„Gdyby polscy politycy z jakichś względów nagle zapomnieli o swojej przynależności partyjnej, prawdopodobnie staliby się w znacznie większym stopniu zdolni do osiągania porozumień w wielu istotnych dla naszego kraju kwestiach. O przynależności partyjnej jednak nie zapominają, a ta, generując sformalizowane roszczenia ważnościowe pod adresem argumentacji leżących u podstaw decyzji przygotowywanych do podjęcia, nierzadko wyklucza akceptację określonych rozwiązań właśnie z tego tylko względu, że płyną one z przeciwnej strony sceny politycznej. Spór o wartości toczy się zatem wielokierunkowo – kierunki wyznaczają wszak jednostkowe działania poszczególnych podmiotów – niejako w obrębie samej przestrzeni społecznej, która wobec braku zewnętrznych idei porządkujących, samoistnie niejako dostarcza owemu sporowi uzasadnienia: jakoś musimy się ze sobą porozumieć, skoro nie możemy zamienić tego świata na inny, i skoro nie ma instancji, co do konieczności podporządkowania się której wszyscy moglibyśmy się zgodzić”.
Więcej w: Wojciech Zieliński, Decyzja aksjologiczna w sporze o wartości, w: Konflikt interesów – konflikt wartości, red. A. Węgrzecki, Kraków 2005, s. 69-80.
chronione przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
środa, 30 listopada 2011
poniedziałek, 21 listopada 2011
Polska „Solidarność”
„była i pozostaje wydarzeniem moralnym. Jakością, w ramach której, upodlony systemem, pojedynczy i zwyczajny człowiek stał się na ten krótki historyczny moment podmiotem społecznego działania. Wcale nie stał się przez to doskonały i wcale nie wyparowały jego liczne wady, tak trafnie malowane kiedyś filmami Stanisława Barei. W tym kontekście wątpliwe wydaje się przekonanie, że «Solidarność» cechowała «jedność w różnorodności» i szlachetny polityczny pluralizm (…). To była raczej jedność w jedności oporu przeciwstawiona jedności betonowej władzy. A mówi o tym przede wszystkim bezpośrednie doświadczenie tamtego czasu. Być może doświadczenie naiwne, tak jak naiwnym okazało się owo poczucie solidarnościowej jedności w Polsce lat dziewięćdziesiątych, ale za to doświadczenie proste – w przeciwieństwie do treści naukowych rozpraw, rozdrabniających, a czasem niepostrzeżenie wtłaczających rzeczywistość w arbitralnie skonstruowane myślowe schematy. O tym, że «Solidarność» była wydarzeniem napisano jednak powyżej nieprzypadkowo. Bo właściwie nie wiadomo, jak długo ta ważność zwyczajnego człowieka utrzymała się na powierzchni politycznych przemian – czy aż do dnia ogłoszenia stanu wojennego, czy może tylko do chwili podpisania Sierpniowych Porozumień. Po roku 1989. chętnie podpierano się autorytetem zwyczajnego człowieka – i czarni, i czerwoni, i szarzy, i zieloni chętnie korzystali z jego kartki wyborczej, niewiele później oferując w zamian, a nierzadko – w poczuciu niezadowolenia z osiągniętych wyników – narzekając na zwykłego człowieka, że kolejny egzamin z demokracji oblał”.
Więcej w: Wojciech Zieliński, O „Solidarności” z dystansu, recenzja: [„Solidarność” w imieniu narodu i obywateli, red. M. Latoszek, Kraków 2005], „Środkowoeuropejskie Studia Polityczne”, 2006, nr 2, s. 231-236.
Więcej w: Wojciech Zieliński, O „Solidarności” z dystansu, recenzja: [„Solidarność” w imieniu narodu i obywateli, red. M. Latoszek, Kraków 2005], „Środkowoeuropejskie Studia Polityczne”, 2006, nr 2, s. 231-236.
poniedziałek, 14 listopada 2011
Prawo i niesprawiedliwość
W kulturze politycznej nie dbającej o sprawiedliwość, a jedynie o praworządność, najuczciwsza nawet jednostka nie ma większych szans na przetrwanie i realizację swych celów, interesów, a przede wszystkim: wartości moralnych (Ewa Nowak, Karolina M. Cern).
piątek, 11 listopada 2011
Doświadczenie prywatnego istnienia
Ważne jest właśnie to, jak wygląda życie polskie – to, które toczy się w naszych domach. Polskość funkcjonowała tak przez setki lat, w dworkach, w zaściankach, w szlacheckich okolicach. Miała się tam całkiem dobrze. Mamy w takim prywatnym istnieniu duże doświadczenie i dużą wprawę (Jarosław Marek Rymkiewicz).
poniedziałek, 7 listopada 2011
O filozofii spraw własnych
„W przekonaniu, które legło u podstaw niniejszego zestawienia uwag, ta nieufność we własne zdolności twórcze przede wszystkim z tego się bierze, że my po prostu nie zajmujemy się w filozofii swoimi sprawami, tym, co jest dla nas bliskie i ważne. Zajmowanie się problemami «angielskimi», «francuskimi», czy «niemieckimi» – jako rzekomo naszymi problemami filozoficznymi – jest w punkcie wyjścia (jeśli kierowane jest wyłącznie interesem zauważenia i naukowego uznania) intelektualnie i moralnie nieuczciwe, i dlatego nie przynosi spodziewanych efektów. No tak, ale my przecież nie chcemy być zaściankowi. A polskie i po polsku robione filozofowanie z definicji się zaściankowym wydaje!?”.
Więcej w: Wojciech Zieliński, W poszukiwaniu filozofii znaczącej. Uwagi na marginesie dyskusji, „Diametros”, 2006, nr 10, s. 78-92.
Więcej w: Wojciech Zieliński, W poszukiwaniu filozofii znaczącej. Uwagi na marginesie dyskusji, „Diametros”, 2006, nr 10, s. 78-92.
Subskrybuj:
Posty (Atom)