poniedziałek, 15 maja 2017

Z mojego listu do Redaktora

[dot. artykułu, który można przeczytać tutaj: https://wojciechzielinski.blogspot.com/2017/05/niech-spotkaja-sie-nasze-swiaty.html]


Szanowny Panie Profesorze,

Wszystko uważnie i kilkakrotnie przeczytałem. Rozumiem, szanuję i doceniam troskę Redakcji i Recenzentów o profesjonalny poziom Pisma. …I myślę, że ‘nie spotkały się nasze światy’…

Jeśli dobrze rozumiem, to według Rec. A [zob. poniżej], treść tego, co napisałem, jest wystarczająca, ale forma nie odpowiada standardom naukowości, więc publikacja byłaby ryzykowna; z kolei według Rec. B [zob. poniżej], wszystkiego, co istotne, jest w moim artykule za mało, a za dużo jest tylko Zielińskiego. Biorąc przy tym pod uwagę również liczbowe wartości ocen wnioskuję, że – aby zadowolić Recenzentów – tekst musiałbym napisać praktycznie od nowa i zupełnie inaczej. To oczywiście nie wchodzi w rachubę. (Zwłaszcza, że w przytoczonych recenzjach nie znalazłem nawet próby merytorycznej dyskusji z tym, co napisałem, choć rozumiem też, że takowa nie jest obowiązkiem recenzentów). A ponieważ mimo wszystko bywam czytany, wierzę, że i ten ‘nieprofesjonalny’ tekst gdzieś, jakoś do lektury, choćby prywatnej, trafi; i to wystarczy.

Swoją drogą zaistniała sytuacja przypomniała mi scenę z serialu “Alternatywy 4”, w której pewien woźnica furmanki z konkretną sprawą zwraca się do mijanego na ulicy dzielnicowego – pyta o adres swojego kolegi – a milicjant na to odpowiada pytaniem, dlaczego koń taki brudny, i pouczeniem, że ‘tu w ogóle nie wolno zatrzymywać się’ (zob. https://www.youtube.com/watch?v=zC56tZ2qiuc)…

Taka moja odpowiedź może wyglądać na arogancką, ale proszę spojrzeć na nią inaczej: Na liczniku życia mam już (za chwilę) pół wieku i tyleż własnego doświadczenia. Przedmiotowa sprawa owo doświadczenie tylko powiększa, więc nie idzie na marne. Pozwala też przemyśleć hierarchię wartości.

Konkludując: Jeśli mój artykuł nie może być opublikowany w kształcie przeze mnie proponowanym (z korektą polegającą na wycięciu przypisów do Zielińskiego, która dla mnie problemu nie stanowi), proszę zwyczajnie nie zawracać sobie nim więcej głowy. W ten sposób “profesjonalizm” filozofii zostanie obroniony, a ja nie będę zajmował się nieswoimi sprawami. Wszyscy więc na tym jakoś skorzystamy, a świat bez mojego tekstu na Państwa łamach nie zawali się przecież.

Łączę wyrazy szacunku
i pozdrowienia Wielkanocne!

Wojciech E. Zieliński



------------------------------------------------------
Rec. A:

Artykuł jest tekstem bardziej publicystycznym niż naukowym. Autor nie ukrywa, że nie jest jego zamiarem stworzenie tekstu zgodnego z obowiązującymi w filozofii standardami, ponieważ uznaje je za ograniczające prawdziwe myślenie filozoficzne. W efekcie tekst stanowi oryginalną wypowiedź o charakterze filozoficznym, która jest ciekawa, ale nie jest tekstem naukowym w standardowym rozumieniu. Tekst napisany jest w pierwszej osobie, co również w przypadku tekstów filozoficznych nie jest typowe. Jak sam autor pisze profesjonalna filozofia go nie interesuje. Proponuje uprawianie filozofii praktycznej i życiowej:

„Znacznie bardziej jednak interesuje mnie filozofia uprawiana praktycznie, życiowo i mądrościowo. Dlaczego? Bo to jest filozofia człowieka działającego we własnym świecie życia z całym bagażem jego codziennych ułomności. Jako taka zaś, podobnie jak człowiek jako taki i życie jako takie, jest owa filozofia czymś bardziej elementarnym od jej projekcji teoretycznych i ich późniejszych systematyzacji. Na tym założeniu opieram dalsze uwagi oraz możliwie przystępny dydaktycznie sposób ich wyrażania. Zatem, jeśli dla Czytelnika takowe jest nie do przyjęcia, chyba nie ma sensu ich dalsza lektura”.

