Jest tak, jak piszesz: „Musimy [...] działać w warunkach bardzo ogólnych reguł, niezwykle czułych na interpretacje (siłą rzeczy subiektywne)…”.
Nasz system jakości […] doskonalony jest bowiem w sprawach właśnie systemowych i wiekopomnych, a więc w sprawach bardziej istotnych niż wyżej i niżej wymienione ‘drobiazgi’.
I z tym zgoda: „że oprócz nieudolnych biurokratów rządzących nami dużą siłę głosu uzyskali studenci, którzy (z wielu bardzo różnych powodów) zainteresowani są raczej «łatwością» przejścia przez ten etap edukacji, a nie jego jakością. A przynajmniej ci są najgłośniejsi, najbardziej widoczni w dziekanatach, sekretariatach i gabinetach dyrektorów…”
– jest tak, jak w tym śmieszno-żałosnym skeczu: https://www.youtube.com/watch?v=rr2BSM-a4vg.
Ale też nie bardzo mnie taki stan dziwi, widząc, jak po drugiej stronie wygląda robienie naukowych itp. karier. To w jakiejś mierze ten sam sort, tyle, że już tytułowany.
Doskonale zatem znam też ów niesmak i niezgodę, o których piszesz, a ponieważ instytucjonalnego wsparcia nie znajduję – co najwyżej, od czasu do czasu, jakiś prywatny głos, podobny do Twojego – staram się działać tak, aby nie wstydzić się przed lustrem i ludźmi, z którymi mam do czynienia. I to samo mówię, gdy ew. ktoś mnie pyta o radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz