czwartek, 4 sierpnia 2011

Z mojego listu do Jana…

Dwadzieścia lat temu pewnie marzyłbym o tym, żeby uczestniczyć w takich warsztatach, dzisiaj odbieram je jako przejaw filozofii salonowej – to zupełnie ‘nie moja bajka’. Życie ułożyło się inaczej… Chyba jestem ‘prymitywistą’ i w tym swoim prymitywizmie – właśnie jako Polak a nie Francuz – mogę podpisać się pod przeczytanym zdaniem: „Nie muszę nigdzie jechać ani uczyć się języków, bo i tak wszyscy przyjeżdżają tutaj”. To taki manifest programowej ignorancji, ale też wyraz filozoficzno-praktycznego przekonania o potrzebie twórczości autorskiej, rodzimej, lokalnej.
Wynurzenia Filozofa, o Hiobie, komiksach itd., mnie denerwują – to takie ‘salonowe spektakle kultury wysokiej’, w stylu znanym chociażby z wystąpień znanego Scenarzysty, i innych. Współczuję człowiekowi, ale, dla własnego zbudowania, oczekiwałbym od niego większej pokory i wyciszenia. Bo można to także odwrócić: podobne dramaty przeżywają tysiące innych ludzi na świecie, tyle, że żadna gazeta ich o to nie zapyta, a i oni sami nie umieliby swoich przeżyć tak ‘głęboko’ wyrazić. Wielu filozofów roztrząsa o potędze prostoty, ale jej praktyczne uszanowanie jest dobrem rzadkim – zwłaszcza na polu moralnym.
W tekście jest wiele interesujących wątków filozoficznych, opisana inicjatywa jest niewątpliwie cenna, spotkania gromadzą ludzi z kapitałem rozmaitych doświadczeń i, w moim przekonaniu, wszystko to stanowi przejaw filozofii żywej. A powyżej, to tylko moje ‘dopiski’. Kogoś tam interesuje „to, jakie płyny ustrojowe mają znaczenie polityczne, filozoficzne, społeczne”, a mnie ot, chociażby takie rozmawianie o skończonej lekturze.

2 komentarze:

  1. Spektakle kultury wysokiej są częścią ideologiczną społeczeństwa konsumpcyjnego z jednej strony, a z drugiej strony przypominają czas minione, gdzie na czwartkowych obiadach arystokracja czytała literaturę francuską...
    Bardzo interesująca jest ta programowa ignorancja - czy mógłbyś to Wojtku rozwinąć?

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuję:
    (a) termin „ignorancja”, co zrozumiałe, nie kojarzy się dobrze; w swoich rozmaitych formach wskazuje na nieświadomość, nieznajomość, niewiedzę, nieuctwo; pojmowany ‘programowo’ trąci agnostycyzmem (zob. ignoramus et ignorabimus…)
    (b) miraże globalizacji sprawiają, że za wartościową uchodzi twórczość, która przebija się do szerokiego gremium jej odbiorców, konsumentów itp. (przy czym twórczość należy tu pojmować szeroko – od folkloru chociażby poczynając a na wysokich technologiach kończąc); takie wartościowanie twórczości podejmowanej na rozmaitych polach wydaje się sprzyjać rozwojowi cywilizacyjnemu, ale dehumanizuje kulturę: mnoży liczbę przegranych, nieważnych, odrzuconych itp.; ktoś oto słyszy: „nie udało się tym razem?; trudno, nie przejmuj się; postaraj się bardziej, być może następnym razem ktoś ciebie zauważy”; kulturotwórczą rolę programowej ignorancji (rozumiem, że nieznośna jest ta pojęciowa składanka) widziałbym w zachęcie tego rodzaju: „nie przejmuj się wyścigiem, który toczy się obok – jeśli nie jest on przedmiotem twoich aspiracji a stanowi co najwyżej przedmiot twojej rozrywki – lecz rozwijaj to, co odkrywasz jako ważne w świecie twojego życia”; przy takim podejściu kwestia ‘bycia zauważonym’ przestaje być przedmiotowa a staje się podmiotowa, jej wymiar ilościowy ustępuje wymiarowi jakościowemu; można tu posłużyć się także pewną ilustracją fotograficzną: wyobraźmy sobie, że ktoś z pobocza drogi fotografuje pędzący peleton; odpowiednie ustawienia aparatu pozwalają uzyskać jasne i ostre zdjęcie ścigających się kolarzy; zmiana parametrów ekspozycji (przesunięcie punktu ostrości, wydłużenie czasu naświetlania itp.) może spowodować, że na kolejnym zdjęciu zobaczymy wyraźną postać, stojącą po drugiej stronie szosy w głębokim cieniu drzewa; peleton będzie oczywiście rozmyty i nieważny…
    (c) wyjaśniając wątek ‘programowej ignorancji’ można także – nieco przewrotnie, nieteologicznie – wykorzystać znaną formułę: poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32); w dzisiejszym świecie nadprodukcji wiedzy i uświadamianej niemożności jej ogarnięcia, aspiracja, by wiedzieć możliwie najwięcej, najpełniej i najdokładniej, by horyzonty mieć możliwie najszersze itd., może być de facto zniewalająca; zawsze bowiem gdzieś znajdzie się ktoś, kto o czymś tam wie więcej, pełniej i dokładniej, kto w danym miejscu jeszcze bardziej poszerzył swój horyzont itd.; w ustrukturyzowanych układach społecznych nie zabraknie też jednostek chętnych lub namaszczonych do pełnienia roli ekspertów; zniewalać może zatem przekonanie o niemożności poznania prawdy, skoro o jej przedmiocie wiem ciągle za mało; tymczasem programowa ignorancja może służyć poznawaniu prawdy (i twórczości podejmowanej na jej podstawie) w polu doświadczenia podmiotowego – systematycznie oczyszczanego ze śmieci wiedzy i aspiracji podmiotowo nieistotnych. Tyle, że jest to raczej wąska ścieżka człowieczego działania, a może nawet droga na swój sposób krzyżowa…

    OdpowiedzUsuń