a często przenoszonej po prostu na Bogu ducha winne istoty. Jednak błędem byłoby zamykanie przytoczonych myśli w nakreślonym powyżej nastroju depresji. Bierdiajew podkreśla bowiem bardzo wyraźnie: „Religia Golgoty to religia wolności” (s. 11), „sens Golgoty tkwi nie w ubóstwieniu cierpienia, lecz w jego przezwyciężeniu” (s. 29). Świętego Pawła wskazanie z listu do Koryntian – że „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także [n]asza wiara” (1 Kor 15, 14) – powraca tutaj z całą swą mocą. Podkreśla więc ponownie Bierdiajew: „Życie religijne jest twórczością, a nie przymusem płynącym z wychowania czy też z nakazu sądu” (s. 13). Jest wobec tego rolą i zadaniem chrześcijanina życie twórcze! – w takim zakresie, w jakim jest prowadzone; na tych terenach, jakie w swej codzienności zajmuje – i czynienie dobra zbliżającego ludzi do Boga. „Dobro [zaś] jest śmiertelnie nudne jeśli nie jest twórcze” (s. 30); „przeniknąć sens dobra może człowiek jedynie jako istota duchowa, [bo] jako istota społeczna poznaje jedynie definicje dobra, które wciąż się zmieniają” (s. 14). Nie dziwota, że nudni są chrześcijanie nietwórczy – bezrefleksyjnie odtwarzający wyuczone formuły – i że nudni są chrześcijanie, którzy za wszelką cenę chcą nadążyć za migotaniem świata, projektora dóbr o zwykle krótkim terminie ważności. „Miłość to utwierdzanie życia w wieczności” (s. 16) – przypomina tymczasem Bierdiajew. Któż, jeśli nie chrześcijanin, ma nieść światu codzienne dobro i nadzieję, że za wzgórzem Golgoty jest wieczność Miłości…
[Wojciech E. Zieliński, Parę myśli Bierdiajewa, "Na Rozstajach", 2017, nr 2 (299), s. 12.]
chronione przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
wtorek, 28 lutego 2017
Parę myśli Bierdiajewa
Etykiety:
Bierdiajew,
depresja,
działanie,
edukacja,
filozofia,
moralność,
Na Rozstajach,
personalizm,
Podgórzec,
religia,
socjologia,
wartość,
wiara,
wychowanie
niedziela, 26 lutego 2017
sobota, 25 lutego 2017
poniedziałek, 20 lutego 2017
sobota, 18 lutego 2017
środa, 15 lutego 2017
Konsekwencjalizm - sytuacjonizm
relatywistyczne stanowiska zajmowane w etyce; k. wartość zachowań, działań, czynów podmiotu moralnego – i szerzej: praktyczną wartość poszczególnych norm i zasad moralnych – każe rozpatrywać w związku z rezultatami, do jakich one (ich zastosowanie) prowadzą; wszystkim teoriom konsekwencjalistycznym wspólny jest pogląd, że całość powinności moralnych danej osoby zależy wyłącznie od wewnętrznej wartości faktycznych i oczekiwanych rezultatów rozmaitych czynów, które osoba ta mogła wykonać w danym czasie (Brandt); z kolei s. wyżej wymienione komponenty doświadczenia moralnego każe rozpatrywać w związku z realną sytuacją ich występowania – wyjątkowość i niepowtarzalność każdej sytuacji nie pozwala na formułowanie reguł i ocen moralnych wykraczających poza jej ramy; Sytuacja to wycinek świata życia wydzielony z uwagi na pewien temat. Temat pojawia się w związku z interesami i celami działania (przynajmniej) jednego z uczestników […]. Dla działania zorientowanego na uzyskanie porozumienia konstytutywne znaczenie ma warunek, że uczestnicy we wzajemnej zgodzie realizują swoje plany w pewnej wspólnie zdefiniowanej sytuacji działania (Habermas).
Więcej w: Wojciech Zieliński, Konsekwencjalizm - sytuacjonizm, w: Słownik bioetyki, biopolityki i ekofilozofii, red. M. Ciszek, Polskie Towarzystwo Filozoficzne, Warszawa 2008, s. 152.
Więcej w: Wojciech Zieliński, Konsekwencjalizm - sytuacjonizm, w: Słownik bioetyki, biopolityki i ekofilozofii, red. M. Ciszek, Polskie Towarzystwo Filozoficzne, Warszawa 2008, s. 152.
Etykiety:
Brandt,
Ciszek,
edukacja,
etyka,
filozofia,
Habermas,
konsekwencjalizm,
metaetyka,
moralność,
nauka,
socjologia,
sytuacjonizm,
wartość,
zaproszenie do lektury,
ze słownika,
Zieliński
sobota, 11 lutego 2017
czwartek, 9 lutego 2017
środa, 8 lutego 2017
poniedziałek, 6 lutego 2017
piątek, 3 lutego 2017
Parę przypomnień moralistycznych
Uprzejmość wymaga ofiarności.
Kontekst, w którym Maria Ossowska lokuje tę uwagę w pewnym stopniu oddaje następujące zdanie: „Trzeba opanowania, żeby zamienić atak pasji, gotowy do wybuchu, na miły wyraz twarzy”. Idzie zatem o ten rodzaj lub wymiar uprzejmości, który wiąże się z etykietą międzyludzkich relacji i ich moralną estetyką. Chciałbym jednak podkreślić w tym miejscu bardziej podstawowe zastosowanie przywołanej maksymy. Ofiarności wymaga uprzejmość bezinteresowna – nieorientowana estetycznie, wolna od konieczności wypełnienia etykiety, wiedziona jedynie chęcią uczynienia jakiegoś dobra na rzecz drugiego człowieka, gdy ten ma powody, by takowego oczekiwać, lub gdy takich powodów nie ma. Na szczęście taką uprzejmość można jeszcze spotkać wśród ludzi, choć nie brakuje także praktycznych przejawów jej odwrotności – aktów bezinteresownej nieuprzejmości niektórzy dokonują, jak się wydaje, z nieskrywaną dumą. Uprzejmość bezinteresowna znamionuje ludzi dobrze wychowanych. Ich aktywna postawa czyni bardziej znośnymi te relacje i struktury społeczne, które pod wieloma względami są do zniesienia trudne. Nie obywa się to jednak bez rozmaitych mozołów i ponoszenia moralnych kosztów.
Człowiek dobrze wychowany oczekuje przychylności ze strony innych.
Zdanie powyżej zapisane stanowi syntetyczną parafrazę wypowiedzi Ossowskiej, w której autorka przywołała znaną typologię Floriana Znanieckiego. Ludzi dobrze wychowanych odróżnił on od ludzi pracy i ludzi zabawy, oraz od niemieszczących się w żadnej z tych kategorii, tzw. „ludzi zboczeńców”. W typologii Znanieckiego – przypomina Ossowska – ludzie dobrze wychowani to ci, którzy długo rozwijali się pod okiem starszych i pod ich opieką ekonomiczną. Przyzwyczajeni do przychylności ze strony otoczenia, nieprzymuszeni do socjalnej troski o własne utrzymanie, nauczyli się oczekiwać od innych doceniania własnych walorów. Wbrew pokusom pochopnego uznania za nieaktualną lub za zbyt uproszczoną, można dyskutować nad adekwatnością lub aktualnością typologii Znanieckiego i jej socjologicznym znaczeniem dla rozważań etycznych. Nie to jest jednak w tym miejscu istotne. Ważniejsze, z punktu widzenia niniejszego wywodu, jest rozważenie wskazanego wyżej twierdzenia. W tym celu niechże wolno mi będzie dopełnić pojęcie człowieka dobrze wychowanego zestawem przynależnych mu cech – wymienionych, jako takie, w pracy pochodzącej z czasów Znanieckiego. Składowymi dobrego wychowania są zatem: uprzejmość, prostota, dyskrecja, skromność, opanowanie i słowność.
Niewątpliwie, człowiek dysponujący takimi cechami ma uzasadnione powody, by oczekiwać przychylności ze strony otoczenia. Musi jednak liczyć się z tym, że przychylność ta bywa asymetryczna, czyli swoiście dosłowna. Obrazowo rzecz ujmując, gdy inni mają do niego „z górki”, on ma do owych ciągle „pod górę”. Żyje w narastającym przeświadczeniu – nieraz wzmacnianym przez osoby z najbliższego otoczenia – że jest frajerem – człowiekiem pożytecznym i wygodnym dla innych, bo dla nich przewidywalnym i usłużnym, choć przecież nie służalczym, ale zarazem – człowiekiem przezroczystym, którego dla innych nie ma, gdy idzie o sprawy, w których miałby powody od owych innych oczekiwania moralnie wzajemnej usłużności. W takich warunkach
Bycie porządnym człowiekiem zaczyna wymagać heroizmu.
