Dla czego porownojesz sie jako naukowiec z osobami pracujacymi w instytuicjach totalitarnych jak zakon, wojsko, straz pozarna, policja, ratownicy(wszystkich specjalnosci), marynarze? Odpowiedz moze ty masz problem?
A moze bylo tak ze nikt nie przewidzial ze sowietskijsojus padnie Moze wybral bym inne studia... raczej tak, ale wszedzie dobze gdy nas tam nie ma:) bo sobie mozemy powiedziec ze gdybym tam byl to by lepiej to zrobil, czy na prawde?
co do podsumowania - ja sie w roli zawodowej spelnilem ( i koniec i kropka) teraz to co robie to dla kasy a nie ambicji z powazaniem dla pana profesora z powazaniem dla pana profesora
Na wstępie, bardzo dziękuję za zainteresowanie moim blogiem i powyżej dodane komentarze – odpowiem na nie łącznie.
Praktycznie wszystkie wpisy w niniejszym blogu – i on jako całość – wiedzione są chęcią rozmowy z ludźmi; rozmowy, której mam wciąż niedostatek. W nauce instytucjonalnej rozmawia się dziś dużo o tym, co ludzie uzyskują dzięki temu, czym się zajmują (punkty za publikacje, pieniądze z grantów, awanse itp.), ale najmniej o tym …czym się zajmują. Naukowcy zasklepieni we własnych specjalnościach-podwórkach zasadniczo nie włażą na cudze, innych mając przy tym za ignorantów w sprawach wiedzy własnej. Nauka ma się w tych realiach dobrze, ale mądrości w życiu i współżyciu ludzi – mam wrażenie – ubywa. I to jest chyba ten mój problem, który słusznie u mnie podejrzewasz, dotyczący nauki, której większego sensu w takiej postaci nie widzę. Słabnący prestiż nauki w dzisiejszym społeczeństwie jest chyba również tego poczucia bezsensu wyrazem. (Wiele wpisów w niniejszym blogu powyższego zagadnienia dotyczy – proszę na przykład kliknąć etykietę „nauka” w kolumnie po prawej stronie / https://wojciechzielinski.blogspot.com/search/label/nauka /).
Funkcjonowanie instytucji totalitarnych, na które w komentarzu wskazałeś, to temat na dłuższą rozmowę, wymianę myśli, której oczywiście chętnie podejmę się przy dogodnej okazji. Tutaj tylko jeden, chyba nie najważniejszy wątek przywołam, mianowicie wątek powagi, niezbędnej (?) przy odgrywaniu ról reprezentacyjnych w takich instytucjach. Otóż, wspomniana powaga – we wskazanym, reprezentacyjnym zakresie – jest tym, czego u mnie chyba nie na długo by wystarczyło… Zatem, wracając do wątku wcześniejszego, poważne traktowanie nauki, która zadowala się własnymi, społecznie już chyba niedyskutowanymi kryteriami ważności; która przyzwala na tzw. punktozę, grantozę, projektozę itp., uważam za niepoważne. I w ten sposób …sam wykluczam się z dzisiejszej nauki systemu, szeregów, i związanych z nimi szans, profitów itp. A w tej sytuacji raczej trudno u mnie o poczucie spełnienia itp. Ale cóż, staram się nadal robić swoje i po swojemu. I niech ta wymiana myśli będzie również takiego działania wyrazem.
Dla czego porownojesz sie jako naukowiec z osobami pracujacymi w instytuicjach totalitarnych jak zakon, wojsko, straz pozarna, policja, ratownicy(wszystkich specjalnosci), marynarze?
OdpowiedzUsuńOdpowiedz moze ty masz problem?
A moze bylo tak ze nikt nie przewidzial ze sowietskijsojus padnie
OdpowiedzUsuńMoze wybral bym inne studia... raczej tak, ale wszedzie dobze gdy nas tam nie ma:) bo sobie mozemy powiedziec ze gdybym tam byl to by lepiej to zrobil, czy na prawde?
co do podsumowania - ja sie w roli zawodowej spelnilem ( i koniec i kropka)
OdpowiedzUsuńteraz to co robie to dla kasy a nie ambicji
z powazaniem dla pana profesora
z powazaniem dla pana profesora
Na wstępie, bardzo dziękuję za zainteresowanie moim blogiem i powyżej dodane komentarze – odpowiem na nie łącznie.
UsuńPraktycznie wszystkie wpisy w niniejszym blogu – i on jako całość – wiedzione są chęcią rozmowy z ludźmi; rozmowy, której mam wciąż niedostatek. W nauce instytucjonalnej rozmawia się dziś dużo o tym, co ludzie uzyskują dzięki temu, czym się zajmują (punkty za publikacje, pieniądze z grantów, awanse itp.), ale najmniej o tym …czym się zajmują. Naukowcy zasklepieni we własnych specjalnościach-podwórkach zasadniczo nie włażą na cudze, innych mając przy tym za ignorantów w sprawach wiedzy własnej. Nauka ma się w tych realiach dobrze, ale mądrości w życiu i współżyciu ludzi – mam wrażenie – ubywa. I to jest chyba ten mój problem, który słusznie u mnie podejrzewasz, dotyczący nauki, której większego sensu w takiej postaci nie widzę. Słabnący prestiż nauki w dzisiejszym społeczeństwie jest chyba również tego poczucia bezsensu wyrazem. (Wiele wpisów w niniejszym blogu powyższego zagadnienia dotyczy – proszę na przykład kliknąć etykietę „nauka” w kolumnie po prawej stronie / https://wojciechzielinski.blogspot.com/search/label/nauka /).
Funkcjonowanie instytucji totalitarnych, na które w komentarzu wskazałeś, to temat na dłuższą rozmowę, wymianę myśli, której oczywiście chętnie podejmę się przy dogodnej okazji. Tutaj tylko jeden, chyba nie najważniejszy wątek przywołam, mianowicie wątek powagi, niezbędnej (?) przy odgrywaniu ról reprezentacyjnych w takich instytucjach. Otóż, wspomniana powaga – we wskazanym, reprezentacyjnym zakresie – jest tym, czego u mnie chyba nie na długo by wystarczyło… Zatem, wracając do wątku wcześniejszego, poważne traktowanie nauki, która zadowala się własnymi, społecznie już chyba niedyskutowanymi kryteriami ważności; która przyzwala na tzw. punktozę, grantozę, projektozę itp., uważam za niepoważne. I w ten sposób …sam wykluczam się z dzisiejszej nauki systemu, szeregów, i związanych z nimi szans, profitów itp. A w tej sytuacji raczej trudno u mnie o poczucie spełnienia itp. Ale cóż, staram się nadal robić swoje i po swojemu. I niech ta wymiana myśli będzie również takiego działania wyrazem.
Dzięki i ukłony!