środa, 9 kwietnia 2014

Z mojego listu do Studenta

  • przypuszczam, że socjologia nie tylko Pana wprawia w stan permanentnej ambiwalencji
  • cyt.: "Fromm socjologiem nie był i tego uczę się na studiach" - w środowisku socjologicznym pytanie o kryteria bycia socjologiem pozostaje chyba ciągle otwarte
  • istnieje również coś takiego, jak socjologia matematyczna (zob. np. tutaj)
  • cyt.: "Czy nie jest tak, że "naukowość" w socjologii niszczy to, co w niej może być najcenniejsze" - czy nie jest tak, że wątpliwość ta dotyczy każdej nauki, przynajmniej z kręgu humanistyki i nauk społecznych, która na części pierwsze rozkłada obiekty swoich zainteresowań?
  • cyt.: "Jeżeli nauka, tudzież socjologia, nie może wypowiadać się na temat tego co dobre a co złe, po co nam wykłady "etyczne problemy zawodu socjologa"?" - proszę zwrócić uwagę na temat: 'Metasocjologiczna perspektywa refleksji'; mówię tam o zastrzeżeniach dot. ew. zamykania ww. przedmiotu w obrębie socjologii
  • to, co "niszczy kreatywność a buduje ludzi podporządkowujących się zasadom - autorytetowi", jest raczej karykaturą edukacji
  • "student, który myśli to czego się od niego wymaga", jest raczej karykaturą studenta - podobnie, jak wymagający posłusznego myślenia prowadzący zajęcia, jest raczej karykaturą nauczyciela; ktoś mądrze powiedział, że myśl, która wpadła w koleinę, jest myślą wykolejoną
  • stawanie się jedynie "przewodnikiem muzealnym żonglującym zapamiętanymi definicjami", pod znakiem zapytania stawia kompetencje studenta, absolwenta itp.; ale pośrednio, także jego nauczycieli
  • bycie outsiderem nie jest łatwe, ale ma także dobre strony
  • o prawomocności sądów wartościujących nie decyduje nauka
  • cyt. : "Jeżeli psychoanaliza (lub inna nauka - dla nas socjologia) nie może wskazywać nam wartości słusznych i niesłusznych, jej wartość jako takiej, sama w sobie jest znikoma" - a czy znikoma jest wartość rozumienia badanego przedmiotu?
  • cyt.: "Powinniśmy czy nie, wykorzystywać socjologię do poprawiania społeczeństwa?" - to pytanie 'stare jak świat'; kto zechce społeczeństwo poprawiać, korzystać będzie zapewne z różnych pomocnych ku temu narzędzi, także z socjologii; a o kwestii możliwych kosztów takiego poprawiania piszę pośrednio m.in. tutaj, w artykule nt. etyki w pracy dyrektora i nauczyciela (s. 20-23).

6 komentarzy:

  1. Najciekawsze, najbardziej frapujące i najtrudniejsze do określenia: zagadnienie tego co jest dobre/złe, słuszne/niesłuszne... Temat do dyskusji na długie godziny. Niejeden filozof, socjolog i generalnie chyba każdy człowiek próbował się przez to przebić... i któż nie miał wątpliwości? Myślę, że warto trochę jednak ich mieć, ponieważ gdy za szybko się coś przyjmie za pewnik.... mogą rodzić się autorytaryzmy, ekstremizmy. Moim zdaniem, temat ten nigdy nie zostanie wyczerpany. To taka studnia bez dna. bo tu nie ma jednej odpowiedzi i takowej nie będzie. Tak jak wiele jest osób, jak wiele jest grup społeczności... tak wiele potrzeb, postaw, poglądów. Czasem trudno wypracować jedno wspólne stanowisko w parze osób. A co dopiero mówić o większych skupiskach ludzkich? Co dopiero mówić o czasach gdy wzorów jest tak dużo. Drogi, którymi można iść są tak liczne. I ogrom informacji. Różnych. Od tych bardziej sprawdzonych, do tych ściśle wynikających z wiedzy potocznej. Anomia jak nic! Myślę, że niełatwe jest życie w tzw. ,,dzisiejszych czasach''. Chciało by się rzec, że chyba podskórnie czujemy, że musi być choć kilka zasad dla wszystkich uniwersalnych. Rzućmy na pulpit ,,szanować inne żywe istoty''. Taki ogólnik, niby każdy się zgodzi. Ale jak spojrzymy na to, że zwierzęta w masowym chowie są wręcz torturowane, a ludzie kompletnie się tym nie przejmują i robią na tym pieniądze a inni to jedzą - nagle okazuje się, że to nie działa. A tam zwierzęta. To dalsza sprawa (choć dla mnie bardzo istotna). Ludzie ludzi nie potrafią szanować. Co widać na każdym kroku, każdego dnia. Wszędzie. W polityce także. Przy ustanawianiu praw, tworzeniu ustaw które opisują co komu kiedy i na jakich warunkach. Zawsze się znajdzie ktoś kto poczuje się niezauważony, poszkodowany, wykluczony. Słowo sprawiedliwość to pewna abstrakcja. To zawsze będzie relatywne. Każdy ma swoją.
    Z tego krótkiego komentarza do zastrzeżeń studenta wyłania mi się obraz trochę krytyczny. Względem programu, względem sposobu nauczenia. Nie wiem czy odnoszę dobre wrażenie, ale strzelam, że trochę tak jest. Podobne głosy słyszałam u siebie na roku. Kończę zaraz studia, więc trochę takich doświadczeń mam. I powiem szczerze - można narzekać na system, na program, na nauczycieli, ale naprawdę bardzo często jest też tak, że sami studenci wymagając dużo od instytucji, mało wymagają od siebie. Nie czytają, nie przygotowują się, nie wysilają się by mocniej zgłębić temat. I mówię to z całą świadomością. I krytykuję w tym również siebie, bo wiem, że nie byłam zawsze rzetelna, nie byłam zawsze pilna. Ale z tej racji staram się nie oceniać negatywnie całego sposobu i systemu nauczania. Powiem więcej, uważam, że większość wykładowców jednak mocno się starała, dawała nam sporo swobody. Z 70% mówiło po zajęciach wprowadzających, że jeśli mamy jakieś uwagi do syllabusa, jeśli nas co innego interesuje, jeśli coś jeszcze chcielibyśmy przerobić, to oni są otwarci na zmiany lub dodatkowe propozycje. Często organizowano dyskusje. Często podczas ćwiczeń byłą nagle cisza. Studenci się nagadali, nanarzekali a potem nagle woda w ustach. Zdarzają się specyficzny wykładowcy, gdzie czuje się pewne skostnienie, ale to rzadkość, a na pewno u nas na wydziale rzadkość. Także wielkie chęci do zmiany świata i systemu szkolnictwa wyższego proponowałabym zacząć od zmieniania siebie :) A co do żąglowania definicjami.... ja nie wiem na którym roku jest owy student, ale z perspektywy wiem, że najpierw naprawdę warto się nad owymi definicjami pochylic i nieco się ich pouczyć, a w ostatecznym rozrachunku znajomość pamięciowa różnych z nich pozwala nagle na całkiem ciekawe i plastyczne porównywanie, polemizowanie z nimi, proponowanie nowych rozwiązań. Ale aby z czymś dyskutować, należy najpierw się z tym zapoznać ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Kasiu, bardzo dziękuję za te obszerne, cenne uwagi! …A „Dzisiejsze czasy” Chaplina, chyba warte wciąż obejrzenia…

      Usuń
    2. "Żonglowanie definicjami" to eskalacja uczenia się dla osiągnięcia jakiegoś celu u Fromm'a w "Ucieczce od wolności". Nie chodziło mi o to, że wykładowcy jedynie "żonglują definicjami" ale raczej sami studenci uczą się nie dla siebie ale dla kreowania własnego wizerunku. Wyrwanie z kontekstu zmienia znaczenie. Mój list, jeżeli kogoś obrażał, był atakiem w studentów a nie wykładowców.

      Usuń
    3. Cytat z tego listu: "Nie jest to żadna nowość, ani odkrycie drugiej ameryki - to jest to o czym pisał Fromm w "Ucieczka od wolności" oraz "Mieć czy być". Świetny przykład to sprowadzenie całej edukacji do "mieć" - coś czego się nie przeżywa w aktywny sposób, ale coś, co można posiąść jak przedmiot. Idealny student - ideał rocznika - byłby jedynie (zgodnie z Frommem) przewodnikiem muzealnym żonglującym zapamiętanymi definicjami."

      PS. Tak, jestem studentem pierwszego roku :-)

      Usuń
    4. Panie Mateuszu, bardzo dziękuję za kontynuację refleksji!

      Myślę, że nieuchronne w toku takich dyskusji jest ryzyko nieporozumień, zrywania kontekstów komentowanych wypowiedzi itd. Ale jestem też przekonany, że przy dobrej woli i wzajemnej otwartości dyskutujących, wszystkie te trudności są do przezwyciężenia, a podjęte ryzyko rozmowy w efekcie okazuje się twórcze.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń