sobota, 12 października 2019

Orasz i laborasz, a łódka

stoi w miejscu? A cóż to za dziwaczne pytanie i cóż za idiotyczne sformułowanie!? Oczywiście to jest nawiązanie do benedyktyńskiego wezwania Ora et labora! i do obrazowego przedstawiania jego znaczenia, wedle którego modlitwa i praca są niczym dwa wiosła płynącego łodzią: potrzeba używania jednocześnie obu, aby nie stać w miejscu lub nie kręcić się w kółko...

Ale co zrobić i co myśleć w sytuacji, gdy solidnie używasz obydwu tych wioseł, a efektu twojego wysiłku nie widać i, przeciwnie, pewność masz tylko bezsilnego trudu?

Gdybyś faktycznie zadał mi takie pytanie, odpowiedziałbym jedynie słowami mojej wiary: że Bóg wie lepiej, bo widzi więcej; bo w pełni ogarnia akwen, po którym płyniesz, może nie widząc horyzontu i nie mijając po drodze żadnych jednoznacznych dowodów swego ruchu. Zatem? Cóż, błyskotliwej pointy w tym miejscu nie będzie. Po prostu wiosłuj! Módl się i pracuj nadal – ale z wiarą i nadzieją, i z miłością, nie tylko własną.


[Wojciech E. Zieliński, Orasz i laborasz, "Na Rozstajach", 2019, nr 12 (330), s. 12.]

2 komentarze:

  1. Generalnie się we wszystkim zgadzam, ale dodałabym jeszcze spłycacz myślowy, który również myśl potrafi wyprowadzić na nowe meandry.

    Módl się i pracuj, a jak nie widać efektów to zjedz batonik. Nawet jeśli efektów dalej nie będzie widać, to przynajmniej endorfiny podskoczą. I właśnie w tym celu idę do Biedronki :D

    Zawsze do usług w sprowadzaniu wielkich myśli na niziny ;)

    OdpowiedzUsuń