Jeśli założenia autora są zgodne z profilem czasopisma […] tekst może zostać opublikowany. Nie są to jednak analizy filozoficzne w klasycznym znaczeniu. Jeden tego typu tekst jest ciekawostką. Masowe pojawienie się tekstów pisanych w tym stylu może spowodować, że filozofem profesjonalnym mienić się będzie mógł każdy, a obiektywna ocena efektów rozważań nie będzie możliwa.


------------------------------------------------------
Rec. B:

Autor podejmuje ciekawy temat, jednak swoich tez nie wspiera ani odwołaniami do literatury przedmiotu (z upodobaniem cytuje samego siebie) ani konkretnymi przykładami opisywanego przez siebie "doświadczania moralności". Nie podaje też, chociażby na kilku przykładach, na czym miałoby polegać zbliżenie się profesjonalnych etyków do praktyki i świata życia codziennego. Nie zauważa zupełnie chociażby zainteresowania etyką stoicką, jako przydatną w codziennym życiu (publikacje na ten temat a nawet warsztaty etyki stoickiej). Podsumowując: postawione w artykule tezy wymagają solidniejszej argumentacji, w tym oparcia o bogatszą literaturę przedmiotu.

4 komentarze:

  1. Wojtek, doświadczenie moralne jest zawsze indywidualne, więc według mnie nie popełniłeś błędu pisząc w pierwszej osobie. A recenzenci też jak widać mają tylko własne doświadczenia. I mamy co mamy - zderzenie teorii z praktyką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, pozostaje mi chyba tylko pozazdrościć owym teoretykom, że mogą sobie tak teoretyzować do woli i unosić się ponad ziemią, którą inni muszą jakoś uprawiać… A swoją drogą przypomniało mi to dwa wpisy niegdyś poczynione:

      (1) zob. http://wojciechzielinski.blogspot.com/2012/10/chwaa-cieplarnianej-filozofii.html

      (2) zob. http://wojciechzielinski.blogspot.com/2010/09/sowa-sowa-sowa.html

      oraz rozmowę z pewnym utytułowanym księdzem – gdy zaczął narzekać i mędrkować o wychowaniu młodzieży, zapytałem, czy kiedyś uczył w gimnazjum. Odpowiedział: „Nie, broń Boże!”…

      Usuń
  2. Moje uwagi są nieco banalne, lecz zdecydowałem się je wysłowić, gdyż przedstawiona sprawa nie jest mi obojętna.

    Można byłoby się tym zdarzeniem nie przejmować..., gdyby od niego nic istotnego nie zależało. Lecz jeśli jest inaczej i coś odeń zależy mającego wagę dla recenzowanego Autora, to należałoby z tego wyciągnąć jakieś praktyczne wnioski. Może następny artykuł napisać w oczekiwanym stylu albo ... napisać go dla innego pisma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romku, dziękuję za zainteresowanie. To niewątpliwie słuszna sugestia, że praktyczne wnioski trzeba wyciągać; co też staram się czynić. Tu dodam jedynie taką informację, że w sprawie przedmiotowej publikacji Redaktor czasopisma sam zwrócił się do mnie – po otrzymaniu mojego tekstu od Sekretarza konferencji, podczas której treść przedstawiałem. Tekst dostosowałem do wymagań formalnych Redakcji, a ciąg dalszy, cóż, opisany jest wyżej. Zaś, gdy chodzi o pisanie „w oczekiwanym stylu”, to dopuszczam takowe tylko w bardzo ograniczonym i co do zasad jasno określonym zakresie. Niestety, nie jestem na tyle błyskotliwy, by takowych jasnych zasad dopatrzyć się w jakimś ‘takwidzimisię’ anonimowego Recenzenta, co w tegoż przekonaniu zapewne słusznie nie daje mi dostępu do szacownego grona autorów publikowanych. Ponieważ jednak takie doświadczenia wręcz wzmagają moje zainteresowanie filozofią praktyczną – a proszę nie mylić jej z jakąś korporacyjną filozofią akademicką – nie rozpatruję ich w kategoriach istotnej straty. Inna sprawa, że one jakoś utwierdzają moją wątpliwość wyrażoną pytaniem w tym miejscu:

      http://wojciechzielinski.blogspot.com/2015/02/czy-ktos-zna-niesocjologiczne-kryteria.html .

      I wcale nie mam pewności, czy to dobrze, że tak się dzieje…

      Usuń