Dnia 1 stycznia 2017 roku w Warszawie, w wieku niemal 97 lat zmarł Aleksander Jackowski – humanista, antropolog kultury, etnograf i historyk sztuki, wieloletni redaktor naczelny pisma „Polska Sztuka Ludowa” (od 1990 roku wydawanego w tematycznie rozszerzonej formule pod tytułem „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa”). Należał do grona najwybitniejszych w Europie znawców sztuki nieprofesjonalnej i tzw. Art Brut, sztuki marginesu. Przyczynił się między innymi do odkrycia artystycznego talentu słynnego później Nikifora Krynickiego.
Do Aleksandra Jackowskiego, a ściślej do niektórych jego prac, wypowiedzi itp. dotarłem przez mojego tatę, Edmunda Zielińskiego, twórcę rzeźbiącego w drewnie, malującego na szkle i płótnie, piszącego na papierze i w komputerze, aktywnie działającego etnograficznie, organizacyjnie i dydaktycznie na polu kultury ludowej i innej. Pamiętam, że jakimś materialnym pośrednikiem w tym docieraniu do prac Jackowskiego stała się, zdjęta z rodzinnej półki, książka Andrzeja Banacha pt. Ociepka, poświęcona postaci i twórczości Teofila Ociepki, jednego z najbardziej znanych – obok wyżej wspomnianego Nikifora – tzw. malarzy prymitywistów. Jeśli okoliczności pozwolą, innym razem napiszę o nim więcej, tu chciałbym przywołać tylko jeden cytat z książki Banacha, który doskonale koresponduje z dalszą częścią niniejszego wspomnienia:
Ociepka „był nadwrażliwy, widział więcej, czuł dotkliwiej, a przede wszystkim znał więcej różnic między przedmiotami niż normalni ludzie. Nadwrażliwość jest cechą konieczną, choć niewystarczającą u każdego twórcy; jest bliska choroby, histerii, pisano o tym wiele przy okazji schizofrenii. Ludzie nadwrażliwi, skłonni do histerii i neurastenii, są zwykle niemożliwi w życiu codziennym. Ociepkę od histerii ratował łagodny pesymizm osobisty, ale optymizm w sztuce. Cecha niezwykle cenna u artysty, który swoimi dziełami może ratować ludzi z rozpaczy” (A. Banach, Ociepka, Warszawa 1988, s. 114-115).
Z wypowiedzi Aleksandra Jackowskiego chciałbym tu przywołać – do refleksji – trzy cytaty, traktujące kolejno o twórcach nieprofesjonalnych, twórczości i naiwności. Autor pisał: (1) Twórcy nieprofesjonalni „tworzą, jak czują, nie skrępowani myślą (która tak waży na sztuce profesjonalnej), że teraz się tak a tak maluje, to uznaje za dobre, a tamto za anachroniczne. Każdy z nich jest sobą, w pełnym sensie tego słowa”; (2) „Twórczość to nie tylko sprawa estetyki, a sztuką może być nie tylko obraz, lecz i kształt życia. Jednak najważniejszym, często występującym motywem tworzenia jest potrzeba zostawienia śladu po sobie”; (3) „Naiwność bywa […] głupia, drażniąca. Choćby naiwność polityka albo biznesmena. Ale jest też naiwność, i o nią tu chodzi, która jest obroną czystości, liryzmem, czułością, dziecięcym zachwytem pięknem świata, przekonaniem, iż wiara przenosi góry. Chciałbym tę naiwność postawić w rzędzie takich pojęć, jak nadzieja, miłość, dobro, szlachetność”…
Te trzy przywołania pochodzą z książki Jackowskiego zatytułowanej Sztuka zwana naiwną. Zarys encyklopedyczny twórczości w Polsce (Warszawa 1995). Kilkanaście lat po jej wydaniu, w programie TVP Historia „Notacje historyczne”, autor wspominał, że to jedyna naprawdę ważna książka, jaką napisał w życiu. To książka o ludziach różnych, których łączyło to, że byli autentycznymi twórcami; w większości nieznanymi szerszym kręgom odbiorców, zwłaszcza sztuki profesjonalnej. Każdy z bohaterów tej książki miał własną osobowość i własną wiarę w sens swojej pracy, silną wewnętrzną potrzebę tworzenia, wręcz mus gestu artystycznego; zarazem nie podlegał bieżącemu stylowi i modom, pracował niezniszczony przez szkoły i akademie…
O sobie również Jackowski we wspomnianej książce pisał wymownie: To „przypadek zadecydował, że zająłem się sztuką, nazwijmy to ogólnie – nieprofesjonalną. Ale przypadki zadziwiająco często mają swoją logikę. Był początek lat pięćdziesiątych, zajmowałem się krytyką artystyczną, socjologią sztuki. Okazało się jednak, że piszę nie tak i nie to, co «trzeba». Szukałem więc dziedziny, w której będę mógł robić coś z sensem i bez przeszkód. Niech pan się zajmie sztuką ludową – zaproponował mój szef w Instytucie Sztuki, prof. Juliusz Starzyński. No to się zająłem”. A po latach, pytany w TVP Historia o własną profesję, Jackowski przyznawał, że trudno mu jednoznacznie ją zdefiniować: „Naukowiec? Artysta? Socjolog? Teraz ja mówię o sobie «antropolog», bo to nic nie znaczy, bo to jest takie słowo, w którym można wszystko zobaczyć gdzieś potem. Ale w gruncie rzeczy – człowiek, który szuka, który stara się umieć widzieć”…
Postać Aleksandra Jackowskiego i elementy twórczości nieprofesjonalnej bohaterów jego prac nieraz przywołuję w ramach moich zajęć ze studentami. Ukazują one wyraźny kontrast w stosunku do postaw i wytworów tych, których można spotkać w środowisku akademickim; tych, którzy wszystko wiedzą, rozumiejąc niewiele…
[Wojciech E. Zieliński, O twórczości zwanej naiwną, "Na Rozstajach", 2017, nr 3 (300), s. 12.]
chronione przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
poniedziałek, 27 marca 2017
O twórczości zwanej naiwną
Etykiety:
Banach,
depresja,
działanie,
edukacja,
estetyka,
etyka,
Jackowski,
kultura,
moralność,
Na Rozstajach,
nauka,
Nikifor,
Ociepka,
socjologia,
Starzyński,
wartość,
wiara,
wychowanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz