Z dużym zainteresowaniem przeczytałem pracę magisterską p. Bartosza Zawiszy, zatytułowaną „Wolne Harcerstwo i jego wpływ na lewicowe nurty w ruchu harcerskim w dwudziestoleciu międzywojennym”, 2010 (dostępną pod adresami:
http://wolneharcerstwo.prv.pl/ i
http://lewicowo.pl/wolne-harcerstwo-i-jego-wplyw-na-lewicowe-nurty-w-ruchu-harcerskim-w-dwudziestoleciu-miedzywojennym/ ). Autor, instruktor ZHP, kierując się przekonaniem, „że każda praca powinna czemuś i komuś służyć” podjął ów bliski sobie temat mając na celu także jego użyteczność – upowszechnienie wiedzy „na temat Wolnego Harcerstwa i jego wpływu na myśl wychowawczą i ideową w dwudziestoleciu międzywojennym”. Prosty i zrozumiały język wypowiedzi dobrze temu celowi posłużył.
Niniejszym komentarzem, mając bardzo ograniczone doświadczenia własne związane z ruchem harcerskim, chciałbym zwrócić uwagę na pewne treści wyczytane z pracy, mające chyba charakter ponadczasowy – przynajmniej dla naszego, polskiego środowiska społeczno-kulturowego. Zastrzegam przy tym, że wybór, którego tu dokonuję, w żadnym stopniu nie stanowi reprezentatywnego przeglądu zawartości przedmiotowej pracy – w tym względzie Zainteresowanych odsyłam do lektury źródłowej i zawartych w niej archiwaliów. Uwagi zapisane poniżej, to jedynie zbiór kilku wypisów własnych, swego rodzaju luźnych notatek do dalszego wykorzystania, korespondujących jakoś z treścią interesującej mnie problematyki etycznej i socjologicznej, o której mowa w niniejszym blogu:
- względnie łatwo nam działać wspólnotowo, gdy mamy jasno określonego i narodowo realnego wroga – gdy takowego brakuje, pojawiają się organizacyjne kłopoty, kłótliwość lub marazm, także w działalności wychowawczej
- wirus biurokratyzacji aktywności społecznej, choć wyraźnie niepożądany i powszechnie krytykowany, permanentnie i na różnych polach się reaktywuje – skłonność do mechanizowania pracy, swego rodzaju koszarowania jej wykonawców, akcyjnego szarżowania, gdy ‘robi się gorąco’, a w efekcie nierzadko organizacyjny bezwład, nie wiedzieć czemu ciągle biorą górę nad biurokratyczną powściągliwością i zdrowym rozsądkiem spokojnego działania (w Zakończeniu swojej pracy Autor napisał o harcerstwie, iż jest „nadal organizacją zbyt biurokratyzowaną, z przesadną ilością najróżniejszych regulaminów i instrukcji, które często miast ułatwiać, komplikują i utrudniają codzienną pracę wychowawczą”)
- niejedno środowisko porusza się najpewniej na „kółkach wzajemnej adoracji” – jakaż to mechanika sprawia, że te kółka się nie zużywają?!
- jednostki o rozwiniętym indywidualizmie własnym i wysokiej potrzebie samostanowienia, którym trudno lub wręcz niepodobna godzić się z otaczającą je dążnością do schematyzowania, okuwania wszelkich przejawów życia społecznego „w kajdany gotowych form organizacyjnych”, ciągle muszą szukać właściwego sobie ujścia dla swej chęci działania – kontestując mechanizmy zastane, skazują się na, co najmniej, obojętność ze strony otoczenia, ‘myślących jak trzeba’ konformistów i oportunistów, którym syte zadowolenie, spokój i beztroska codziennego funkcjonowania najzupełniej wystarczą, i którzy dzięki temu żadnej swej myślowej i duchowej niewoli nie odczuwają
- wrażliwość – zwyczajna, a więc wręcz chrystusowa – na ludzką biedę, słabość i krzywdę oraz dążność do ich usuwania, zawsze młody duchem (bo nie zawsze ciałem) bunt „przeciw brudowi, kłamstwu, złu”, przeciw wszelkiej nieprawości i krzywdzie, przeciw szarzyźnie i filisterstwu życia, przeciw ustawicznemu zginaniu głów, kompromisom z sobą i ze swoim sumieniem, przeciw „składaniu się w pół przed cudzymi bożkami”, przeciw „zimnym kalkulacjom bankierskim, […] fałszywej, podwójnej grze w polityce i w tajnej międzynarodowej dyplomacji”, i przeciw „prawu pieniądza, co miast prawa człowieka rządzi i dyktuje, zabija lub z łaski swej żyć pozwala” – to ciągle raczej domena moralności poszczególnych jednostek niż systemowa cecha zbiorowości i struktur
