środa, 27 października 2010

Autorytet budowany 'od końca'

„Oto konkretny przykład; z mojego życia wzięty, z czasu, gdy pracowałem w murach pewnej uczelni. Któregoś dnia, do pokoju, w którym odbywałem konsultacje wszedł nieznany mi jegomość. Od progu zapytał o nieobecnego akurat asystenta, z którym formalnie pokój ów dzieliłem, niewiele go znając z racji zajęć odbywanych w niezbiegających się terminach. «Jeśli się pojawi, niech do mnie przyjdzie» – słyszę i odpowiadam niezwłocznie: «Dobrze, ale nie wiem, do kogo ma przyjść, bo ja Pana nie znam». Na te słowa jegomość ów poczerwieniał, wypowiedział swoje imię i nazwisko, dodając: «Jestem profesorem tej uczelni!». I wyszedł. (O ile mnie pamięć nie myli, drzwi chyba nieco trzasnęły). Pomyślałem sobie: «Mój Boże, czym zawiniłem?» Nie zna(łe)m przecież człowieka, nazwiska ani tytułu nie miał nigdzie wypisanego... I, choć nie znajdowałem w sobie winy za nieprzyjemność zaistniałej sytuacji, przez cały tydzień chodziłem «struty». Na niewiele zdały się refleksje o moich, nieżyjących już profesorach – notabene wyżej od wspomnianego jegomościa tytułowanych – którzy, niczym dzieci przedszkolne, znali zastosowania słów: «dzień dobry», «przepraszam», «proszę», «dziękuję», «do widzenia», i którym, wedle mojej wiedzy, nie przyszłoby do głowy zachować się w podobny do opisanego sposób.
Po co ta cała opowieść? Ano po to, by, jak już wspomniałem, pokazać wielorakość zastosowań formalnych uwag wcześniej poczynionych. Każdy z nas znalazłby zapewne wiele sytuacji podobnych do wyżej opisanej. Każda z nich ilustrowałaby zapewne problem autorytetu budowanego «od końca»”.

Fragment wyżej przywołany, z nieznanych mi powodów ‘nie zmieścił się’ w opublikowanej wersji artykułu: Wojciech Zieliński, Uwagi o kryzysie autorytetów we współczesnej kulturze, „Rozprawy Naukowe i Zawodowe PWSZ w Elblągu”, 2009, z. 7, s.199-210 (zob. abstrakty).

piątek, 22 października 2010

Whitehead

Jakie są przyczyny słabej recepcji filozofii Whiteheada w Polsce? Czy możliwe jest sensowne ‘cząstkowe’ wykorzyst(yw)anie tej filozofii dla analizy otaczającej nas rzeczywistości, czy też – dla faktycznej sensowności takiego wykorzyst(yw)ania – konieczne jest gruntowne ‘wyuczenie się’ systemu Whiteheada? A jeśli to drugie, to, czy nie oznacza to skrajnie spekulatywnego charakteru tej filozofii, a co za tym idzie, jej małej zdolności eksplanacyjnej?
Te pytania o możliwość i praktykę korzystania z filozofii Whiteheada wydały mi się szczególnie warte postawienia po wykładzie zatytułowanym Wprowadzenie do teologii naturalnej Alfreda Northa Whiteheada, wygłoszonym – 14 października 2010 r., na kolejnym spotkaniu Pomorskiego Towarzystwa Filozoficzno-Teologicznego – przez doktora Bogdana Ogrodnika, prezesa Towarzystwa Metafizycznego im. A.N. Whiteheada.
Na własny użytek reflektując przebieg całego spotkania pomyślałem, że dobrze jest w filozofii autorskiej zajmować się tym, co autorowi bliskie i co w ramach owej autorskiej filozofii daje się obronić! Każda bowiem ‘wycieczka’ na teren nauk szczegółowych – niepewny dla filozofa – jest bardzo ryzykowna i dla dobrej filozofii autorskiej być może szkodliwa.

sobota, 16 października 2010

Dobro wspólne

„Nie miałoby sensu w tym miejscu zaprzątanie sobie głowy wypowiedziami polityków – bez względu na to, kim są i jakie funkcje pełnią – gdyby nie to, że ich pouczenia moralne są dzisiaj wyraźniej słyszalne i zapewne lepiej znane niż to, co o sprawach moralnych mają do powiedzenia etycy, nierzadko zamknięci w twierdzach własnych specjalności, a przy tym goniący w piętkę za naukowymi awansami na zasadach raczej nie przez siebie określanych. Nie miałoby sensu gmatwanie tytułowego pojęcia wycieczkami interdyscyplinarnymi, gdyby nie to, że faktyczna interdyscyplinarność doświadczenia moralnego – może zwłaszcza w dzisiejszej dobie tak odczuwana – wymusza na etyce empiryczne zorientowanie”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, Dobro wspólne – etyczne zaklęcie czy pojęcie operacyjne?, w: Dobro wspólne, red. D. Probucka, Kraków 2010, s. 25-33.

poniedziałek, 11 października 2010

O religii odczarowanej

Czy odczarowana religia może nas ocalić? – na to pytanie starał się odpowiedzieć prof. Karol Tarnowski, w piątek, 8 października 2010 r., podczas kolejnego spotkania zorganizowanego przez Pomorskie Towarzystwo Filozoficzno-Teologiczne w Bibliotece Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk.
Dyskutowano o fenomenie paradoksalnego powrotu religii i jego kulturowych przejawach; o wątpliwościach związanych z często podnoszonym twierdzeniem, że religia kwestionuje autonomię człowieka; o zasadności pytania, jaki jest stosunek religii do wiary (prof. Elżbieta Wolicka); o tym, że wiara najpierw jest osobistą relacją do Absolutu (w chrześcijaństwie – do Boga osobowego), co daje podstawę uznawania za religijne osób, które nie identyfikują się z żadnym wyznaniem; o tym, że w rozważaniu przedstawionych zagadnień nikt nie jest w stanie abstrahować od własnej sytuacji egzystencjalnej; o (nie)możliwości analitycznego poruszania się w wyobraźniowym substytucie aktu wiary; o awansie kulturowej samoświadomości człowieka – w pełni uprawnionym, ale w pewnym sensie niezauważonym m.in. przez Kościół katolicki. Przypomniano, że pytanie o arche pozostaje podstawowym pytaniem metafizycznym (prof. Elżbieta Wolicka) i że trudno mówić o jednokierunkowym rozwoju ludzkiej kultury; choć pycha filozofów – jak zauważył Prelegent – może czasami sugerować inaczej…

niedziela, 3 października 2010

Kompleks psychiczny

„Chciałbym zatem, aby inteligencja wolna była od owego potężnego «kompleksu psychicznego», który sprawia, że najbezpieczniej czuje się we własnym środowisku – środowisku ludzi i spraw definiowanych wyłącznie «na inteligencką modłę» – i aby nabywała umiejętności stawania w obronie człowieka słabego, otwierając się najpierw na to, w jaki sposób sam ów człowiek własną sytuację postrzega”.

Więcej w: Wojciech Zieliński, O inteligencji, która się lokalności nie wstydzi… Uwagi na marginesie pism Znanieckiego, w: Inteligent i obywatel, red. P. Weryński, K. Rąb, A. Musiał, Kraków 2009, s. 123-139.

sobota, 2 października 2010

Na dobre i na złe

Muzyka, niezależnie od gatunku, dzieli się po prostu na dobrą i złą, przypomniała prof. Ewa Szatan w wykładzie zatytułowanym Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży (muzyczne) chowanie – rozważania o edukacji muzycznej dziecka w 200-lecie urodzin Fryderyka Chopina, wygłoszonym 29 września 2010 r. na uroczystej Inauguracji Roku Akademickiego 2010/2011 w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Elblągu (zob. http://www.pwsz.elblag.pl/2704.html oraz galerię zdjęć). Przypomniała również, że muzykę Chopina określono niegdyś mianem armat ukrytych w kwiatach, bo w trudnym okresie braku polskiej niepodległości pomagała przetrwać naszej narodowej kulturze.

Wydaje się, że owa zasada podziału czegoś na dobre i na złe w obrębie każdego zakresowego uszczegółowienia, może mieć zastosowanie na każdym terenie twórczości humanistycznej. Na myśl przychodzą mi tu zwłaszcza: etyka i humanistyczna socjologia. W obu na pierwszym planie widzę człowieka – jednostkowy podmiot moralny, naznaczony piętnem podmiotowych i środowiskowych uwarunkowań jego aktywności. Dobra socjologia humanistyczna pozwala te uwarunkowania rozpoznawać, dobra etyka – rozpoznając ich aksjologiczne i normatywne aspekty – pozwala, być może, człowiekowi przetrwać…