Wobec braku zewnętrznego tyrana, a jedynie ze względu na poczucie, że nie wolno godzić się na wszystko, co nam życie podsuwa, pożądany jest, jak się wydaje, ten heroizm wewnętrzny – gotowość dochowywania wierności własnym ideałom i znoszenia upokorzeń ze strony niewrażliwego otoczenia, niejednokrotnie czynionych niechcąco, albo wprost nieświadomie. Niektórzy podkreślą zapewne, że wytrwałość w takiej postawie zagwarantuje długofalowy moralny sukces, harmonię w życiu i tym podobne, i przypomną, że przecież
Sukcesy oparte na zaślepieniach są zwykle krótkotrwałe.
Trzeba jednak będzie i to przekonanie racjonalnie rozważyć i wziąć na swoje barki ciężar wątpliwości. Wszak w społeczeństwie, które honoruje szybki sukces za wszelką cenę i które równie szybko rozlicza z takowego braku, moralna waga osiągnięć długofalowych bywa ignorowana, a nieraz wręcz ośmieszana. Jeśli więc taki jest faktycznie stan relacji społecznych w przedmiotowej kwestii, nie pozostanie nic innego, jak pogodzić się z nim w punkcie wyjścia, by dopiero na tej podstawie – przy założeniu, że wymaga zmiany – szukać sposobów jego przezwyciężenia.
Więcej w: Wojciech E. Zieliński, Marii Ossowskiej przypomnienia moralistyczne, w: Kobiety w Szkole Lwowsko-Warszawskiej, red. D. Łukasiewicz, R. Mordarski, Bydgoszcz 2016, s. 179-190.
W tekście wprowadzającym do lektury Redaktorzy książki napisali:
"Wojciech E. Zieliński proponuje skonfrontować współczesnego czytelnika z tekstami Marii Ossowskiej i odnieść pewne tezy zawarte w tych tekstach do współczesnego życia. Pozwala to na bardziej mądrościowe podejście, które wydobywa z pism Ossowskiej te reguły moralne, które mają służyć samowychowaniu, poprzez wypracowanie w sobie uczciwej i prawej postawy, a także pozwalają na poprawne budowanie relacji społecznych i politycznych, ufundowanych na odwadze, bezkompromisowości i dążeniu do dobra wspólnego. Metoda proponowana przez autora uczy czytelnika refleksyjnego odczytywania tekstów filozoficznych i ukazuje przy tym aktualność i głębię myśli moralnej Marii Ossowskiej". (Dariusz Łukasiewicz, Ryszard Mordarski, dz. cyt., s. 14).
Kontekst, w którym Maria Ossowska lokuje tę uwagę w pewnym stopniu oddaje następujące zdanie: „Trzeba opanowania, żeby zamienić atak pasji, gotowy do wybuchu, na miły wyraz twarzy”. Idzie zatem o ten rodzaj lub wymiar uprzejmości, który wiąże się z etykietą międzyludzkich relacji i ich moralną estetyką. Chciałbym jednak podkreślić w tym miejscu bardziej podstawowe zastosowanie przywołanej maksymy. Ofiarności wymaga uprzejmość bezinteresowna – nieorientowana estetycznie, wolna od konieczności wypełnienia etykiety, wiedziona jedynie chęcią uczynienia jakiegoś dobra na rzecz drugiego człowieka, gdy ten ma powody, by takowego oczekiwać, lub gdy takich powodów nie ma. Na szczęście taką uprzejmość można jeszcze spotkać wśród ludzi, choć nie brakuje także praktycznych przejawów jej odwrotności – aktów bezinteresownej nieuprzejmości niektórzy dokonują, jak się wydaje, z nieskrywaną dumą. Uprzejmość bezinteresowna znamionuje ludzi dobrze wychowanych. Ich aktywna postawa czyni bardziej znośnymi te relacje i struktury społeczne, które pod wieloma względami są do zniesienia trudne. Nie obywa się to jednak bez rozmaitych mozołów i ponoszenia moralnych kosztów.
Człowiek dobrze wychowany oczekuje przychylności ze strony innych.
Zdanie powyżej zapisane stanowi syntetyczną parafrazę wypowiedzi Ossowskiej, w której autorka przywołała znaną typologię Floriana Znanieckiego. Ludzi dobrze wychowanych odróżnił on od ludzi pracy i ludzi zabawy, oraz od niemieszczących się w żadnej z tych kategorii, tzw. „ludzi zboczeńców”. W typologii Znanieckiego – przypomina Ossowska – ludzie dobrze wychowani to ci, którzy długo rozwijali się pod okiem starszych i pod ich opieką ekonomiczną. Przyzwyczajeni do przychylności ze strony otoczenia, nieprzymuszeni do socjalnej troski o własne utrzymanie, nauczyli się oczekiwać od innych doceniania własnych walorów. Wbrew pokusom pochopnego uznania za nieaktualną lub za zbyt uproszczoną, można dyskutować nad adekwatnością lub aktualnością typologii Znanieckiego i jej socjologicznym znaczeniem dla rozważań etycznych. Nie to jest jednak w tym miejscu istotne. Ważniejsze, z punktu widzenia niniejszego wywodu, jest rozważenie wskazanego wyżej twierdzenia. W tym celu niechże wolno mi będzie dopełnić pojęcie człowieka dobrze wychowanego zestawem przynależnych mu cech – wymienionych, jako takie, w pracy pochodzącej z czasów Znanieckiego. Składowymi dobrego wychowania są zatem: uprzejmość, prostota, dyskrecja, skromność, opanowanie i słowność.
Niewątpliwie, człowiek dysponujący takimi cechami ma uzasadnione powody, by oczekiwać przychylności ze strony otoczenia. Musi jednak liczyć się z tym, że przychylność ta bywa asymetryczna, czyli swoiście dosłowna. Obrazowo rzecz ujmując, gdy inni mają do niego „z górki”, on ma do owych ciągle „pod górę”. Żyje w narastającym przeświadczeniu – nieraz wzmacnianym przez osoby z najbliższego otoczenia – że jest frajerem – człowiekiem pożytecznym i wygodnym dla innych, bo dla nich przewidywalnym i usłużnym, choć przecież nie służalczym, ale zarazem – człowiekiem przezroczystym, którego dla innych nie ma, gdy idzie o sprawy, w których miałby powody od owych innych oczekiwania moralnie wzajemnej usłużności. W takich warunkach
Bycie porządnym człowiekiem zaczyna wymagać heroizmu.
Wobec braku zewnętrznego tyrana, a jedynie ze względu na poczucie, że nie wolno godzić się na wszystko, co nam życie podsuwa, pożądany jest, jak się wydaje, ten heroizm wewnętrzny – gotowość dochowywania wierności własnym ideałom i znoszenia upokorzeń ze strony niewrażliwego otoczenia, niejednokrotnie czynionych niechcąco, albo wprost nieświadomie. Niektórzy podkreślą zapewne, że wytrwałość w takiej postawie zagwarantuje długofalowy moralny sukces, harmonię w życiu i tym podobne, i przypomną, że przecież
Sukcesy oparte na zaślepieniach są zwykle krótkotrwałe.
Trzeba jednak będzie i to przekonanie racjonalnie rozważyć i wziąć na swoje barki ciężar wątpliwości. Wszak w społeczeństwie, które honoruje szybki sukces za wszelką cenę i które równie szybko rozlicza z takowego braku, moralna waga osiągnięć długofalowych bywa ignorowana, a nieraz wręcz ośmieszana. Jeśli więc taki jest faktycznie stan relacji społecznych w przedmiotowej kwestii, nie pozostanie nic innego, jak pogodzić się z nim w punkcie wyjścia, by dopiero na tej podstawie – przy założeniu, że wymaga zmiany – szukać sposobów jego przezwyciężenia.
Więcej w: Wojciech E. Zieliński, Marii Ossowskiej przypomnienia moralistyczne, w: Kobiety w Szkole Lwowsko-Warszawskiej, red. D. Łukasiewicz, R. Mordarski, Bydgoszcz 2016, s. 179-190.
W tekście wprowadzającym do lektury Redaktorzy książki napisali:
"Wojciech E. Zieliński proponuje skonfrontować współczesnego czytelnika z tekstami Marii Ossowskiej i odnieść pewne tezy zawarte w tych tekstach do współczesnego życia. Pozwala to na bardziej mądrościowe podejście, które wydobywa z pism Ossowskiej te reguły moralne, które mają służyć samowychowaniu, poprzez wypracowanie w sobie uczciwej i prawej postawy, a także pozwalają na poprawne budowanie relacji społecznych i politycznych, ufundowanych na odwadze, bezkompromisowości i dążeniu do dobra wspólnego. Metoda proponowana przez autora uczy czytelnika refleksyjnego odczytywania tekstów filozoficznych i ukazuje przy tym aktualność i głębię myśli moralnej Marii Ossowskiej". (Dariusz Łukasiewicz, Ryszard Mordarski, dz. cyt., s. 14).
Etykiety:
dobro wspólne,
działanie,
edukacja,
estetyka,
etyka,
filozofia,
kultura,
Łukasiewicz,
moralność,
Mordarski,
Ossowska,
socjologia,
wychowanie,
zaproszenie do lektury,
Zieliński,
Znaniecki
środa, 1 lutego 2017
Subskrybuj:
Posty (Atom)