- niewykluczone, że „młodzież jest wszędzie materiałem przeznaczonym na żer armat” – tym łatwiejszym do wykorzystania, im mniej lub słabiej kształconym i samoświadomym; zarazem jest to przecież „materiał” plastyczny i chłonny – jak wygląda dziś wychowanie młodzieży?, czy pozbyło się już gorsetu politycznej poprawności, czy dopiero z nadzieją samodoskonalenia ten gorset zakłada?, wierzy w możliwość własnej apolityczności, czy się godzi z aksjologiczną nieobojętnością? – pytania takie można mnożyć, ale czy dopiero od ich rozstrzygnięcia zależy uznanie wartości przeświadczeń potocznych?; wszak coś takiego, jak chociażby życzliwość i otwartość na innych, gotowość uznania dobrych czynów, bohaterskich zachowań, godnych naśladowania inicjatyw – bez względu na to, czyjego są one autorstwa – ale też odwaga w obronie własnych, w dobrej wierze uznawanych racji, to chyba nadal pożądane ludzkie postawy i treści wychowania; a obok nich chyba również i takie: gotowość działania z wiarą, że można zmienić to, co zmiany wymaga, o ile, nie oglądając się na innych, sami zabieramy się do roboty; niezgoda na szarzyznę i malkontenctwo, na upatrywanie nieprzyjaciół we wszystkich wokół i na upatrywanie zła we wszystkim, co jest ‘nie po mojemu’; niezgoda także na ‘postawy skrótowe’: krzykliwy patriotyzm, bezmyślny kosmopolityzm, tchórzliwy klerykalizm, agresywny antyklerykalizm i tym podobne; gotowość sprzeciwu wobec dominacji przesądów, uprzedzeń, „ślepej wiary w niewiadomo skąd pochodzący dogmat, szablon i schemat” ludzkiego działania
- jeśli jest prawdą, że również dzisiaj, z rozmaitych względów wielu ludziom „coraz trudniej o śmiech, a coraz łatwiej o łzy”, bo nie brakuje znów krzywdzonych i opluwanych, i jeśli jest tak, że również dzisiaj wiele dzieci dojrzewa wcześniej niż inne, bo nie rozpieszcza ich życie, każąc wczesny udział brać w trudzie i niedoli starszych, to i nie dziwota, że również dzisiaj łatwy poklask znaleźć mogą rozmaite, nie tylko wychowawcze populizmy; tylko że ich zwalczanie w zarodku samo przez się nie rozwiąże źródłowych problemów; pisano niegdyś, że rewolucjonistą jest, kto „przed nikim i niczem nie ugnie głowy idąc obraną drogą, kto znaku nie odstąpi, kto z wzniesioną w górę głową kroczy wśród kamieniującego tłumu, w sobie samym szukając sprawdzianów prawdy, własne sumienie na sąd wzywając”, i kto przy tym „serce ma życzliwe i otwarte […] dla tych, którym rozpacz, nędza życia, brud i pięści uderzenia między oczy przychyliły ku ziemi głowę w beznadziei, […] kto nie ulęknie się wzniesionego noża opinii, komu nie straszna gilotyna dogmatu, kto […] idzie z jasnym i dobrym uśmiechem na ustach, a z zawziętością w oczach pod tejże społeczności razy, biczowanie, cierniem koronowanie” – owszem, jedni dostrzegą w tych słowach zapewne przede wszystkim nieznośny archaiczny patos, inni – wywrotowy populizm, jeszcze inni, być może, fałszywą wrażliwość; myślę jednak, że nie zabraknie również takich, którzy spojrzą zwyczajnie: tam, gdzie jest jakaś ludzka bieda i gdzie można coś zrobić, by tej biedzie zaradzić, zrobić to warto i zrobić to trzeba – tyle, że ‘rewolucjonizując’ ów znaczony nią ‘kawałek społecznego świata’, zapewne trzeba się będzie komuś narazić, a wspomniani wcześniej ‘syci zadowoleni’ raczej tu nie pomogą…
- napisano o harcerstwie, iż „będzie wtedy ludzkie, kiedy nędzę i krzywdy widzi i dostrzega. Chce i będzie przyczyniać się nie tylko do tego, aby ich skutki łagodzić, ale i przyczyny usuwać, aby coraz mądrzej, coraz sprawiedliwiej tę Polskę urządzać” – uwagi tutaj zebrane wiedzione są pożądaniem, by nie tylko harcerstwo, ale także rozmaite inne organizacje, instytucje i grupy społeczne wypracowywały taki właśnie ludzki charakter własnych aktywności; by nie ulegały ułudzie biurokratycznej fikcji własnej pracy, w tym także pracy wychowawczej.
Więcej na temat harcerstwa i jego historii – zob.
http://impulsoficyna.com.pl/katalog/kategoria,harcerstwo-historia,15,harcerstwo,0.
Zob. także
http://impulsoficyna.com.pl/blog/2015/08/harcerstwo-wolne-i-inne.